geopolityka geopolityka
552
BLOG

Ukraina, polski Chamberlain i rosyjski gambit

geopolityka geopolityka Polityka Obserwuj notkę 1
 
  
  dr Leszek Sykulski
 
„Polski Chamberlain”
Minister spraw zagranicznych RP Radosław Sikorski, wracający z Kijowa do Warszawy z wynegocjowanym porozumieniem opozycji ukraińskiej z prezydentem Wiktorem Janukowyczem, przypominał nieco groteskową postać Arthura Neville Chamberlaina z 1938 r., który przywoził „pokój”. Niestety ani pogróżki polskiego ministra wygłaszane pod adresem parlamentarnej opozycji ukraińskiej, ani emocjonalny przekaz polskich mediów prorządowych nie służą niczemu więcej niż tylko potrzebom zbliżającej się kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego.
 
Wynegocjowany w Kijowie układ przysłuży się dalszym podziałom politycznych na Ukrainie. W pewnym sensie związał ręce parlamentarnej opozycji, która poprzez układ z Wiktorem Janukowyczem, skompromitowanym rozlewem krwi, straciła sporo ze swojej wiarygodności w oczach tłumów na Majdanie. Wzmocnił także pośrednio opozycję pozaparlamentarną, w której główne skrzypce grają radykałowie (np. Prawy Sektor). Natomiast przywrócenie konstytucji z 2004 r. jest zwycięstwem pyrrusowym, ponieważ wywoła, znane już z przeszłości, trudności proceduralne przy próbie uzyskania większości parlamentarnej, co tylko pogłębi wewnętrzny kryzys polityczny. Nietrudno także przewidzieć, jakie skutki polityczne wywoła wypuszczenie Julii Tymoszenko. Posłuży jako dobry instrument do pogłębiania podziałów wewnątrz umiarkowanej opozycji.
 
„Archiwa nie płoną”
W kontekście analizy sytuacji na Ukrainie nie można zapominać, że nie tak istotne jest to, kto siedzi przy stoliku, ale kto rozdaje karty. Ustalenie, kto jest krupierem pozwala dopiero ocenić właściwie wymiar rozgrywki.
 
Na początek warto głęboko zastanowić się, na ile uzyskanie przez Ukrainę niepodległości pod koniec 1991 r. było wydarzeniem de facto, a na ile tylko de iure. Czy było skutkiem „niekontrolowanego procesu” rozpadu ZSRR, czy też kontrolowanym posunięciem dobrego stratega szachowego (rodzaj gambitu), wykonanym z wizją wielu ruchów naprzód (perspektywa jednego pokolenia – 20-30 lat). Wśród rosyjskich geopolityków, a częściej wśród polit-technologów funkcjonuje na ten proces określenie – passirowka. Jest to jeden z wielu arkanów politycznego blefu, stosowanych przez rosyjski aparat państwowy od wieków, polegający na wprowadzaniu w błąd, tworzeniu wrażenia przekazania, bądź zrzeczenia się określonych zasobów czy terytorium na rzecz innego podmiotu, przy zachowaniu pełnej nad nimi kontroli. Stosowany z powodzeniem zarówno w polityce wewnętrznej, jak i zewnętrznej, szczególnie w rozgrywkach strategicznych, długookresowych[1].
 
Moskwa pozostawiła Kijów nie tylko w pełni uzależniony energetycznie, ale także z dobrze ulokowanymi, bogatymi aktywami operacyjnymi służb specjalnych. Dwa powyższe czynniki w połączeniu z wielomilionową mniejszością rosyjską na Ukrainie (wg danych Państwowej Służby Statystyki Ukrainy, kraj ten zamieszkiwało w 2013 r. 8,3 mln Rosjan)[2], głębokimi wpływami typu soft power (m.in. język i kultura – większa część obywateli Ukrainy jest rosyjskojęzyczna, religia – jedna z trzech największych Cerkwi prawosławnych na Ukrainie jest w pełni kontrolowana przez Patriarchat Moskiewski) i bazą wojskową na Krymie, pozwalają Moskwie dość swobodnie wpływać nie tylko na wewnętrzną politykę tego państwa, ale także wykorzystywać Ukrainę w szerszym geopolitycznym wymiarze – modelowaniu nowego porządku geopolitycznego w tej części świata.
 
Rosyjska pauza strategiczna
Pauza strategiczna w polityce rosyjskiej trwa od 1991 r. i powoli wchodzi w fazę finalną. Jest to okres obliczony na modelowanie otoczenia tzw. bliskiej zagranicy, czy używając rosyjskiego określenia geopolitycznego: Wielkiego Limitrofu, zgodnie z długofalowymi celami rosyjskiej strategii. Jest to dla Moskwy konieczne w celu bardziej aktywnego włączenia się w rozgrywkę globalną. Jak podkreśla wielu ekspertów, np. dr Andrzej Zapałowski[3], pauza ta trwać będzie najwyżej do ok. 2020 r. Jest to czas, w którym Rosja, ponaglana swoimi problemami demograficznymi, zagrożeniem ze strony Turcji na Zakaukaziu (po mającym nadejść porozumieniu Turków z Kurdami), a także wzrastającą penetracją demograficzną i ekonomiczną rosyjskiego Dalekiego Wschodu przez Chiny, jest zmuszona do zabezpieczenia swoich najważniejszych interesów, w tym do neutralizacji tzw. przestrzeni ryglowych. Polska m.in. wraz z krajami bałtyckimi oraz Ukrainą stanowi jeden z tzw. rygli geostrategicznych[4].
 
W interesie Moskwy leży oczywiście kontrola całej Ukrainy, podobnie jak w XVIII wieku w jej interesie leżała kontrola nad całą Rzeczypospolitą. Jednak otoczenie geopolityczne wymusza sporą elastyczność w tym względzie i z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że Ukraina będzie na chłodno rozgrywana przez Moskwę, przy cichej akceptacji Berlina. Po pierwsze w rozgrywce z Waszyngtonem, po drugie w celu dalszego osłabienia spoistości regionu Europy Środkowo-Wschodniej (neutralizacja polskiego rygla geostrategicznego), po trzecie w rozgrywce obliczonej na osłabienie spójności Unii Europejskiej.
 
Zatem aktywność polskich ośrodków decyzyjnych warto ukierunkować na unikanie wciągania Polski w rosyjską grę. Próba dogadywania się polskich polityków np. z liderami ugrupowania Swoboda, świadczy o zupełnym niezrozumieniu sytuacji. Swoboda jest tym ugrupowaniem, które działa obecnie najbardziej w interesie Moskwy, prowadząc politykę skłócania opozycji, czy jako jedyna realna siła protestując przeciwko odwiertom gazu łupkowego na Ukrainie (co popiera nawet Partia Regionów).
 
Niestety próba aktywnego zaangażowania Warszawy na Wschodzie, bez posiadania spójnej strategii geopolitycznej i odpowiednich instrumentów jej realizacji, skończyć się może w dłuższej perspektywie nawet na częściowej rewizji układów poczdamskich, co w kręgach rosyjskich analityków jest rozważane już od dawna (także w kontekście krajów bałtyckich). Zwłaszcza po uruchomieniu South Stream.
 
Polska histeria i węgierska Realpolitik
Nie można nie zauważyć, że w chwili kiedy minister Sikorski wdawał się w przepychanki słowne w Kijowie, premier Węgier Viktor Orbán, minister spraw wewnętrznych Sándor Pintér i szef węgierskiego centrum antyterrorystycznego (TEK) János Hajdú wizytowali jednostki wojskowe nad granicą węgiersko-ukraińską[5].
 
Nad Balatonem już jakiś czas temu zrozumiano, że chłodna kalkulacja ekonomiczna i prowadzenie Realpolitik jest mądrzejsze niż myślenie życzeniowe. Ocieplenie relacji z Moskwą, wizyta prezydenta Władimira Putina w Budapeszcie 21 stycznia 2013 r. i wizyta ministra spraw zagranicznych Rosji Siergieja Ławrowa (2 maja 2013 r.), skutkują  rozbudową elektrowni jądrowej w Paks, przedłużeniem kontraktu na dostawy rosyjskiego gazu czy budową South Stream przez terytorium Węgier.
 
Należy jeszcze uwzględnić fakt, że sam rachunek ekonomiczny w transakcjach energetycznych być może nie jest jedyną ceną, jaką poniosła Moskwa w negocjacjach z Budapesztem. W analizie geopolitycznej można uwzględnić wariant „odstąpienia” Węgrom Rusi Karpackiej na wypadek „przekształceń polityczno-terytorialnych na obszarze Europy Środkowo-Wschodniej”.
 
„Rozgrywka z nimi to nie żadna polityka”
Próba przyjęcia retoryki antyrosyjskiej przez tandem Tusk-Sikorski na potrzeby rozpoczynającego się w maju „czwórboju wyborczego” (wybory do PE i wybory samorządowe w 2014, wybory parlamentarne i prezydenckie w 2015 r.) jest krótkowzroczna i pozbawiona jakiejkolwiek perspektywy geopolitycznej.
 
Przypomnijmy, co o obecnym polskim rządzie, w kontekście zachowania polskich instytucji państwowych w 2010 r., powiedział rosyjski opozycjonista Andriej Piontkowski: „Tusk wybrał linię pełnego uniżenia przed Moskwą i nie może już zawrócić. Powiem więcej – że w uświadomionych rosyjskich kręgach panuje przekonanie, że jeżeli Tusk zachowałby się w sposób, który nie spodoba się Moskwie, to mogą go skompromitować”.
 
Dymisja ministra Mikołaja Budzanowskiego już wyraźnie pokazała, z jaką łatwością Moskwa może wpływać na skład polskiego rządu.
 
Kiedy trzy lata temu wskazywałem na realny wariant rozpadu Ukrainy[6], nawet w środowisku polskich geopolityków patrzono na tę prognozę z dystansem. Brak geopolitycznego spojrzenia na sprawy wschodnie w polskim dyskursie intelektualnym wynika poniekąd z kompletnego lekceważenia analizy rosyjskiej geopolityki po 1991 r. Fakt, że w ciągu ostatnich 25 lat w żadnej polskiej syntezie poświęconej geopolityce nawet nie próbowano całościowo zanalizować rosyjskiej myśli geopolitycznej, daje wiele do myślenia. W tym samym czasie w Rosji samych podręczników do geopolityki powstało ponad sześćdziesiąt. Łącznie: książek, artykułów naukowych, popularnonaukowych i publicystycznych odwołujących się wprost do geopolityki – kilkanaście tysięcy[7].
 
W analizach politycznych dotyczących Ukrainy warto brać pod uwagę wszystkie możliwe scenariusze, a także uwzględniać rosyjskie strategie zawarte częściowo w tamtejszych doktrynach geopolitycznych.
 
 
 
 Tekst pochodzi z portalu Geopolityka.net
 
 
 


[1] Szerzej na temat rosyjskich metod prowadzenia polityki będzie można przeczytać w skrypcie akademickim: pt.  Wstęp do rosyjskiej geopolityki, którego premiera przewidziana jest podczas VI Zjazdu Geopolityków Polskich 25 kwietnia br. na Uniwersytecie Rzeszowskim.
 
[3] Czas kryzysu, czas odbudowy, II Konferencja Świętokrzyska, maj 2013, Warszawa 2013, s. 37-45. Zob. też teksty dr. A.Zapałowskiego na portalu Geopolityka.net:
http://geopolityka.net/?s=Andrzej+Zapa%C5%82owski&lang=pl
[4] Ibidem.
[5] http://www.miniszterelnok.hu/in_english_article/prime_minister_to_visit_the_hungarian-ukranian_border_region
[6] Zob. L. Sykulski, Ku Nowej Europie. Perspektywa związku Unii Europejskiej i Federacji Rosyjskiej. Spojrzenie geopolityczne z Polski, Częstochowa 2011. Także kilka pochodnych artykułów w Internecie.
[7] Dane Komisji Bibliograficznej Polskiego Towarzystwa Geopolitycznego z dn. 12.11.2013 r.
 
geopolityka
O mnie geopolityka

Blog portalu Geopolityka.net

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka