Gargangruel Gargangruel
3368
BLOG

Czy JOWogłowie daje się leczyć?

Gargangruel Gargangruel Polityka Obserwuj notkę 46

 Czy wiecie co jest bożkiem jowistów?  Przed czym klęczą i biją pokłony?

To Bierne Prawo Wyborcze - właśnie tak - wielkimi literami. Czasami myślę, że to nawet nie prawo, a Bierny Przymus Wyborczy, bo wszak każdy powinien starać się zostać posłem, aby demokracja w pełni zatriumfowała. Wszelkie uwagi, że mnie to nie interesuje, wywołują efekt podobny do puszczenia bąka w towarzystwie. Oczywiście w towarzystwie jowistów.

Nie ma nic ważniejszego niż to prawo i nigdy nie będzie, bo jest ono solą ziemi i kwintesencją jowizmu. Bez niego jowizm traci rację bytu.

A co jest demonem jowistów? Czego boją się i nienawidzą szczerze i najbardziej?

To „partiokracja” zwana też „mafiokracją”, która jest źródłem wszelkiego złego dla żyjących w niej niebożąt. Nie ma zatem nic dziwnego w tym, że jowiści z całych sił walczą o Bierne Prawo Wyborcze i zwalczają partiokrację, a Światłem i Wzorcem jest dla nich JOW Brytyjski.

Jak wiadomo JOW Brytyjski zaspokaja jowistów w pełni, bo daje im PEŁNE bierne prawo wyborcze i – jednocześnie – jest impregnowany na partiokrację. Tak już ma – z definicji.

 

Rozumiem takie stanowisko jowistów. Jest ono spójne i racjonalne z ich punktu widzenia.

Dlatego, sądzę, nie będą mieli oni żadnego problemu w wytłumaczeniu mi kilku zjawisk, które mają miejsce w brytyjskim systemie wyborczym, a których ja – w świetle jowizmu – ni w ząb zrozumieć nie potrafię.

Mam przed sobą wyniki ostatnich 4 wyborów w Wielkiej Brytanii z lat 2001, 2005, 2010 i 2015. W wyborach uczestniczyło odpowiednio 26,4 - 27,2 – 29,7 – 30,7 mln obywateli. Wybierali oni 659 – 646 – 650 – 650 parlamentarzystów spośród 3284 – 3487 – 3720 – 3921 kandydatów. A kandydatów niezależnych, czyli tych, którzy realizowali w pełni swoje Bierne Prawo Wyborcze, było odpowiednio 145 – 195 – 187 – 184. Dodam, że wliczyłem w to już wszystkie partyjki, które wystawiały 1 kandydata.

Przypomnę, że w Wielkiej Brytanii jest ponad 45 milionów uprawnionych do głosowania. Załóżmy, że Bierne Prawo Wyborcze ma najmarniej 30 milionów obywateli i NIE MA więcej chętnych do Izby Gmin niż 200? Nawet nie 650, bo tyle jest miejsc w parlamencie?

Co powoduje tak niską aktywność obywateli najstarszego systemu JOW na świecie? Przecież nie problemy z rejestracją, która jest banalnie prosta. Jak to wytłumaczą polscy jowiści?

Ja, na własny użytek, stworzyłem teorię, że jest ich tak mało, bo bardzo trudno jest dostać się do Izby Gmin jako niezależny kandydat. Przez 65 lat udało się to tylko 13 razy.

 

Przechodząc na polskie podwórko zauważmy, że mamy mniej wyborców, to i kandydatów niezależnych też pewnie byłoby mniej. Proporcjonalnie szacując wychodzi około 120.

I po to, aby 120 osób, raz na 4 lata, mogło sobie pokandydować, mamy zmienić Konstytucję?

 

Przejdę do następnego zjawiska, którego nie mogę zrozumieć w świetle zasad jowizmu. Tu przypadek jest cięższy, bo nie udało mi się dopasować żadnej teorii – nawet na własny użytek. Wracam do danych z wyborów, o których wyżej wspomniałem.

Otóż 4 największe partie wystawiły w tych wyborach następujące ilości kandydatów: konserwatyści 643, 630, 631, 647 – laburzyści 640, 627, 631, 631 – liberalni demokraci 639, 626, 631, 631 – UKIP 428, 496, 558, 624.

Jak to się dzieje, że są członkowie partii, różnych partii, którzy zgłaszają się do wyborów w okręgu, w którym dostaną lanie, bo ich partia dostaje tam lanie od wojny burskiej, zamiast zgłosić się do wyścigu tam, gdzie wygraliby w cuglach?

Dlaczego nie ma po kilku kandydatów partii w okręgu „bezpiecznym”?

Dlaczego kandydaci, zwłaszcza młodsi, startują w kolejnych wyborach w innych okręgach, zwykle coraz lepszych?

Dlaczego na zwolnione przez emerytowanego posła miejsce nie ma kolejki chętnych?

W jaki sposób dokonuje się „prawybór” kandydata w takim okręgu? Losują? Grają w karty? Siłują się na rękę?

Nie mogę tego rozgryźć. Można by, wprawdzie, pomyśleć, że „ktoś” tym steruje i kieruje. Ktoś tam w tych partiach pilnuje ruchu, ale to – oczywiście – w JOW-ie Brytyjskim jest niemożliwe, bo wyznaczanie przez partię posłów do parlamentu to mafiokracja w najczystszej postaci, a – jak wiemy – system JOW to wyklucza. I kółko się zamyka, a ja nie rozumiem.

 

Gdyby się jednak miało okazać, że partie w Wielkiej Brytanii mają coś do powiedzenia w sprawie kandydowania z ich ramienia do Izby Gmin, to czym by się to różniło od systemu w Polsce?

 

I jeszcze jedna uwaga. Misjonarze jowizmu wprowadzili niesłychany bajzel pojęciowy do dyskusji o systemie wyborczym w Polsce. Nie ma czegoś takiego jak ordynacja większościowa czy proporcjonalna.  W Konstytucji nie ma ani słowa o ordynacji. To wybory są proporcjonalne bądź nie.

W dawnej Polsce ordynacjami nazywano zbiory przepisów prawnych uzupełniających generalne normy prawne i stąd ordynacja wyborcza to tradycyjna nazwa ustawy regulującej całokształt zasad, procedur i instytucji związanych z przygotowaniem, przeprowadzeniem i ustaleniem wyników wyborów.

Polski system wyborczy jest dobry, natomiast ordynacja wyborcza jest do dupy i jeszcze gorzej. Pracowicie psuła ją cała polska, przepraszam za brzydkie słowo, klasa polityczna.

Ale to tylko ustawa i można ją prosto zmienić. Natomiast trzeba bardzo uważnie patrzyć na ręce tym, którzy to będą robili. Może nawet trzeba się na koniec upomnieć o referendum, aby ją zatwierdzić.

Gargangruel
O mnie Gargangruel

Jestem z Pragi. To widać, słychać i czuć.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka