Pan Morawiecki udał się z przyjacielska wizytą do szanownego pana Orbana, a polski media cytują opinię o tym spotkaniu zamieszczoną na stronach „Euobserver” - „"Polski premier spotyka się z szefem węgierskiego rządu Viktorem Orbanem, aby pokazać solidarność wobec krytycyzmu ze strony UE" - ocenia autorka artykułu Eszter Zalan i podkreśla, że w obu krajach nastąpił regres, jeśli chodzi o przestrzeganie wartości demokratycznych i praworządność. /.../ "Spotkanie dwóch premierów jest postrzegane jako akt buntu przeciw Brukseli i UE, które oba konserwatywno-nacjonalistyczne rządy postrzegają jako naruszające ich suwerenność i zagrażające - przez swoje liberalne polityki - chrześcijańskim tradycjom Europy" - pisze Zalan“.
W sumie obserwacja i ocena trafna, ale tak naprawdę to jest to wszystko dużo bardziej żenujące. Oto polski premier jedzie wkupić się w łaski premiera Węgier, by ten łaskawie zagłosował przeciwko sankcjom wobec Polski, a pan premier Węgier w ogóle nie zgodził się na podjęcie tego tematu i pozostał jedynie przy interesującym Węgry problemie relokacji muzułmańskich imigrantów. A stało się tak, gdyż reprezentowane przez Orbana komuchy węgierskie są rozsądniejsze i bardziej rozgarnięte niż komuchy reprezentowane przez pana Morawieckiego.
I właśnie ze względu na wyższość intelektualną komuchów orbanowskich nad komuchami pisowskimi komuchy węgierskie nie pójdą z urzędami unijnymi bić się na noże, w dodatku o interes nieokrzesanych komuchów z Polski. Co już raz Węgry udowodniły, głosując przeciw PiS na Tuska. Gdyż komuchy orbanowe nie chcą by Węgry opuściły Unię. Komuchy orbanowe chcą zamienić siebie i swoje rodzinki w europejskich liberalnych kapitalistów, podczas gdy komuchy pisowskie chcą wyprowadzić Polskę z Unii by zamienić siebie i swoje rodzinki w klasę oligarchów rządzących Polską niczym udzielni bojarzy.
Orban bardzo dobrze wie, że liberalny zachód nie będzie tolerował pisowskich antydemokratycznych wyskoków. I do tego Orban dobrze wie, że na zachodzie zastanawiają się już wyłącznie nad jednym: czy kopnąć tylko PiS, czy kopnąć całą Polskę. Tak więc Orban nie będzie pchał Węgrów pomiędzy młot i kowadło. Orban rozegra sobie jakoś tam sprawę Polski na korzyść Węgier, a PiS znów obudzi się z ręką w nocniku.