Jan M Fijor Jan M Fijor
100
BLOG

Spekulanci dziękują prezydentowi

Jan M Fijor Jan M Fijor Polityka Obserwuj notkę 5

 

 

      Ignorancja ekonomiczna decydentów sprawia, że wiele ich decyzji obraca się przeciwko tym, których miały rzekomo chronić. Flagowym przykładem jest tu veto prezydenta Lecha Kaczyńskiego w kwestii odralniania gruntów uprawnych na terenie miast. 

 

Motyw zawiści

 

       Nie wiem, jaki był oficjalny motywy veto w sprawie odralniania gruntów, nie uwierzę jednak, że była nim obawa o brak planów zagospodarowania przestrzennego, troska o zachowanie miejskiej biosfery, czy jakiś inny interes ekologiczny. Tereny rolne kojarzą się ze wsią, a cała Polska to jeden wielki teren rolny. Mimo niewysokiej wydajności produkcji rolnej mamy chroniczną nadprodukcję żywności, a poza tym, to nie urzędnik, lecz właściciel powinien decydować o przeznaczeniu swej własności prywatnej. Tylko on najlepiej wie, czy optymalnym przeznaczeniem posiadanej ziemi jest jej uprawa, budownictwo mieszkaniowe, parking, czy może park rozrywki. Tym bardziej, że mieszkańcy polskich miast cierpią na brak gruntów pod budowę mieszkań, skutkiem czego na rynku nieruchomości panuje drożyzna, którą uwolnienie ziemi od anachronicznych przepisów „o ochronie gruntów” by złagodziło.

       Ludzi trzeba chronić, a nie grunty! Prezydent jest jednak innego zdania i ustawę od odrolnieniu zawetował. Dlaczego tak uczynił? Domniemam, że z zawiści. Jeśli nawet veto nie było osobistym pomysłem p. prezydenta, to na pewno przekonali go do niego doradcy bądź lobbyści chcący przy jego pomocy pomóc sobie, albo dokuczyć tym, którzy mogliby na uchwaleniu ustawy o odrolnieniu ewentualnie skorzystać. Do tej ostatniej grupy należą posiadacze ziemi rolnej zlokalizowanej w okolicach podmiejskich, którzy dzięki prawu do odrolnienia mogliby swój grunt łatwo podzielić na działki, sprzedając je na pniu z dużym zyskiem. Po veto – tak się przynajmniej wydaje oponentom prawa do dysponowania własną ziemią – podział ziemi i jej sprzedaż (zwane w języku mediów: spekulacją) nie będą tak łatwe, dzięki czemu spekulanci się nie obłowią.

       

 To co widać

 

      Po raz kolejny, politycy dostrzegli tylko to, co widać, nie zastanawiając się nad tym, czego nie widać. Zwrócił już na to uwagę ojciec współczesnej ekonomii, Adam Smith, pisząc o niewidzialnej ręce rynku, która „chciwość egoistycznych jednostek przekształca w dobro ogółu”, a dobre intencje polityków kieruje wbrew interesowi większości. Problem w tym, że nie tylko politycy są ignorantami, elektorat, który swym bezkompromisowym sprzeciwem chciał pan prezydent pozyskać lub po swej stronie utrzymać, składa się głównie z ludzi niechętnych przedsiębiorczości, bogaceniu się innych i osiąganiu zysku na spekulacjach gruntami czy działkami budowlanymi. I to jest zasadniczy powód omawianego veto. Problem w tym, że w ten sposób pan prezydent strzelił w stopy sobie i im.

      Zakwestionowanie ustawy utrzymuje bowiem istniejący status quo, a więc ten stan, który uświadomił ustawodawcom, że trzeba spekulację gruntami poskromić, odralniając je, gdyż w przeciwnym razie kupno domu czy mieszkania stanie się rzadkim luksusem. Tymczasem veto nie tylko interesu spekulantom nie popsuło, ono go uczyniło jeszcze bardziej intratnym. Nadal z wielkim trudem odralniać będą swoje grunty, dzieląc je na działki, tyle że będą sobie za te trudności słono liczyć. Handlem ziemią na większą skalę zajmą się profesjonaliści (przeważnie bogate banki) utrudniając życie zwykłym obywatelom, a pieniądze od ubogich mas przepłyną do kieszeni bogatych spekulantów. Czy o to w tym całym zamieszaniu chodzi?

 

Vox populi, vox dei

 

      Skoro veto chce nie tylko głowa państwa, ale i lud, nie wolno się sprzeciwiać. Vox populi, vox dei. Podziękujmy panu prezydentowi i skorzystajmy z nadarzającej się okazji do spekulacji. Zamiast więc trzymać pieniądze na lokatach w banku, czy w sienniku, kupmy kawałek gruntu rolnego (na terenie miasta), a jeśli nie mamy wystarczającej ilości pieniędzy, bo takie grunty są już drogie (ich tempo aprecjacji to mniej więcej 25 procent rocznie), możemy – jak przystało na spekulanta - w jednej z gmin podmiejskich rozglądnąć się za osobami znajdującymi się w trudnej sytuacji materialnej. Nadchodzi kryzys, w najbliższym czasie takich ludzi będzie coraz więcej. Być może niektórzy z nich zechcą sprzedać swój grunt rolny (zlokalizowany w pobliżu miasta). Owocne mogą się okazać także licytacje komornicze, bankowe, wyprzedaże z zasobów agencji nieruchomości rolnych, mienia wojskowego czy samej gminy. Kupujemy taką ziemię i rozpoczynamy żmudny proces jej odralniania, a potem podziału na działki budowlane. Zresztą działki można dzielić także bez zezwolenia urzędu administracji, wystarczy do tego wyrok sądu. Nie chcę ujawniać wszystkich tricków z tym związanych, bo zawistników nie brakuje i mogą wymóc na prezydencie jakieś nowe veto, zapewniam jednak, że średnio rozsądny adwokat czy radca prawny od nieruchomości wie jak łatwo i tanio podzielić ziemię sądownie.

       I teraz mamy dwa wyjścia: albo sprzedajemy działki, jako działki rolne, albo wchodzimy w proces odralniania ich. Ten drugi proceder jest znacznie bardziej zyskowny, choć trwa niekiedy rok czy dwa. Przy odrobinie szczęścia może nas w którymś momencie zastać plan zagospodarowania przestrzennego, który w miejscu jak nasze przewiduje zwykle tereny budowlane, a jeśli nawet nie, można złożyć sprzeciw i wpłynąć na planistę, żeby zachował się po naszej myśli.

      W ten sposób, za jednym zamachem zarabiamy pieniądze, zwiększamy podaż gruntów budowlanych, odbieramy chleb spekulantom i dokuczamy zawistnikom. Same korzyści!

 

Jan M Fijor

www.fijor.com

 
Jan M Fijor
O mnie Jan M Fijor

Nazywam się Jan M Fijor. 20 lat na emigracji w USA, Argentynie i Meksyku. Pracowałem tam jako barman, pośrednik, makler, doradca finansowy.  

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka