Hanzo-reaktywacja Hanzo-reaktywacja
2739
BLOG

Detroit? To czarni wykończyli miasto. Nie związkowcy.

Hanzo-reaktywacja Hanzo-reaktywacja Polityka Obserwuj notkę 38

Zacząłem pisać komentarz do postu danielika, uznałem, że jest zbyt obszerny na komentarz, a w sam raz na post. Nawet jak dostanę po głowie od polityczno-poprawnej pałki. 

http://danielik.salon24.pl/521950,detroit-poradnik-jak-z-bogatego-miasta-uczynic-ruine#logged

Generalnie zgadzam się ze szkieletem artykułu danielika. Opisuje różne przyczyny, które przyczyniły się do upadku Detroit.

Wątpliwości mam jedynie w podkreślaniu przez autora, roli związków zawodowych. Taki mamy czas, że na wielu portalach trolle prorządowe w komentarzach skupiały się na roli związków zawodowych w agonii kolebki amerykańskiej motoryzacji (żaden troll z PO nie napisał że kolebka motoryzacji, czyli same fabryki mają się dziś świetnie). 

Oczywiście związki zawodowe miały swój udział w agonii Detroit jako centrum motoryzacyjnego USA. Przyznaję. Ale to jednak problem społeczny zdecydował o śmierci miasta.

Nie chcę wyjść na rasistę, ale myślę, że początkiem upadku Detroit jako miasta, czyli tkanki społecznej (podkreślam miasta, nie przemysłu samochodowego) była uliczna rebelia 1967 roku. Ci co nie wiedzą - obok Los Angeles z początku lat 90 - były to największe, najkrwawsze i pod względem zniszczeń rujnujące zamieszki w USA.

To był ogromny wstrząs dla białej społeczności Detroit. Zwłaszcza, że w jej pamięci były inne, równie krwawe zamieszki rasowe z lat 40 w tym mieście. 

Od 1967 roku, w tym uznawanym za rasistowskim mieście bogatych białych, tych białych z roku na rok systematycznie ubywało. W tym czasie trwały w USA dwie wielkie akcje społeczne o zakończenie wojny w Wietnamie i walki o prawa dla czarnych. Narastająca polityczna poprawność spowodowała, że biali z Detroit zamiast walczyć o swoje miasto, oddali je czarnym.

W 1967 roku i później uznali, że przegrali walkę o dominację w mieście i zaczęli się wyprowadzać. Im bliżej centrum mniej było białych. Przenosili się za trzecią milę, potem czwartą itd. czyli klasyczne dla USA w latach 70. opuszczanie dzielnic przez białych, potem wprowadzają się meksykanie (tu pośredniego ogniwa nie było) i czarni.

Od 1974 roku burmistrz Detroit aż do dziś to czarnoskóry demokrata. Nawet ostatni komisarz musiał być czarny, bo zwyczajnie nie wszedłby w księgowe problemy miasta. Białego czekałaby obstrukcja, ze strony czarnej mafii, która rządzi tym miastem.

Detroit zniszczyli czarni, którzy najpierw byli manipulowani przez związkowców i demokratów, nastroje antywojenne, walkę o swoje prawa, potem przybyła tam rzesza czarnych ośmielonych legendą 1967 roku, rodziły się nowe pokolenia czarnych bezrobotnych i na zasiłku, pojawiały się kolejne obietnice czarnych władz miasta z partii demokratycznej.

I tak potoczyło się czarne Detroit, aż dotoczyło się  do ad 2013 roku.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka