Filip Memches Filip Memches
164
BLOG

Luis Suarez

Filip Memches Filip Memches Rozmaitości Obserwuj notkę 27

1.

Urugwajski napastnik Luis Suarez jest nie tylko piłkarzem. Jest też wydarzeniem metafizycznym – oczywiście chodzi tu o metafizykę futbolu. W piłce nożnej bowiem również dzieją się rzeczy przyprawiające o dreszcz, i nie mam w tym przypadku na myśli wyłącznie emocji, jakie wywołują sytuacje podbramkowe.
 
Wybicie przez Suareza ręką zmierzającej nieuchronnie do bramki piłki w meczu ćwierćfinałowym z Ghaną przypomina niemal identyczną sytuację z roku 1978. Wtedy na Mundialu w Argentynie, w pojedynku gospodarczy z Polską, król strzelców turnieju Mario Kempes zachował się jak Suarez. Tyle że wówczas było 1:0 dla Argentyny i sporo jeszcze czasu do zakończenia meczu, którego wynik teoretycznie i tak nie przesądzał o awansie do strefy medalowej. Kempes dostał żółtą kartkę, Deyna nie wykorzystał karnego, a Polska ostatecznie przegrała z późniejszymi mistrzami świata 0:2 i po następnej porażce 1:3 z Brazylią nie zakwalifikowała się do pierwszej czwórki.
 
Urugwaj był w innej sytuacji. Gdyby Suarez nie zatrzymał piłki ręką byłoby po meczu. Trudno bowiem sobie wyobrazić, że przy stanie 1:2, w dogrywce, w 120 minucie meczu, Urugwajczycy zdążyliby wyrównać i doprowadzić do karnych. Suarez, prawdopodobnie instynktownie, złożył siebie w ofierze. Czasy się zmieniły – za takie zagrania, jeśli sędzia je dostrzeże (a z tym przecież wciąż bywa różnie), dostaje się czerwoną kartkę, i nie dość, że się wylatuje z boiska, to także można zostać zdyskwalifikowanym na kolejne mecze.
 
Suarez to wydarzenie, które pokazuje, że w życiu nie ma nic za darmo. Utopie, które obiecują złote góry są kłamstwem. Można łamać rozmaite prawidła, ale trzeba za nie płacić. Sprawiedliwości stało się zadość, chociaż osobiście szkoda mi Ghany, bo jej kibicowałem. Tym razem to „Boska ręka” podarowała Urugwajowi strefę medalową, ponieważ za sięgnięcie po ostateczność przyszło tej drużynie zapłacić wysoką cenę: potężne prawdopodobieństwo utraty bramki tuż przed końcowym gwizdkiem sędziego. Nie było fałszowania rzeczywistości, nie było oszukiwania, jak w przypadku innych „Boskich rąk”: Maradony (Argentyna – Anglia 2:1, Mundial 1986) czy Thierry'ego Henry'ego (Francja – Irlandia 1:1, baraże do Mundialu 2010). Asamoah Gyan mógł dla Ghany strzelić zwycięską bramkę z karnego. Ale spudłował. Suarez zaś otrzymując czerwoną kartkę nie zagra w półfinale z Holandią, co stanowi z pewnością osłabienie jego zespołu.
 
2.
 
Znowu, po fazie grupowej, wytypowałem pierwszą trójkę Mundialu. Jak cztery lata temu (niestety, nie mam świadków). Wówczas obstawiałem Brazylię zamiast Francji i chyba nawet wskazywałem Włochy jako mistrza. Teraz pomyliłem się co do Argentyny, którą także wskazywałem jako mistrza – Niemcy jednak są dla mnie niespodzianką. W tej sytuacji stawiam:

1. Niemcy
2. Holandia
3. Hiszpania
4. Urugwaj.
 
Chociaż chyba wolałbym finał Urugwaj – Hiszpania i triumf mistrzów Europy.

Publicysta magazynu tygodnik.tvp.pl. Poza tym mąż i ojciec, mol internetowy, autsajder, introwertyk.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości