Filip Memches Filip Memches
239
BLOG

Najfajniejszy kraj

Filip Memches Filip Memches Polityka Obserwuj notkę 21

Wczoraj kolejna miesięcznica katastrofy smoleńskiej. Wieczorem udałem się pod krzyż przy Pałacu Prezydenckim, gdzie jedni się modlili, drudzy chamsko szydzili, trzeci dyskutowali i komentowali, czwarci się przyglądali. A ja sobie pomyślałem, że żyję w najfajniejszym kraju. Mimo że wokół pełno idiotes, to nie utorują oni drogi ani zapateryzmowi ani frankizmowi (od generała Franco, a nie Jakuba Franka, żeby nie było wątpliwości). 

W najnowszej „Europie” – Magazynie Idei „Newsweeka” (jeszcze w kioskach) – rozmawiam z amerykańskim lewicowym myślicielem politycznym, Davidem Ostem, znanym z rozmaitych publikacji na temat Solidarności. Na pytanie o szanse zapateryzmu w Polsce Ost odpowiada: Do programu Jose Zapatero w Hiszpanii przyczyniły się okoliczności historyczne. W okresie hiszpańskiej wojny domowej niemal połowa dorosłych mieszkańców kraju była wrogo nastawiona wobec Kościoła. Duchowieństwo katolickie padało ofiarą rewolucyjnej przemocy. Ten antyklerykalizm przetrwał do dziś. W Polsce czegoś takiego nigdy nie było. To prawda, że Grzegorz Napieralski osiągnął przyzwoity wynik w wyborach prezydenckich, ale w jego kampanii istotne były kwestie społeczne. Natomiast katolicyzm odgrywa wśród Polaków zbyt istotną rolę, żeby iść z nim na konfrontację.
 
Zapateryzm to modernizacyjna przemoc, podobnie jak jakobinizm, nazizm, bolszewizm. W liberalnych demokracjach taka przemoc zatem również jest możliwa (bo liberalne demokracje nie są absolutnym Dobrem, tak jak totalitaryzmy nie są absolutnym Złem). Proszę sobie wyobrazić takie akcje, jakie mają miejsce pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu, chociażby w Berlinie. Organy państwowe czy miejskie już dawno zrobiłyby porządek na ulicy, a przeniesienie krzyża zostałoby wyegzekwowane (niezależnie od tego czy słusznie czy nie). Pomijam już liberalne demokracje, cywilizacyjnie odmienne, o autorytarnym skrzywieniu, jak Rosja.
 
A u nas sejmikowanie trwa w najlepsze. I super. Bo tacy jesteśmy. Tu nawet Donald Tusk nie jest w stanie zaprowadzić swojego kaszubsko-niemieckiego porządku. Tu nominalni, mocni tylko w gębie (i to nie zawsze), prawicowi twardziele – jak niegdyś Memches (w rzeczywistości wykorzeniony kafkowski introwertyk) – popisujący się fascynacjami liberalizmem gospodarczym wprowadzanym autorytarnymi, pinochetowskimi metodami, jawią się żałośni. Tu wreszcie – co warto przypomnieć młodszym czytelnikom – był najweselszy barak w obozie demokracji ludowych.
 
Pozostałości sarmatyzmu okazują się mocniejsze. To zresztą upodabnia Polskę do Ukrainy, kraju w którym politykę uprawia się na majdanie (czymś takim jest chociażby Werchowna Rada). I żaden Janukowycz tego nie zmieni, bo konkurencyjne klany polityczno-oligarchiczne wolą bajzel aniżeli ład na modłę putinowską. To – jak twierdził znany historyk ukraiński Ihor Szewczenko – dziedzictwo Rzeczypospolitej szlacheckiej.
 
Tak więc między nowoczesnymi Niemcami a nowoczesną inaczej Rosją, trwa przednowoczesna demokracja szlachecka. A sytuacja pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu stanowi jej znakomitą egzemplifikację. I można na taki stan rzeczy narzekać. Tyle że to bez sensu.

Publicysta magazynu tygodnik.tvp.pl. Poza tym mąż i ojciec, mol internetowy, autsajder, introwertyk.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka