Ledwie parę lat temu imię Marka Petrusewicza nadano jednej z wrocławskich ulic, październikową rocznicę pływackiego rekordu świata uczczono uroczystościami, spektaklami, audycjami.
Tymczasem odwiedzających w Zaduszki miejsce spoczynku jednego z najbardziej zasłużonych wrocławian witała przyklejona do mogiły kartka z napisem: „Grób przeznaczony do likwidacji”. Bo kilka miesięcy temu minęło dwadzieścia lat od pochówku, a na konto administracji cmentarza nie wpłynęła odpowiednia należność…
Ośrodki utylizacji zwłok
To, że utrzymywanie nekropolii wiąże się z kosztami, jest rzeczą oczywistą. Znany też jest problem braku miejsc na cmentarzach. Jednak dla ludzi wychowanych w cywilizacji śródziemnomorza skazywanie grobów na likwidację natychmiast po ich dwudziestej rocznicy – jest faktem wstrząsającym.
Dla chrześcijan cmentarz jest obszarem należącym do kategorii sacrum. Lecz obowiązujące dziś w Polsce rozwiązania prawne miejsca wiecznego spoczynku przekształcają w ośrodki utylizacji zwłok.
Likwidowanie grobów jest szczególnie bolesne wtedy, gdy chodzi o mogiły osób dla Polski wyjątkowo zasłużonych. We Wrocławiu naklejki informujące o przeznaczeniu do likwidacji pojawiły się także na okazałych nagrobkach ludzi, którzy wnieśli ogromny wkład w budowę polskiej kultury narodowej Ziem Zachodnich.
Zapomniany bohater
Marek Petrusewicz był nie tylko jedną z najwybitniejszych postaci w historii polskiego sportu. Zasłużył się też ogromnie w walce o niepodległość naszego kraju. Film Jerzego Krzystka „80 milionów” całkowicie pomija jego rolę w uratowaniu funduszy Solidarności.
A historyczna prawda jest taka, że bez kluczowej roli Marka Petrusewicza całej tej operacji w ogóle by nie było. Już w grudniu 1981 dowiedziało się o tym SB, które zemściło się na Petrusewiczu, drogą wyrafinowanych represji niszcząc mu zdrowie i przyspieszając jego śmierć.
Teraz nie chcą tego pamiętać inni uczestnicy akcji „ratowania 80 milionów”, milczą o niej i twórcy i bohaterowie głośnego filmu oraz autorzy większości poświęconych tym wydarzeniom książek. Przypuszczam, że nikt z nich nie zrobi nic, by grób M. Petrusewicza przed zlikwidowaniem ocalić.
Ludzie, tak bardzo troszczący się o swoje kariery, nie zawsze lubią się dzielić zasługami. Szczególnie wtedy, gdy niegdysiejszym towarzyszom walki przyszło za ich sukcesy zapłacić wysoką cenę. I kiedy leżą już w grobach.
Na przekór barbarzyństwu
Żyjemy w czasach odchodzenia Europy od swych europejskich korzeni. Na kolejnych obszarach zwycięża barbarzyństwo. Zwykle okraszone unijnoeuropejską frazeologią. Nawrotowi tego barbarzyństwa musimy przeciwdziałać. W tym przypadku – walcząc o ludzkie prawo dotyczące mogił. A póki go nie ma – zbierając pieniądze na opłaty przedłużające istnienie grobów.