728
BLOG
Bronek z Donkiem i apel poległych
BLOG
Mogłem tego nie oglądać. Ale oglądałem. Mogłem uprawiać sport, ale katowałem się obrazem i dźwiękiem z telewizora. Cała Polska tradycja niepodległościowa w tym apelu poległych, bezbronna, w pełnym władaniu wyalienowanych fircyków. Na obrzeżach placu Piłsudskiego rzadki tłumek ludzi o twarzach z papieru gazetowego. Nie będzie komu wybuczeć, nikt nie wygwiżdże, żadnego ratunku znikąd. Mogą enonsować swoje komunikaty odziane w narodowe buty i okryte dziwaczną logiką. Bez obaw. Ktoś się oburzy za wyalienowanych. Przecież ich większość demokratycznie wybrała. Większość, dla której sprawy tu i dziś przywołane mają znaczenie drugorzędne, czasami trzeciorzędne. Stąd ta kontrastowa alienacja i obraz groteskowy, z braku buczenia niezrównoważony, niepoważny. Ale apel broni się dzielnie sam. Nazwy miejsc wielkich bitew, nazwiska wielkich wodzów brzmią ponad wszystko a ich echo pluje w papierowe twarze, spływa po policzkach jak wywoływacz negatywów. Jeszcze chwila i nerwowe drgania policzków ustąpią miejsca uldze. Mogą już sobie pójść i mieć spokój. Do 11 listopada. Poudawajmy jeszcze trochę, że dziwimy się piłkarzom i olimpijczykom. Tak, jakby nie mieli przecież żadnych problemów z poczuciem tego, jakie państwo reprezentują. Tak, jakby mogli skupić się na sporcie. Tacy siatkarze dla przykładu, za kasę to potrafią a dla chwały narodowej, to już nie. Zwykle lenie.