Wszyscy wiedzą co się stało: w wiosce pod Zieloną Górą ludzie przekupni i źli zgromadzili zylion odpadów niebezpiecznych, z substancjami rakotwórczymi - ekologiczna bomba. Utylizacja tej bomby okazała się niezwykle droga: 40 mln - a cena ciągle rosła. Jednak jakiś dobry duszek spowodował pożar i jakie efekty: problem zniknął, spalił się, przy zerowym niebezpieczeństwie dla ludności i za darmo. Służby optymistycznie wypowiadają się o ew. skażeniu środowiska i ziemi. Może trochę pośmierdzi z tydzień ale co to jest w porównaniu do 40 mln zł na utylizację?
Warto wyciągnąć lekcje z przypadku zielonogórskiego.
Jak twierdzą zgodnie i rząd i opozycja PL pełna jest tego rodzaju legalnych i nielegalnych składowisk odpadów - nierzadko niebezpiecznych. Ich utylizacja to grube miliardy zł. Ale gdyby tak PSP spaliła to jak w Zielonej Górze: bezpiecznie dla ludzi, środowiska i ziemi?
Zaoszczędzone miliardy można przeznaczyć na dożywianie dla biednych dzieci, pomoc niepełnosprawym ich chorym, zabawki i wakacje dla maluchów, budowę szpitali, szkół, aquaparków - a przy okazji uratować planetę przed tykającymi bombami ekologicznymi.