FRD FRD
574
BLOG

o Złym smaku

FRD FRD Kultura Obserwuj notkę 3

 

 

Dyskusja nad artykułami Krzysztofa Osiejuka i Gabriela Maciejewskiego tyczącymi się sposobu uczczenia zidentyfikowanych szczątków Łupaszki i Zapory przebiegła niekiedy w sposób przewidywalny, lecz odległy od istoty rzeczy (chociaż sam pretekst wart był pieklenia się, nota bene).

Zaczynając od najmniej ważnych spraw: jeżeli pada stwierdzenie, że coś jest zbędne lub szkodliwe, to jest to twarda opinia, nie ‘chamstwo’ czy ‘obrażanie’. Jeżeli szukacie chamstwa, idźcie poczytać wywody Rozalii Rakowskiej-Krzywobłockiej.

Od lat coś się takiego ze sztuką wywraca, że wielu ludziom ‘sztuka’ kojarzy się albo z beztreściowymi i aformalnymi, niezrozumiałymi abstraktami, albo z monidłami, jeleniami na rykowisku i serwisem z porcelitu. No, trudno, nie ma co ludziom na siłę wmuszać ‘Czarnego kwadratu na białym tle’. Ale gdy mamy do czynienia ze sztuką w kontekście politycznym czy narodowym, może należałoby zastanowić się, czy estetyka nie powinna tu współgrać z etyką? Czy chcemy zezwalać, by wykład naszych narodowych doktryn był ujmowany w sposób urągający dobremu smakowi? Ano, kosztowałoby to o wiele więcej pracy, i potrzebny byłby talent – ale o talenty w Polsce akurat nie jest tak trudno, jak się zdaje.

Wiele osób wpada w klincz, estetyczny szantaż wyboru pomiędzy czymś, co jest zwyczajnie złe, niesmaczne, a kto wie, czy nie jest zamierzoną parodią – ale jest ‘nasze’, ‘słuszne’ – a szyderstwem, wynikającym z wyrzeczenia się poczucia wspólnoty z polskim losem. Tymczasem jest to wybór złudny, nieistniejący, a podejrzewam, że podpowiadany przez tych, którzy chcą odwieść nas od więzi, które nas tworzą. Bezkrytyczne bronienie ‘twórcy’-grafomana, bo ‘patriota’ i ‘nasz’, jest czymś w rodzaju odpowiadania na enuncjacje księdza Lemańskiego nt. katolickiej bioetyki poprzez nauczenie się na pamięć wszystkich zwrotek ’Barki’. To nie o to chodzi! Teraz trzeba o wiele więcej! Złudne jest wrażenie, że mamy wybór pomiędzy ‘bardem’ zawodzącym o ‘czaszkach majora Łupaszki’ a muralem Karola Radziszewskiego przedstawiający duszne majaki podstarzałego pederasty o powstańcach warszawskich, pomiędzy ‘patriotyczną’ tandetą a mrożkowym ‘wybili, panie, wybili’. W taki wybór pragną wepchnąć nas ci, którzy chcieliby, byśmy zapomnieli, że istnieje sztuka dobra, a zarazem z głębi polskości, by sięgnąć po pierwsze z brzegu nazwiska twórców: Jerzy Kalina, Henryk Mikołaj Górecki (a jest jeszcze wielu innych, także żyjących). Tak, ale to prawdziwe talenty i prawdziwi twórcy.

Ktoś, kto sięgał po gitarę w latach osiemdziesiątych czy siedemdziesiątych, by coram publico śpiewać pieśni podniośle-patriotyczne, narażał się nieraz na realne niebezpieczeństwa. Była to zresztą bardziej czynność symboliczna, a mniej twórczość artystyczna (cokolwiek by taki twórca o sobie mniemał). ‘Bard’ Polski lat 70-80 XX w. to nie Homer, ani piewca Psa Kowala – operował w nowoczesnym społeczeństwie, które nie potrzebowało protez pamięciowych czy moralnych, ale głosu wyrażającego zdanie milczącej większości. Dlatego ważne było to, co robili artyści w kościołach p.w. św. Stanisława Kostki i pw. św. Krzyża w Warszawie. Ale to, co było społecznie potrzebne wówczas, już zdążyło się zdewaluować. Czy teraz też jesteśmy pozbawieni swego głosu do tego stopnia, że musimy powierzać go w ręce ‘bardów’ (dodajmy, nienajlepszych)? Od dwóch dekad to, co ważne dla Polski, dokonuje się nie wysiłkiem pożal się Boże ‘twórców’, lecz w wyniku walki politycznej. Dzięki czemu dr Szwagrzyk dokonał tego, czego dokonał? Wysiłkiem i staraniem własnym, ale też dzięki temu, iż działa w ramach instytucji państwa. Jako ‘czynnik społeczny’ nie mógłby liczyć ani na wsparcie Instytutu Ekspertyz Sądowych, ani na pomoc specjalistycznych laboratoriów analizujących DNA, ani na dostęp do akt bezpieki, nie mógłby liczyć na zgodę władz śledczych na ekshumacje (tak, jak to było w latach dziewięćdziesiątych z podobnymi inicjatywami). Działając jako ‘czynnik społeczny’ mógłby co najwyżej zebrać kilka wdowich groszy. Obojętność społeczeństwa? Czyli czyja? Nasza!

Zastanówmy się teraz, czy musimy ciężką pracę dra Szwagrzyka i nasze podatki łączyć w jednym pakiecie z niedobrą piosenką? Czy nie wystawiamy tej ciężkiej pracy na pośmiewisko? Zastanówmy się, co nam służy? – czy nie jest oczywiste, że potrzebujemy CZYNÓW – DZIEŁ, NA KTÓRE NIE MA ODPOWIEDZI? Takimi czynami są nie tylko dokonane identyfikacje szczątków naszych bohaterów, ale też III Symfonia albo Pieśń Rodzin Katyńskich. Skoro mamy prawo wyboru, wybierajmy dzieła, których nie można bez zhańbienia się skrytykować.

 

 

 

[P.S. I] Uwagi te zamieszczam świadom faktu, iż niewiele osób je przeczyta, a jeszcze mniej będzie chciało komentować. Nie bez znaczenia jest okoliczność, że przez parę dni nie będę zaglądał na tę stronę. Jeżeli zatem ktoś chce dołączyć swoje zdanie, to proszę nie liczyć na szybką odpowiedź, a wypisywanie personalnych pretensji albo w ogóle głupot proszę sobie darować.

[P.S. II] dodatkowe lektury "z pola walki"

http://osiejuk.salon24.pl/529427,w-niewoli-u-mistrza-ildefonsa

http://eska.salon24.pl/529286,ten-durny-stary-bard-albo-wzmozonym-moralnie-i-artystycznie

 http://coryllus.salon24.pl/529633,o-szklanych-pagorkach-na-ktorych-siedza-emeryci

FRD
O mnie FRD

felis domesticus, a czasem silvestris

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura