z netu
z netu
g.host g.host
1689
BLOG

"Paradoks Pawłowicz"

g.host g.host Polityka Obserwuj notkę 25

Za nami tydzień pełen żalu. Najpierw żaliła się poseł Grodzka, następnie poseł Pawłowicz, a do wtóru przygrywali im partyjni koledzy z obu ugrupowań i cała rzesza prawicowych i lewicowych blogerów. A co w tym wszystkim do diabła chodzi?

Zaczęło się od tego, że Pawłowicz – umówmy się, w sposób wyjątkowo wulgarny - zakwestionowała kobiecość Grodzkiej. No cóż, zagadnienie być może faktycznie jest dość kontrowersyjne, jednak nie za bardzo potrafię zrozumieć, dlaczego Pawłowicz aż tak bardzo zależało, żeby posłankę Ruchu Palikota upokorzyć. Powtarzając nieco za znanym komikiem, Abelardem Gizą „ Jak smutne i puste życie musi mieć człowiek, którego wnerwia to, w co kto wkłada swojego fiuta”. Ja z tego miejsca chciałbym z kolei zakwestionować kobiecość posłanki Pawłowicz, ponieważ stanowczo pozbawiona jest ona sztandarowych kobiecych cech, takich jak empatia, współczucie, czy choćby ta odrobina kultury. Typowo chłopski żart. Typowo chłopskie chamstwo. Do tego dodać trzeba fakt, że jako bezdzietna stara panna wymyka się z pisowskiego kanonu „prawdziwej kobiety”. Ale w gruncie rzeczy przepychanka o to, kto jest bardziej kobiecą kobietą w tym towarzystwie, wygląda nieco komicznie. Dorzućmy do tego jeszcze Annę Sobecką i będziemy mieli na tapecie esencję sejmowej urody.

Tym niemniej nowa Gwiazda PiS wypowiadała swoje własne zdanie, zasadniczo nieszczególnie formalnie, bo podczas swojego wykładu, a nie wprost do kamery. Ktoś to nakręcił, posłał w eter i afera. Ruch Palikota rozpoczął błyskawiczną akcję autodestrukcji, głosząc wszem i wobec, że sprawę kieruje do sądu, bo nie może pozwolić na faszystowskie zachowania. Błagam. Wolność słowa to wolność słowa. Zrozumiem, jeśli Grodzka wystąpi przeciwko Pawłowicz do sądu, w postępowaniu cywilnym przeciwko nawet nie tyle zniesławieniu, co obrazie czci. Bo umówmy się, skoro da się w tym kraju obrażać coś tak enigmatycznego, jak uczucia religijne, to cześć da się obrazić również. A już to gadanie o faszyzmie to czysta komedia. Akurat spośród wielu przywar tego systemu, obrażanie innych zajmuje dość odległe miejsce w skali podłości. Sprowadzanie faszyzmu do chamskich odzywek i chamskich odzywek do faszyzmu świadczy o tym, że Palikot powinien na jakiś czas odstawić marihuanę.

Inna sprawa, że tak naprawdę, to sama Grodzka najbardziej się wystawia na strzał, paradując po sejmie i udając kobietę. Tak, intencjonalnie używam sformułowania „udając”. Bo żadna kobieta się tak nie zachowuje. Żadna kobieta tak idiotycznie swojej kobiecości nie podkreśla. Żadna w sejmie nie udziela wywiadów bulwarówkom, opowiadając o swoim życiu intymnym, o sukienkach, fryzurach, paznokciach. Często jest tak, że neofici są drażniąco konserwatywni w swym nowym wyznaniu. Z Grodzką jest podobnie.

Jeszcze większą krzywdę byłemu posłowi, a obecnie posłance Ruchu Palikota czynią jej partyjni koledzy i inni lewicowi posłowie. W swym absolutnym oderwaniu od rzeczywistości posuwają się do stwierdzeń tak idiotycznych, że aż budzących agresję. Ostatnio Kalisz, którego nawet lubię za swadę i dystans, stwierdził, że „Anna Grodzka jest wybitną polityczką”. ŻE CO? Pomijam już nawet tę idiotyczną, ale ostatnio popularną manierę „skobiecania” męskich wyrazów, ale do diabła, w powojennej Polsce nie było ani jednego wybitnego polityka. Nie jest taki Tusk, nie jest Kaczyński, nie był nawet Wałęsa, którego można uznać za wybitnego działacza solidarnościowego, ale na pewno nie polityka. Tymczasem Grodzka rzekomo wybitna ma być. To za co, ja się pytam? Bo takiego zrobiła dla sejmu, prócz wprowadzenia odrobiny tęczowego kolorytu? Czy to, że ktoś sobie obciął fiuta od razu świadczy o wybitności? Bo Grodzka póki co nie jest znana z czegokolwiek innego.

Jeszcze dalej w głąb zagajnika absurdu wkracza sam Palikot, który widzi w Grodzkiej przyszłego wicemarszałka sejmu. Przepraszam, a kompetencje? Mamy tutaj chyba do czynienia z działaniem typu „wypchnijmy transika na wysokie stanowisko, pokażmy, że w Polsce takie rzeczy są możliwe”. I w ten oto sposób Grodzka – człowiek o niewątpliwie trudnym życiu, rzucona jest na pożarcie prawicowym sępom. Ale w imię czego? Może Palikot chce wstawić swoją posłankę na tory wielkiej polityki, by jako lokomotywa pociągnęła wagonik wypełniony niemrawymi i mało kompetentnymi posłami swego Ruchu? Grodzka powinna to uciągnąć, wszak ciężar gatunkowy zbieraniny Palikota wciąż oscyluje w granicach wartości osiąganych przez europaletę styropianu.

I na tym by się ten tekst skończył, gdyby nie to, co nastąpiło później. Wszelkiego rodzaju lewicowe środowiska, a także część tych z nieformalnego środka sceny politycznej, rzuciła się na Pawłowicz, jak stado głodnych wilków. Na Facebooku pojawiły się memy, kreatywne umysły internetowych trolli generowały kolejne niewybredne żarty. Słowem, poczęstowano posłankę Pawłowicz piwem, którego sama sobie nawarzyła. I trzeba przyznać, że zniosła to dzielnie.

W przeciwieństwie do całej reszty szloch-prawicy. Pisowskie środowisko zawrzało. Blogerzy przytulili się do swych klawiatur i zaczęli pisać, pisać, pisać. Że to hańba, że skandal. Że obraża się Pawłowicz tylko dlatego, że wyraziła własne zdanie. Że to łamanie wolności słowa i takie tam pierdoły. I tutaj docieramy do czegoś, co w logice nosi miano paradoksu. Na nasze potrzeby nazwałem go „Paradoksem Pawłowicz”. Czyli posłance Pawłowicz wolno obrzucać błotem Grodzką, ponieważ gwarantuje jej to wolność słowa. Natomiast samej Pawłowicz obrzucać błotem nie wolno. Nic złego nie zrobiła. Korzystała jedynie z dobrodziejstw wolności słowa.

„Paradoks Pawłowicz” tak naprawdę stosowany jest w PiSie od dawna. Bezdomny obrażający prezydenta z PiS winien jest obrażania prezydenta, a komputerowy geek obrażający prezydenta z PO wyraża jedynie swoje zdanie. Brak dowodu na kłótnie Protasiuka z Błasikiem oznacza, że nie miała ona miejsca, a brak dowodów na wybuch Tupolewa oznacza, że owszem, miał on miejsce. Takie przykłady można mnożyć i potęgować.

Myli się jednak ten, kto uważa, że „Paradoks Pawłowicz” to domena jedynie PiSu. W Ruchu Palikota również posługują się tego typu retoryką. Bo przecież z jednej strony do krwi ostatniej kropli z żył bronić będą godności homoseksualistów, w imię faktu, że nie wolno z nikogo szydzić z uwagi na orientację seksualną. A z drugiej nie mają problemu z tym, by obrażać ludzi przez wzgląd na ich wiarę. Katole, zacofańcy, ciemnota. Tego typu sformułowania na co dzień pojawiają się w ustach posłów Ruchu. Oczywiście, ja - jako stanowczy antyklerykał, a także osoba o antyreligijnym nastawieniu - również  niekiedy posługuję się taką retoryką, ale do diabła, nie jestem hipokrytą. Wysyłam komunikat w świat i nastawiam się na to, że ktoś mi ten komunikat zwróci. Dlatego nie obrażam się na tych, którzy chcą mnie obrazić. Dlatego nigdy bym nie nazwał kogoś faszystą tylko dlatego, że rzucił pod moim adresem kilka ordynarnych słów.

Obrona godności osobistej i wolność słowa zdają się być dwiema nadrzędnymi wartościami w demokracji. I dlatego właśnie spodziewam się, że pod tym tekstem otrzymam dwakroć więcej wyzwisk, niż zwykle. Standardowo ze strony prawicy – w imię wolności słowa. A także, co stanowi zjawisko daleko rzadsze, ze strony lewicy – w imię obrony godności osobistej.

 

Twitter

g.host
O mnie g.host

Banuję tylko za pomocą argumentów

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka