Ba. To pytanie kiedyś nurtowało najtęższe umysły mainstreamu. Masa ogolonych – no dobrze nie wiem czy w tamtych czasach golenie było w modzie, elegancko ubranych panów i pań miało inne zdanie. Oglądałem film, nie wiem czy na faktach oparty, ale po głowach mi się kołacze, jak delegacja postępowców z naukowcami odwiedziła Papieża, przywlekając doń dwóch amerykańskich autochtonów, by ten rozsądził, czy aby to są ludzie. Jeśli nie, to wolno przecież zniewolić, obrabować, zgwałcić i jeśli potrzeba utłuc. No popchnąć trochę ekonomię, by wszystkim się lepiej itd. Kto by się bytem zwierzęcym przejmował. A jeśli można skorzystać to człowiek korzysta chętnie – może to jedna z tych cech po której winniśmy poznawać? Tylko jakieś oberwańce, mniej gładkie w mowie ze ślinom u pyska wcześniej protestowały, że to jednak chyba ludzie skoro gadają. Każdemu czasowi jego fanatyczne oszołomy które na drodze powszechnej szczęśliwości stają. Zwykle z powodów kompleksów i braku możliwości wykorzystania czerwonoskórych zasobów. Ludzie porażki.
Zdaje się że Papież czy to w powietrze głośno trochę gazów puścił, czy się potknął, Indianin zaśmiał i na tej podstawie rozstrzygnięto, że to ludzie, bo mają poczucie humoru a jakiś starożytny mainstreamowieć orzekł, że ta cecha decyduje o byciu człowiekiem. Kiedy już o mainstreamie to było sobie takie opowiadanko sf, nie pamiętam szczegółów, w każdym razie bohater na obcej planecie koczujący, zgubił klucze czy hasło i musiał przekonać swojego robota domowego, że jest człowiekiem aby ten go nie usmażył w ramach obrony okolicy. Wspominał jakiegoś innego starożytnego mainstremowca który definiował człowieka jako oskubanego kurczaka, tak z grubsza.
Tak, że próby ‘naukowego’ definiowania człowieczeństwa mają pewną historię. I dziś jej ciąg dalszy. Masza znawców po podstawówkach, liceach czy studiach ekonomicznych rzuciła się dowodzić co człowiek a co zarodek.
Jak zawsze przekonani co do oświecenia swoich czasów i naukowości swoich poglądów.
W sumie idiotę zawsze można po tym poznać.