Wybierając się na spacer na jarmark świąteczny na Stare Miasto nie spodziewliśmy się ani takiej oprawy, ani takich tłumów...
Choć na Nowym Mieście ludzi jeszcze nie było tak dużo, już wiedzieliśmy że dobrze zrobiliśmy wybiejąc się metrem: na Długiej i od strony Podwala wlekły się samochód za samochodem polując na miejsca parkingowe (których nie było).
Formalnie wyłączona z ruchu Freta też była zastawiona gęsto.
Im bliżej rynku tym światełek było więcej.
A na rynku duża mrugająca choinka...
... kiermasz tak zapchany, że odechiało nam się zwiedzać, a potem uznaliśmy, że szybciej i taniej będzie pójść do knajpy niż do budki z kiełbaskami...
...i coś jeszcze, w co zapatrzyła się Zośka, a ja zdębiałem i pomyślałem sobie (a później powtórzyła to na głos Jul) — "kto jej to zrobił?!"
Dalsze uliczki też zastawione i bogato oświetlone.
Aż w końcu (czy też może powinniśmy od tego byli zacząć)...
Zamek Królewski w towarzystwie
choinki geometrycznej. Nie powiem — efektownie przedrzeźniającej mrugającą Wieżę Eiffela.
Na Nowym Świecie — też rozświetlonym niczym Champs Elysées — to tu, to tam różne świetlne potworki. Ten specjalnie w takiej formie, żeby nie było widać jak wygląda naprawdę... ;-)
Wyjaśnienie co i komu zrobiono na Rynku — w albumie ›››