Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa
805
BLOG

Bez względu na to, jak...

Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa Koronawirus Obserwuj temat Obserwuj notkę 53

        Nie milknie szum medialny w sprawie akcji szczepień poza kolejnością znanych kuglarzy oraz innych moralnych mętów, przeprowadzonej w Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Nie milknie i tyle, bo niby co miałoby się dziać więcej? Ciekawscy nasycili swoją ciekawość, łatwo irytujący się zdążyli się poirytować, ba, nawet wkur*ić troszeczkę, a może nawet  już im przeszło, zaś sam marszałek Grodzki do tej pory zachodzi w głowę – nie byle jaką, bo trzeciej osoby w państwie - na ile można było wycenić we wciąż obowiązującym systemie kopertowych usług medycznych jedno ukłucie. Natomiast komisja wewnętrzna uczelni, co jest już dowcipem samym w sobie, stwierdziła błędy i wypaczenia, jednak nie żeby zaraz jakieś zasadnicze. Stwierdziła, bo musiała, jako że w obliczu nagłośnionych już faktów nie mogła nie stwierdzić, ale że była wewnętrzna właśnie, więc winnych, w tym rektora Gacionga palcem nie wskazała. - A dlaczego? - chciałoby się zapytać, skoro Krystyna Janda udostępniła mu listę chętnych wepchnięcia się do szczepień poza kolejnością, czyli z pominięciem oficjalnych procedur? – Bo! - odpowiedziałby niegdyś moja trzyletnia wtedy córka i zapewne trafiłaby w sedno. Ale mało tego, jako że rektor, który za aferę odpowiada osobiście, przyrzekł pracę nad poprawą wizerunku uczelni, co brzmi już tak, jakby kasiarz deklarował wzmożenie wysiłków w celu zapewnienia bezpieczeństwa wszelkich sejfów i skrytek.

        Wiadomo, że w krytyce poczynań rektora WUM jest racja, jeśli nawet nie sama racja, gdyby racja to było trochę za mało, jednak jak uczy doświadczenie, komendy, która przyszła mi do głowy pod wpływem zainspirowania zmyślnym rymem zaproponowanym przez jednego z tutejszych blogerów, a brzmiącej: ,,Rektor Gaciong pasiak naciąg!”, i tak nie doczekamy.

        W tej historii rażące są jednak jeszcze dwa inne zjawiska - może nawet najbardziej. Pierwsze, to kłamstwa i tupet zaszczepionych, którzy nie odnajdują w swoim postępowaniu choćby cienia winy, a co jest następstwem ich uprzywilejowanej pozycji wynikającej z ogólnego obniżenia poziomu solidarności stadnej i degrengolady Polaków. Drugie zaś to bezkarność widziana dwojako: raz, ta faktyczna, oferowana przez państwo, które obchodzi się z reliktami peerelowskiej mentalności niczym z jajem, a dwa – jako bezkarność stanowiąca element świadomości tak zwanych elit, które żyją w przekonaniu, iż wolno im więcej niż innym.

        Tu może ktoś powiedzieć, że nie ma paragrafu na mocarnych a szkodliwych kombinatorów, może poza krytyką medialną pompującą w przeciętnych Kowalskich i Kwiatkowskich solidne porcje niechęci wobec cwaniactwa, które przecież w nich samych drzemie czujnym snem. Ale tacy jak Miszczak, Miller, Grycan czy Janda mają Kowalskich i Kwiatkowskich w czeluści odbytu i to wraz z tym, co tamci sobie o nich myślą

        No dobrze, ale skoro zabrakło paragrafu, to czy musi zabraknąć również kary? Ależ nie. W świadomym poczynionych mu szkód społeczeństwie – a rzecz nie dotyczy przecież tych kilkudziesięciu szczepionek – spadłaby oglądalność TVN, lody Grycana zalegałyby nietknięte sklepowe zamrażalniki, teatr Jandy świeciłby pustkami, natomiast Miller nie mógłby liczyć na kolejne poparcie wyborców. Ale Polacy nie są tego typu wspólnotą, która skazuje na ostracyzm różnej maści odszczepieńców, kłamców i spryciarzy, a mówiąc bardziej dosadnie – swoje parszywe owce, bo sami wobec siebie są parszywymi owcami. To znaczy nie są rozsądną, prezentującą instynkt samozachowawczy społecznością, czego chyba najlepszy dowód stanowi kariera polityczna byłych promoskiewskich komunistów w III RP.

         Istnieje jednak sposób, by wspomnianych odszczepieńców i cwaniaków ukarać - prosty i skuteczny. Wystarczy przecież nie podać im drugiej dawki szczepionki, by ponownie, bez ekscesów, sprawy poukładać zgodnie z procedurami. I nieważne, czy łzy rozpaczy płynące z Czerskiej i Wiertniczej wraz z plwociną oskarżeń o sianie nienawiści wybiłyby ze studzienek Warszawy. Bo najważniejsze jest przecież wcale nie to, co widziało się wyleniałemu z lekka moralnie pod koniec życia wieszczowi XX wieku, gdy pisał jeszcze wcześniej: ,,Niech prawo zawsze prawo znaczy / A sprawiedliwość - sprawiedliwość.” Nie, prawo ma znaczyć sprawiedliwość, a gdy jest na tyle ułomne, że nie znaczy, wtedy niech stanie się tylko sprawiedliwość – i bez względu na to, jak.


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości