Wczorajsza akcja zorganizowana przez redakcje "Gazety Wyborczej" i radiowej "Trójki", której celem było przełamanie stereotypu Polaka wiecznego malkontenta, została skompromitowana poprzez wykreowanie „bezprzymiotnikowego” ignoranta.
Cała akcja została zbudowana według dobrze znanego scenariusza. Najpierw akcję „Orzeł może” nafaszerowano obficie górnolotnymi frazesami niczym jak to mawiał Pawlak – „dobrą kaszę skwarkami”. Dlatego też na stronie internetowej akcji można przeczytać: „Chcemy pokazać, że naprawdę mamy poczucie humoru, że jesteśmy otwarci, radośni, życzliwi i odpowiedzialni”. Frazesy, frazesami, ale jak wiadomo nic tak nie mobilizuje jak wspólny przeciwnik.
Dotychczasowe akcje „Gazety Wyborczej” związane z obchodami polskich świąt – miały charakter kontry wobec czegoś/kogoś. Święto 11 listopada jest tego najlepszym przykładem, kiedy to „Gazeta” (zawsze na straży czegoś) starała się poprzez „Kolorową Niepodległa” zbudować wyrazistą kontrę wobec „faszystowskiego Marszu Niepodległości”.
W przypadku Święta Flagi zarysować taki podział było o wiele trudniej, ale dla chcącego nic trudnego. Na stronie „Gazety” można przeczytać „ (…) celem jest przełamanie stereotypu Polaka wiecznego malkontenta, który nijak nie potrafi cieszyć się z sukcesów Polski”. Wiadomo malkontent (w domyśle prawicowiec) to jeszcze nie faszysta, ale jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma.
2 maja Dzień Różowego Balonika
Całą akcję „grzano” w mediach, aż nadszedł dzień 2 marca 2013 roku i można było dać upust swojemu ukrytemu przed malkontentami z prawicy – optymizmowi. Zaraz, zaraz przecież wczoraj był 2 maja? Może i był, ale na stronach „Gazety” jasno jest napisane, że akcja „Orzeł może” wystartowała 2 marca a kto ma lepiej wiedzieć, kiedy, się odbyła jak nie jeden z jej patronów.
Twórcom akcji zabrakło trochę pomysłu na całą akcję, w związku, z czym postanowili skopiować coś, co według nich już raz się sprawdziło tj. format tzw. „Kolorowej Niepodległej” (z resztą modernizacja poprzez kopiowanie to od lat główne zajęcie GW). Do parady, skocznej muzyki, gadżetów i odpowiednio spozycjonowanego przeciwnika, dodano czekoladowego orła i morze ulotek, których i tak większość wyląduje w koszu (ekologia jak się patrzy). Kopiowano z takim rozmachem, że motywem przewodnim w obu imprezach był nawet kolor – różowy! O ile w trakcie tzw. KN różowy się jeszcze broni o tyle w Dniu Flagi – jest to absurd, i szczyt ignorancji.
Kto sieje wiatr…
Turysta tego dnia na Krakowskim Przedmieściu mógł odnieść wrażenie, że Polska jest tak postępowa, że zamiast flagi używa balonów i zmieniała swoje barwy z biało-czerwonych na biało-różowe.
Środowiska związane z „GW” od lat w jakimś stopniu starają się zdekonstruować polską tradycję, symbole – pewien kod kulturowy. Dlatego też w momencie, gdy „Gazeta” postanowiła coś skonstruować stała się niejako ofiarą własnej propagandy. Niezwykle symptomatyczne są zdjęcia z wczorajszej akcji zamieszczona na portalu gazeta.pl. Tam polska flaga pojawia się nad wyraz rzadko a w morzu różowych balonów, szalików, czapek itp. jest niemal niewidoczna. Zapewne nie wszyscy uczestnicy wczorajszej akcji „Orzeł może” to namiętni czytelnicy gazety z Czerskiej, jednak chyba tylko czytelnik tej gazety mógł w dniu Święta Flagi – zapomnieć o fladze! To tak jakby wędkarz jadąc na ryby zapomniał o wędce. Wolę myśleć, że ludzi Ci zapomnieli o fladze niż li nie wzięli jej, bo w ich kręgu jest ona czymś, co sprowadzić podejrzenia, że jest się faszystą.
Twórcy całego przedsięwzięcia chcieli przedstawić dzień 2 maja, jako swoisty pojedynek miedzy malkontentem (w domyśle prawicowym) a optymistą. Na ich nieszczęście z całej akcji wyłonił się „bezprzymiotnikowy” ignorant z egzemplarzem „Gazety Wyborczej” pod pachą, który w Dniu Flagi zamiast flagi wymachuje różowym balonikiem i robi to optymistycznie. A o to przecież chodziło?
