Zapowiadają z szumem wielkim jak P.Prof. Bartoszewski będzie udzielał lekcji przyzwoitości. W TVN dla nieprzyzwoitych Polaków.
Ot szczyt hipokryzji !!! Człowiek, który nazywa wyborców nie głosujących po jego myśli -"bydłem* .
Człowiek - który za rozliczne niemieckie stypendia, granty i nagrody stał się głosicielem przyjaźni Niemców i Polaków, który publicznie twierdził, że w czasie wojny bał się "więcej sąsiadów Polaków niż Niemieckiego oficera, który aresztował jedynie, gdy miał rozkaz".
Być może jest jedynym znanym mi ze słyszenia Polakiem, którego po krótkim pobycie w Oświęcimiu (Auschwitz) z niego legalnie wypuszczono A tam zginęli moi kuzyni, a nieliczni w ogóle byli Ci którzy KZ, Auschwitz - przeżyli.
Przeżyłem okupację i PW w Warszawie i pamiętam jak wszyscy Niemcy się od razu angażowali, gdy coś się działo. A przechodzenie obok uołnierzy czy oficerów zawsze mogło skończyć się legitymowaniem ,rewizją lub aresztowaniem.
TVN wprowadzając tego typu "lekcje przyzwoitości " myśli, że już wszyscy pamiętający tamte czasy wymarli ?
prawdę da się zakłamać ?.
Ja po wojnie - to wspominałem co widziałem naocznie i zapisałem wtedy tak:
Śmierć na ulicy
Jak dziś pamiętam
dzień był słoneczny
tej złotej polskiej jesieni.
Nagle huk strzałów,
wszyscy do okien
i stoją,bezsilni - wpatrzeni..
W dole ulica.
Biegnie ktoś, strzela.
Za nim żandarmów sfora.
Sypią się serie.
On kluczy skręca,
ale już uciec nie zdoła.
Z obu stron mury,
Nigdzie ni bramy,
żadnego nie ma ukrycia.
A oni bliżej.
Strzelają stale
i nagle pada - bez życia.
Choć setki osób
na śmierć patrzyły
bez siły , żeby mu pomóc.
Nie wie nikt kto On.
Matka się dowie,
gdy nie powróci do domu.
Ci co widzieli śmierć w dzień słoneczny,
W to popołudnie jesienne,
To tylko wiedzą, że zginął tu
Nieznany Żołnierz Armii Podziemnej.
Żydówka „wspomnienia okupacji”
Patrzyłem z okna na leżący w dole
targowy rynek - Plac Szembeka
i widziałem, wprost jak na dłoni,
polowanie - na człowieka.
Młoda dziewczyna z dzieckiem na ręku,
w jasnym płaszczyku na trzy ćwierci,
biegła pomiędzy straganami
próbując ujść od śmierci.
Dwóch wermachtowców , trzech żandarmów
goniło za nią w ścisku, tłoku
i już patrzącym się zdawało,
że uda się jej wymknąć z boku,
gdy wybiegając na ulicę
spotkała wprost „budę” niemiecką,
więc się cofnęła w targowisko,
wmieszała w tłum, a potem - dziecko
rzuciła komuś na straganie,
gdzie gruba przekupka natychmiast,
schowała je między ubranie.
Patrzyłem dalej, widzę niemcy
teraz taktykę swą zmieniają.
Jeden się schował na ulicy,
a inni idą - naganiają.
Dziewczyna więc się cofa , kluczy.
Chciałbym ją ostrzec, wskazać drogę.
Widzę , gdzie żandarm się zaczaił,
lecz z okna zrobić nic nie mogę.
I tak - złapali ją po chwili,
gdy chciała wybiec na ulicę.
Potem w samochód ją wsadzili,
a później , strzał był - w potylicę.
Mignął mi skrawek czyjegoś życia.
Pamiętam go i widzę ostro,
choć nie wiem nawet - żyje dziecko?
Czy była matką mu , czy siostrą.