Gdy parę dni temu na pierwszej stronie Rzepy zobaczyłem zdjęcie gołego sutka, artykuł o gołych stopach, a dziś informacje, nie o pielgrzymce, ale o koncercie Madonny, pomyślałem że skoro Cywilizacja Życia podbiera tematy Cywilizacji Śmierci, to czemu nie miało by być odwrotnie. I rzeczywiście tak chyba jest, i to nawet od dawna, ot, choćby Madonna na krzyżu, genitalia na krzyżu, czy wreszcie na krzyżu żaba, rere kum, rere kum, bęc.
Ktoś powie, że sutek własnością jest ogółu nie tylko Cywilizacji Śmierci, przecież wszyscy jesteśmy ssakami, a niektórzy z Cywilizacji Życia to seks uprawiają na bosaka i nawet dla przyjemności. No ale przecież takowo i krzyż jest jeden, nasz wspólny. Bo nawet jeśli nie „Wszyscy jesteśmy Chrystusami” – jak chce Koterski, to na pewno jesteśmy Chrystusem narodów. A więc i Żydem. Krzyż towarzyszyć ma nam od zarania i nie tylko nam ale całej naszej cywilizacji, krzyż był i jest wszędzie, krzyż w domach, w szpitalach, urzędach, na drogach, w szczerym polu, czy środku miasta. Krzyż jest więc naszym dziedzictwem i chcieliśmy go wpisać do eurokonstytucji. Skoro więc krzyż odziedziczyliśmy, krzyżem tym zajmie się popkultura w myśl popkulturowej triady najpierw z dziedzictwa czerpiemy, potem je ośmieszamy, a potem ośmieszamy nasze ośmieszanie, i co najważniejsze, na wszystkim tym zarabiamy. Krzyż ma więc swoją legendę, a trzeba mieć swoją legendą - jak pisze popkulturowy Coehlo popkulturalnie z dziedzictwa czerpiący. Dalej krzyż jest prowokacyjnie ośmieszany – jak, pewnie nawet mimowolnie, ośmiesza go Madonna i na krzyżu żaba, żeby wreszcie ośmieszanie krzyża ośmieszyć – na czym bazuje Saha Baron Cohen. Gdy więc najnowsza Masłowska drwi z popkultury, co niezdrowe podnieca konserwatywnych naszych jesiotrów, nie robi nic innego, jak wpisuje się, w od dawna rozpisany, scenariusz, gdzie samośmiesznie jest tylko etapem niekończącej się karuzeli z Madonnami.