Znacie film Upadek z Hitlerem? Znacie, znacie.
Ci co chcą go obejrzeć, mylnie ściągają inny film o tym samy tytule. W tym drugim grający głównego bohatera Michalel Douglas, bezrobotny mężczyzna, zmęczony korkiem, swoją sytuacją życiową, w końcu pęka i z determinacją dąży do tego by być na urodzinach swojej córki. Są strzały, trupy i na końcu sam ginie. To akurat nie porównanie do Tuska.
Teraz przejdźmy do rzeczy.
Od dawna widzę, że Tusk jest w kiepskiej formie. Co mnie cieszy. Bo taki człowiek, o takiej psychice, takich imponderabiliach prywatnych i publicznych powinien być w takich właśnie kłopotach.
Dziś zobaczyłem w pewnej tuskowej telewizji długą migawkę z wizyty Tuska w Elblągu. Co mnie zaskoczyło? Zamknięte ulice, Tusk na zamkniętych spotkaniach, jego zbolała twarz, zaprogramowane intymne otoczenie.
W plenerze pokazano Tuska jak idzie obok ustawionych w szeregu kilku funkcjonariuszy partyjnych, idzie, a raczej kuśtyka na tej swojej kuli, nagle wacha się, chce iść do przodu i cofa się... Jest przygarbiony i ma zbolałą twarz, wilka w oczach nie ma, jest tam raczej śmiertelny strach.
Oszczędzę dalszego opisu z powodów humanitarnych.
I w tym momencie przypomniałem sobie jak Hitler w filmie Upadek mimo że wiedział, jak szybko zbliża się jego koniec, postanowił dla swojego otoczenia zagrać ostatnią rolę PR. Pokazać, że zagrzewa do boju młodych chłopców z Hitlejugend, tych co tam walczą na ostatnich barykadach władzy. Sam już był w totalnej depresji i nie wierzył w to co mówi. Wiedział też, że parkinson powoduje, że wygląda żałośnie jak pokraka.
Ale wyszedł, jak dziś Tusk w Elblągu.
I takiego Tuska w Elblągu zobaczyłem, podobnego do Htlera. Obaj bez wiary, fizycznie ułomni, i te twarze, każdy kto widział film Upadek z tym świetnym aktorem, musiał dziś zobaczyć przeoraną porażką twarz Tuska.