Gazeta Obywatelska Gazeta Obywatelska
509
BLOG

Henryk Pawlikowski - W pętli długu

Gazeta Obywatelska Gazeta Obywatelska Gospodarka Obserwuj notkę 1

Chętniej zadłużamy się niż oszczędzamy na planowane wydatki. Zobowiązania gospodarstw domowych przekraczają zgromadzone oszczędności o blisko 20 mld zł.

 

Statystyczny polski dłużnik to mężczyzna w wieku ok. 45 lat, najczęściej mieszkaniec województwa mazowieckiego lub śląskiego, zadłużony na ponad 5 tys. złotych. Rekordziści borykają się z długami liczonymi w dziesiątkach milionów złotych.

 

Choć dłużników przybywa, tempo ich przyrostu nie zwiększa się. Osłabienie w gospodarce przyczyniło się do zastopowania akcji kredytowej.

W przypadku zadłużonych firm, średnia wysokość długu jest wielokrotnie wyższa i sięga 25 tys. zł. Na szczycie listy najbardziej zadłużonych firm znajdziemy firmę z Mazowsza – jej niespłacone zobowiązania to prawie 83 mln zł.

 

Jest taki dzień

Niedziela 17 listopada, czyli Dzień bez długów to inicjatywa, która w Polsce dopiero zaczyna pączkować. W tym roku mamy jej piątą edycję. Najistotniejsze jest zwiększenie naszej wiedzy ekonomicznej, sprawdzenie stanu swojego zaległego zadłużenia, zadbanie o swoje finanse i najważniejsze – właściwa ocena, czy nie wpadamy w nadmierne zadłużenie.

Dzień bez długów jest okazją, która powinna skłaniać do myślenia o tym, w jaki sposób gospodarujemy swoimi pieniędzmi i czy kierujemy się rozsądkiem w podejmowaniu decyzji o zakupie towarów lub usług – powiedział prezes Biura Informacji Gospodarczej (BIG).

 

Dłużników przybywa

Z danych z Rejestru Dłużników BIG wynika, że 6 proc. to niesolidni dłużnicy, czyli tacy, którzy nie spłacają swoich zaległych zobowiązań przez dłużej niż 60 dni. W rejestrach dłużników jest 2,3 mln Polaków.

Część z nich to ludzie, którzy nie potrafili poradzić sobie z małym zadłużeniem i teraz borykają się z kolosalnymi odsetkami. Inni wpadli w pułapkę lichwiarskich pożyczek.

Łączna kwota zaległych płatności wynosi obecnie około 39 mld zł, które tylko w ciągu ostatnich trzech miesięcy wzrosło o pół miliarda złotych. Zobowiązania te wynikają m.in. z niezapłaconych rachunków za energię elektryczną, gaz, usługi telekomunikacyjne, czynsz za mieszkanie, alimenty, pożyczki, a także z niespłacanych rat kredytów konsumpcyjnych oraz hipotecznych.

Przykładem nasilającego się kryzysu są coraz większe zaległości w uiszczaniu opłat mieszkaniowych. Tych rachunków nie płaci w terminie ponad 2 mln użytkowników mieszkań. Ich średni dług to ok. 1,1 tys. zł na głowę. Rok temu średni dług nie przekraczał ok. 900 zł na głowę.

Wśród zalegających z opłatami ok. 600 tys. to długotrwali dłużnicy, niepłacący przez ponad trzy miesiące, ale jest kilkanaście tysięcy takich, którzy nie płacą od przeszło dwóch lat. Dłużników ciągle przybywa i mają do spłacenia coraz więcej, co pokazują choćby informacje z izb komorniczych – w sumie komornicy w 2012 r. zajęli za długi 4,5 mln kont bankowych, o 20% więcej niż w 2011 r.

 

Ponura przyszłość

Ludzie są bardzo często bez źródeł utrzymania, do końca się bronią, sprzedają, co mogą – przykładowo ślubne obrączki. Ale ich przyszłość jest ponura: wkrótce proces, sądowy nakaz zapłaty, a potem komornik, co grozi nawet utratą bronionego z determinacją mieszkania. Nic na to nie mogą poradzić. Są po pięćdziesiątce, lepszej pracy więc już nie znajdą, drżą tylko, by nie utracić tej, którą mają. Zwykle przestali gdziekolwiek wyjeżdżać, jedyną formą rekreacji są piesze spacery. Nie chcą się przyznać, że w dojrzałym wieku, gdy powinni być u szczytu kariery, stali się bankrutami. Nikogo do siebie nie zapraszają, a spotkanym na ulicy znajomym mówią, że jakoś sobie radzą. Wolą cierpieć po cichu.

 

Stowarzyszenie Poszkodowanych

Pan Roman z Poznania nie milczy. Wybrał inną metodę. Chętnie opowiada o tym, co go spotkało, założył nawet Stowarzyszenie Poszkodowanych przez System Bankowy. Chce żyć i walczyć z bankami. – Jest stare powiedzenie definiujące słowo bank. To instytucja, która daje ci parasol w dzień słoneczny, ale gdy spadnie pierwsza kropla, niezwłocznie go zabiera – mówi, nazywający przypadki samobójstw ludzi obciążonych długami śmiercią z ukredytowienia.

Jego zdaniem, bank kilka lat temu zastawił na niego pułapkę. – Zacząłem budowę pasażu handlowego. Gdy czekałem na przelanie trzeciej raty kredytu na budowę, bank przysłał pismo, że „nie widzi możliwości ekspozycji trzeciej raty”. Z tych pieniędzy miałem zapłacić wykonawcom robót wykończeniowych. Pewien facet powiedział mi wtedy: niech już pan nic nie robi, bo ten budynek trafi do mnie – wspomina pan Roman, który uważa, że padł ofiarą przemyślanego działania mającego wpędzić go w długi i pozbawić nieruchomości.

 

Wadliwe prawo

Wielu dłużników za przyczynę swoich kłopotów uznaje działania banków. W istocie, często traktują one klientów bezwzględnie, rozwiązując z nimi umowy kredytowe niekiedy zaledwie po dwóch miesiącach niepłacenia rat lub płacenia ich w niepełnej wysokości – a czasami bez żadnego wyraźnego powodu.

Bankom na takie działania pozwala art. 75 prawa bankowego, przepis o wyraźnie antyspołecznym charakterze. Niestety, wygląda na to, że długo jeszcze będzie on obowiązywał, ponieważ żadne ugrupowanie nie planuje jego zmiany. Artykuł ten jednostronnie oddaje bankowi prawo decydowania o losach kredytobiorców.

To bank ma bowiem prawo swobodnej oceny, czy jego klient utracił zdolność kredytową czy nie, a także, czy jest zagrożony upadłością, co pozwala na zerwanie z nim umowy kredytowej w ciągu tygodnia. Dla przykładu na mocy art. 75 bank może nam zrujnować życie, żądając zwrotu całej sumy, wraz z odsetkami, pożyczonej na mieszkanie (co oznacza oczywiście konieczność wyniesienia się z lokalu), nawet jeśli wszystkie raty płacimy w terminie co do grosza. Wystarczy, jeśli urzędnicy otrzymają informację o spadku naszych zarobków, jakichś kłopotach finansowych lub o kredycie zaciągniętym za pomocą karty. Wtedy bowiem bank, wedle własnych procedur,  może uznać, że nasza zdolność kredytowa jest już niewystarczająca jak na wielkość pożyczonej nam sumy i w ciągu miesiąca zakończy z nami współpracę.

Wydaje się oczywiste, że w sprawach tak ważnych, decydujących niekiedy o przyszłości kredytobiorców, powinny obowiązywać bardzo precyzyjne ustalenia, regulujące konkretnie (co do grosza lub co do procenta pożyczonej kwoty), jakie zmiany sytuacji klienta uprawniają do rozwiązania z nim umowy. Tymczasem w praktyce zależy to od widzimisię pracowników banku.

 

Naciągacze

Nie wszyscy dłużnicy wpadli w kłopoty na skutek czynników losowych, takich jak kryzys czy utrata pracy. Nie brakuje zwykłych naciągaczy, którzy świadomie wykorzystują wszelkie możliwości, byle tylko nie płacić wierzycielom. Znany jest przykład braci, przedsiębiorców mających dług wobec Warszawy wynoszący 26 min zł. Jeden z nich przekazał drugiemu dom, który miał być zlicytowany na poczet jego długów. Ciekawe, że w tym przypadku organy ścigania zapomniały o art. 300 kodeksu karnego, mówiącym: „Kto, w razie grożącej mu niewypłacalności lub upadłości, udaremnia lub uszczupla zaspokojenie swojego wierzyciela przez to, że usuwa, ukrywa, zbywa, darowuje, niszczy, rzeczywiście lub pozornie obciąża składniki swojego majątku, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”.

 

Zadłużeni na amen

Pierwsza pięćdziesiątka największych dłużników ma długi przekraczające 692 mln zł – to 1,8 proc. wszystkich niespłaconych zobowiązań Polaków. Na pierwszym miejscu niechlubnego zestawienia znajduje się osoba pochodząca z województwa mazowieckiego, której zaległy dług wynosi ponad 108 mln zł. Pocieszający może być jednak fakt, że zaległości to nadal stosunkowo małe kwoty, ponad 60% stanowią przeterminowane zadłużenie poniżej 5 tysięcy złotych.

 

Tańszy kredyt spłacany droższym

W im gorszej sytuacji jesteśmy, tym droższy kredyt weźmiemy. Banki powinny sprawdzać informacje za pomocą Biura Informacji Kredytowej, ale nie wszystkie instytucje finansowe to robią. Zawsze znajdzie się ktoś, kto udzieli kredytu. Z reguły na bardzo niekorzystnych warunkach.

Jeśli banki nie chcą dać pożyczki, to wyraźny sygnał, że już nie powinniśmy brać kolejnego kredytu. Często osoby, żeby spłacić tańszy kredyt, biorą o wiele droższy, wyżej oprocentowany. Potem sięga się po chwilówki, które mają kosmiczne poziomy oprocentowania. Moment opamiętania się przychodzi z reguły za późno. Ludzie nie potrafią się zmierzyć z problemem w odpowiednim momencie.

Zadłużeni klienci instytucji finansowych dzielą się mniej więcej po równo: połowa korzystała z usług parabanków, połowa z banków normalnych. A przecież w bankach pożyczki bierze trzy razy więcej Polaków niż w parabankach.

Do parabanków idą ludzie w gorszej sytuacji finansowej, którym żaden bank, zobowiązany do przestrzegania rekomendacji Komisji Nadzoru Finansowego, pożyczki nie udzieli. Parabanki natomiast chętnie pożyczą niemal każdemu – co sprawia, że potem ich klienci mają jeszcze większe kłopoty z oddaniem pożyczek.

 

Karty kredytowe

Największą częścią zadłużenia Polaków nie są zobowiązania długoterminowe, takie jak np. kredyty hipoteczne, kredyty mieszkaniowe. Polacy mają największe problemy z bieżącymi płatnościami na mniejsze kwoty.

Chodzi przede wszystkim o zobowiązania z tytułu kart kredytowych. Już co czwarty posiadacz kart kredytowych znajduje się na granicy zdolności obsługi zadłużenia i spłaca jedynie minimum wymagane przez bank. Prawie 8 proc. posiadaczy kart nie może sobie poradzić nawet z tym minimum. Ich sytuacja jest coraz bardziej dramatyczna. Obecnie ci, którzy regularnie spłacają całość zadłużenia w wymaganym terminie, najczęściej w ciągu 52 dni, aby uniknąć płacenia odsetek, stanowią niecałe 40 proc. Prawdziwy problem ze spłatą długów na kartach kredytowych zaczyna się wówczas, gdy ich posiadacze tracą pracę.

W latach 2008-2009 banki prowadziły bardzo nachalną politykę w zakresie kart kredytowych, oferując je bez żadnych ograniczeń. Dochodziło nawet do sytuacji, gdy przedstawiciele banków w czasie Świąt Bożego Narodzenia telefonicznie kierowali oferty do klientów. Absolutny szczyt liczby wydanych kart przypadł na rok 2009. Było ich na rynku 11 mln sztuk.

Banki zacierały ręce, bo produkty świetnie się sprzedawały. Jednak już wtedy było jasne, że niezdyscyplinowani finansowo Polacy będą szeroko korzystali z możliwości zadłużania się na karcie. Tak też się stało. Teraz banki usiłują za wszelka cenę odzyskać pieniądze od tych, którzy mają coraz większe problemy ze spłatami tych zadłużeń.

 

Konsolidacja przez hipotekę

Według danych Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, ogólna wartość zagrożonych kredytów mieszkaniowych wyniosła 6,9 mld zł, tj. prawie 11% wszystkich tego rodzaju kredytów. Dłużnicy często usiłują ratować swoją sytuację, dokonując konsolidacji zadłużenia w ramach zaciągnięcia nowego kredytu konsolidacyjnego. Takie rozwiązanie rozciąga w czasie spłatę kredytu, ale jednocześnie znacznie zwiększa wysokość poszczególnych rat. Z reguły też przy kredytach konsolidacyjnych banki chcą zabezpieczenia w postaci wpisu do hipoteki nieruchomości należącej do kredytobiorcy. Oznacza to, że w dłuższej perspektywie kredyt jest jeszcze większym obciążeniem, co przy utracie nawet części zarobków może oznaczać stratę mieszkania.

 

Spadek tempa zadłużania

To, co cieszy, to wolniejszy niż w poprzednich latach przyrost liczby osób mających problem z terminowym regulowaniem zobowiązań. Niestety, te osoby, które już wpadły w spiralę zadłużenia plus nowi dłużnicy będą sprawiać, że kwota zadłużenia ogółem będzie rosła – powiedział prezes BIG. Aby znaleźć się w BIG, co jest równorzędne z ograniczoną możliwością dalszego zaciągania zobowiązań np. w bankach, czy podpisania umowy na dostarczanie innych usług, wystarczy 200 zł zadłużenia, którego nie spłacaliśmy przez co najmniej 60 dni. Każdy z nas może raz na pół roku, za darmo sprawdzić, czy nie znajduje się na tej liście.

 

Dlaczego się zadłużamy?

Jest tak dlatego, że owoce wykonywanej pracy są zbyt nikłe, a obciążenia wynagrodzeń składkami i podatkami rosną. To, co dostajemy do ręki, pozwala nam na coraz mniej i dlatego trudno bez dodatkowych kwot utrzymać dotychczasowy poziom życia. Jeszcze nie nauczyliśmy się, że trzeba w takiej sytuacji np. przenieść się z dużego mieszkania do mniejszego, sprzedać samochód i ograniczyć inne wydatki, bo przyzwyczajenie do zdobytego poziomu życia wydaje się czymś trwałym. Dlatego właśnie „ratujemy” nasz poziom życia, kredytując się i zadłużając.

 

Świadomość finansowa

Pożyczanie pieniędzy np. w bankach, czy firmach pożyczkowych nie jest czymś złym. Chodzi o to, żeby robić to z rozwagą. Patrząc na nasze przychody i koszty życia codziennego, często nie zadajemy sobie pytania, czy będzie nas stać na spłatę dodatkowych obciążeń finansowych.

Część osób, które na skutek zbyt dużych zobowiązań ma problemy z płynnością finansową, zamiast zacisnąć pasa, posiłkuje się kolejnymi kredytami. Jak zawsze ofiarami banków są ich klienci – zazwyczaj w Polsce niedoinformowani i niedysponujący niezbędną wiedzą w tym zakresie. Nasza edukacja finansowa, niestety wciąż stoi na bardzo niskim poziomie. Próbujmy się dokształcać. Ale jeszcze więcej będzie zależało od sytuacji gospodarczej w Polsce. Jej poprawa to na ogół lżejszy los zadłużonych...

 

Dwutygodnik „Prawda jest ciekawa Gazeta Obywatelska” wydaje Solidarność Walcząca. Nasza redakcja mieści się we Wrocławiu, natomiast gazeta dostępna jest na terenie całego kraju. „Prawda jest ciekawa Gazeta Obywatelska” porusza tematykę społeczno-polityczną, kładąc szczególny nacisk na promocje idei solidaryzmu społecznego i uczciwości w przestrzeni publicznej. Zależy nam również na aktywności naszych czytelników, tak aby stać się miejscem działalności obywatelskiej ludzi, którzy nie odnajdują dla siebie przestrzeni w głównym nurcie, zarówno medialnym, jak i politycznym. Jesteśmy dwutygodnikiem, który nie tylko krytykuje i wytyka błędy władzy, instytucjom państwowym i osobom zaangażowanym w życie publiczne w naszym kraju, ale również przedstawia własne propozycje usprawnienia funkcjonowania państwa i obywateli w jego ramach. Nasz adres - gazetaobywatelska.info

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka