Zbigniew Girzyński Zbigniew Girzyński
372
BLOG

Aleksander Kwaśniewski 14 lat później

Zbigniew Girzyński Zbigniew Girzyński Polityka Obserwuj notkę 22
Aleksander Kwaśniewski 14 lat później Zostałem dziś zaproszony do jednego z programów publicystycznych, którego głównym tematem były związki byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego ze Służbą Bezpieczeństwa w okresie PRL. Okazją do dyskusji była publikacja artykuły dra Piotra Gontarczyka, który ukazał się dziś w jednym z czasopism naukowych. Zarówno po zapoznaniu się z tym artykułem jak i mając na uwadze wcześniejsze publikacje nie mam wątpliwości co do fakty współpracy byłego prezydenta ze Służbą Bezpieczeństwa w latach 80-tych. Fakt ten oceniam negatywnie. Negatywnie oceniam także ówczesne polityczne zaangażowanie prezydenta Kwaśniewskiego i działalność w PZPR. Nie przynosi mu to chwały i rzuca się cieniem na jego osobę. Podejmowane dziś próby politycznych przyjaciół Aleksandra Kwaśniewskiego, aby „wybielać” tę przeszłość, bagatelizować, a nawet zaprzeczać pewnym faktom uważam za niepotrzebne i szkodliwe. Są one szkodliwe nie tylko dla ukazywania prawdziwego obrazu historii, ale szkodzą także ukazaniu całości postaci byłego prezydenta. Zapewne moja ocena, którą pozwoliłem sobie sformułować powyżej nikogo nie dziwi. Jednak teraz napiszę coś co zapewne wiele osób zdziwi i to bardzo. Pozytywnie oceniam działalność polityczną Aleksandra Kwaśniewskiego po 1989 r. w szczególności zaś pozytywnie oceniam okres jego prezydentury w latach 1995 – 2005. Oczywiście nie oznacza to, że nie mam zastrzeżeń do tego co działo się w tych latach w Polsce (np. afery w okresie rządów SLD), a za co prezydent Kwaśniewski też częściowo ponosi polityczna odpowiedzialność. Mam także zastrzeżenia co do podejmowanych przez niego niektórych decyzji politycznych, a także duży żal, że nie zawsze panował nad swoimi słabościami, co jak w przypadku zachowanie na grobach polskich oficerów zamordowanych przez aparat represji Związku Sowieckiego, budziło u mnie i u wielu osób uzasadnione oburzenie. Oceniając jednak całościowo działalność Aleksandra Kwaśniewskiego, zwłaszcza zaś realizowaną przez niego linię polityki zagranicznej uważam, że dobrze przysporzył się sprawie polskiej. Wyrastał Aleksander Kwaśniewski ze środowiska politycznego, które od dziesiątków lat było dyspozycyjne wobec Moskwy. Do władzy dochodził jako lider SLD w 1993 r., a także jako kandydat na prezydenta w 1995 r. grając na resentymentach do okresu PRL w trudnym okresie transformacji systemowej, która nie wolna była, a wręcz licznie obfitowała, w błędy. Ciągnęła się za nim przeszłość lat 80-tych i powiązania z Moskwą całego zaplecza politycznego. A mimo to potrafił się wówczas Aleksander Kwaśniewski swoim niegdysiejszym pryncypałom politycznym ze Wschodu „urwać”. Czy się to komuś podobało czy nie, ogłosił się socjaldemokratą w europejskim stylu i tej linii się trzymał, co więcej w warunkach europejskich był raczej socjaldemokratą centrowym. Nie tylko nie odwrócił atlantyckiego i zachodnioeuropejskiego kierunku naszej dyplomacji, ale w wielu sprawach umiejętnie i skutecznie go rozwijał. Mam oczywiście cały szereg zastrzeżeń co do szczegółów (np. kształt traktatu akcesyjnego), ale generalny kierunek jaki był przyjęty był słuszny. Nie wiemy i pewnie nigdy się nie dowiemy na ile szkodliwa i wobec kogo była działalność TW „Alek”. Podczas palenia akt SB odpowiednie osoby w 1989 i 1990 już o to zadbały. Ale bez względu na wszystko jeżeli Kwaśniewski zdradził to zdradził przede wszystkim Moskwę. Trochę mu w tym pomogły okoliczności. Słabość Gorbaczowa i liberalizm Jelcyna zadziałały na naszą korzyść. Ale tak czy inaczej Moskwie się urwał, a nas związał z Zachodem. Zresztą symbolicznie, bo symbolicznie, ale Rosjanie dali mu to do zrozumienia. Gdy 9 maja 2005 r. w Moskwie odbywały się obchody 60-lecia zakończenia II wojny światowej, w których prezydenta Kwaśniewski brał udział w naszym imieniu, ekipa Putina posadziła go w dalszych rzędach. Komentowano to wówczas jako lekceważenie Polski i jej wkładu w wysiłek militarny podczas II wojny światowej. To jednak błędna opinia. Kwaśniewski siedział tam za karę. Za to że zdradził. Aparat dawnego KGB, który okrzepł i powrócił do pełni władzy wraz z Putinem, w ten sposób demonstrował swoją dezaprobatę wobec dawnego towarzysza. Polska jest demokratycznym krajem. Sami decydujemy o naszych losach i to my przy wyborczej urnie mamy prawo rozgrzeszać polityków za wcześniejsze błędy. Polacy rozgrzeszyli Aleksandra Kwaśniewskiego w 1995 i z jeszcze większą mocą w 2000. Symbolicznie w akt tego narodowego rozgrzeszenia prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego wpisał się także papież Jan Paweł II zapraszając go w 1999 r. do papamobile. Było to wydarzenie bezprecedensowe i pomijając fakt jakie były okoliczności, które temu towarzyszyły (np. rola kardynała Dziwisz) w pewien symboliczny sposób dokonał się wówczas akt pojednania. Podczas wyborów 1995 i 2000 r. zawsze głosowałem przeciwko kandydaturze Aleksandra Kwaśniewskiego. Zwłaszcza w roku 1995 jego zwycięstwo przyjąłem z wielkim rozgoryczeniem. Dziś z perspektywy 14 lat patrzę na rok 1995 z większym dystansem. Biorąc do ręki wyborczą kartkę i z ciężkim sercem oddając wówczas głos na Lecha Wałęsę, podobnie jak wielu mi wówczas podobnych wyborców obawiałem się recydywy PRL, obawy budziło to w jakim kierunku pójdzie Polska. Jeśli popatrzę na nie zawsze wówczas szczęśliwe koncepcje formułowane przez prezydenta Lecha Wałęsę i jego polityczne otoczenie (np. NATO – bis) i skonfrontuje to z linia polityczną realizowaną przez prezydenta Kwaśniewskiego po 1995 r., dochodzę do wniosku, że był to strach nieuzasadniony. Co więcej z perspektywy czasu chyba dobrze się stało, że te wybory wygrał wówczas Aleksander Kwaśniewski, a nie Lech Wałęsa. Piszę to dziś w obliczu dyskusji wywołanej artykułem dra Piotra Gontarczyka. Mam nadzieję, że ustawiający się w kolejce do atakowania historyków i Instytutu Pamięci Narodowej polityczni obrońcy prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego zrezygnują jednak z polemiki na temat oczywistych faktów. A szczególnie mam nadzieję, że z politycznych powodów nie będą się starali poprawiać historii, która jest jaka jest. Jest wiele argumentów, które bronią postaci Aleksandra Kwaśniewskiego, a nie ograniczają się do polemiki z historycznymi faktami. Może więc warto w politycznym zacietrzewieniu nie zapędzać się na obszar, który powinien być pozostawiony naukowcom? Staram się zawsze i jako historyk i jako polityk, mający swoje nie zawsze uznawane przez większość, ale własne i przemyślane poglądy, patrzeć na świat obiektywnie. Nie widzę powodów, aby krytykować w zasadniczy sposób Aleksandra Kwaśniewskiego jako naszego prezydenta w latach 1995 – 2005 bo był dość dobrym prezydentem, mimo, że reprezentował obóz polityczny, wobec którego jestem krytyczny i z którym rywalizuję (oczywiście nie w pojedynkę, ale w ramach struktur politycznych, z którymi jestem związany). Mam nadzieję, że politykom, którzy są związani z byłem prezydentem wystarczy odwagi, aby w podobny sposób spojrzeć na byłego prezydenta przed 1989 r.

wymagający

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka