Drżyjcie poddani gdy urzędnik zaczyna się nudzić. A jeszcze bardziej bójcie się o malutcy gdy urzędnikowi udowodnią niekompetencję.
Z nudów nasza czołowa “nic nie robię, na niczym się nie znam” urzędniczka Pitera zaczęła sprawdzać rachunki urzędników których fotele zajęła urzędnicza sfora z jej opcji politycznej. Żeby szef nie krzyczał na nią, że nic nie robi cały dzień tylko grzebie po szufladach poprzedników nazwała swoje nic nierobienie tworzeniem raportu. Nie przewidziała, że może pojawić się ktoś, kto poważnie traktuje słowa urzędnika, jakiś zagubiony obywatel, który nagle powie “sprawdzam”.
Przypominam, że rzecz miała miejsce jeszcze za nim wszyscy przekonali się, że słowa urzędniczki Pitery są nic niewarte i raczej wypowiada je z nudów, bo jak inaczej nazwać jej wypowiedź że policja ma chodzić pieszo, gdy codziennie każe jeździć za sobą funkcjonariuszom ochrony?
Tak więc naiwny obywatel powiedział “sprawdzam” i poprosił o udostępnienie raportu, który sporządzała urzędniczka państwowa wynagradzana m.in. przez tego obywatela, czyli jakby nie było w jakimś stopniu jemu podległa. Okazało się, że obywatel błędnie zrozumiał przysługujące mu prawa i nie może zapoznać się z pracą urzędniczki Pitery. Zawiadomił więc sąd by ten przypomniał pani urzędniczce gdzie jej miejsce i dla kogo pracuje. Sąd oczywiście panią urzędniczkę upomniał i nakazał jej potraktować obywatela wg. przysługujących mu praw, lecz nagle do sprawy włączył się ktoś trzeci. Naczelny urzędnik III RP, premier Tusk powiedział urzędnikowi Piterze, żeby nie pokazywała raportu, dość już spadły przez to sondaże. Obywatel znów się odwołał i sąd skazał Naczelnika na 10 000 grzywny. Jak się okazuje, raportu już nie ma a naczelnik nie chce płacić. Zapowiada, że odwoła się od krzywdzącej decyzji sądu, który z niewyjaśnionych dotąd powodów stanął po stronie obywatela.
To był przykład urzędnika znudzonego. Gorzej jednak gdy mamy do czynienia z urzędnikiem niekompetentnym i śmiertelnie urażonym przez napastliwego ,dochodzącego swoich praw petenta. Jak podaje GW:
Pewien emeryt poszedł do ZUS-u, bo ze świadczeń przedemerytalnych przechodził na zwykłą emeryturę i chciał wiedzieć, kiedy dostanie swoje pieniądze. - Kilka dni wcześniej otrzymałem pismo z opolskiego ZUS-u, że pieniądze przelano na moje konto, a jednak ich tam nie było. Chciałem więc sprawę wyjaśnić, bo za te 650 zł, które miałem otrzymać, żyję cały miesiąc - opowiadał Jan Zimowski. -Spodziewałem się prostej odpowiedzi, a zamiast tego urzędnicy klepali mi jakieś regułki. Chodziłem od pokoju do pokoju, nie rozumiałem ich wyjaśnień - mówił, dodając, że w pewnym momencie nie wytrzymał i powiedział: “Należy was wysadzić”, a potem wyszedł z budynku.
Kilka dni później na emeryta napadli w jego własnym domu uzbrojeni policjanci w kominiarkach a prokuratura oskarżyła go o to, że groził wysadzeniem budynku ZUS-u w celu wywarcia wpływu na otrzymanie świadczenia.
Boje się, że przykład z urzędników ZUSu może wziąć urzędniczka Pitera i naśle wkrótce uzbrojony pieszy patrol na posła Palikota, bo skoro stwierdził: PZPN to burdel, w którym dziwki zarażają HIVem następnie: Przykro mi, że prostytucja w polityce sięga nawet pani minister Gęsickiej a niedługo po tym:Roman Giertych jest właścicielem burdelu w Tarnowie to zapewne jest jakimś politycznym stręczycielem prostytutek i alfonsem mającym dużą wiedzę o podziemnym światku seksbiznesu.