Dzieje się rzecz niesłychana, rzecz która przedstawicieli niemieckiego pozytywizmu pokroju Hansa Kelsena przyprawiłaby o zawał. Rzecz, która każdego jurystę przyprawia o niesmak. Rzecz, nad którą niemiecki rząd zastanawiał się bardzo krótko.
- Tym razem rząd zastanawiał się nad zakupem płyty z informacjami dotyczącymi osób, które wyprowadzały pieniądze z niemieckiego systemu podatkowego poprzez konta w Szwajcarii. Za dysk z danymi półtora tysiąca osób Niemcy mają zapłacić dwa i pół miliona euro. Tyle żąda anonimowy informator - według niemieckich mediów, pracownik jednego ze szwajcarskich banków.
Już w poniedziałek za zakupem danych opowiedziała się kanclerz Angela Merkel. Jednak transakcja ma nawet w niemieckiej koalicji rządzącej wielu przeciwników, którzy twierdzą, że rząd nie powinien kupować danych pochodzących z kradzieży. Część prawników ma też wątpliwości, czy takich informacji można będzie użyć w postępowaniu przeciwko oszustom podatkowym.
Ale po tym, jak rząd dał zielone światło, transakcja powinna zostać sfinalizowana w najbliższym czasie.
(źródło)
Rzecz nie jest błaha bo stanowi kolejny przykład tego, jak kraje zachodniej Europy odnoszą się- w warunkach demokracji o cechach powszechności i równości, co wg mnie nie jest bez znaczenia- do porządku prawnego.
Kuriozum było zlekceważenie wyników pierwszego referendum w Irlandii, wszyscy doskonale rozumiemy dlaczego tak się stało, ale był to znaczący moment, w którym pokazano obywatelom Federacji Europejskiej, że wzniosłe idee i zasady determinujące porządek prawny są zupełnie nieistotne, gdy stają na drodze do realizacji istotnego celu.
Obecna sytuacja jest dużo mniejszej wagi, jednak szokuje mnie to, że ma miejsce w Niemczech- kraju który wywarł wielki wpływ na naukę prawa i ustawodawstwo w Europie. Kraju który w istotny sposób wpływa i będzie wpływał na ustawodawstwo Federacji Europejskiej, i który będzie dążył do korzystnej dla siebie wykładni tegoż prawa, nawet sprzecznej z jego duchem, o ile zajdzie uzasadniona ku temu potrzeba.
Wytłumaczmy wszystko od początku:
1.Ktoś kradnie z banku informacje o klientach. Jest to czyn karalny, a na mocy odpowiednich umów międzynarodowych mógłby być zapewne ścigany poza granicami. 2. Skradzione dane okazują się przydatne dla niemieckiego fiskusa. 3.Rząd niemiecki dla 100mln euro decyduje się zakpić z elementarnych zasad prawa.
Nie wiem na jaką podstawę prawną powoła się fiskus, żeby dopuścić dowód z przestępstwa. Ale prawo skarbowe to zabawna dziedzina, w której takie kwiatki są możliwe.
Nieprzypadkowo na początku wspomniałem o demokracji. 57 proc. Niemców popiera decyzję rządu w sprawie transakcji ze złodziejem danych.-pisze Rzepa.
Być może moje oburzenie wynika z kierunku studiów, ale nie widzę w sobie jakiegoś niezdrowego prawniczego rygoryzmu, który zrodziłby się we mnie odkąd zacząłem zgłębiąć tę dziedzinę. Nie dziwi mnie jednak, że zwykli zjadacze chleba nie widzą w postępowaniu niemieckiego rządu nic oburzającego. Skoro ja płacę, to dlaczego inni moga się wykpić? A porządek prawny? Nieistotny. To chyba jeden z objawów choroby państwa socjalnego (tak- wszystko mi się z białą chusteczką kojarzy).
Na uwagę zasługuje też fakt zwlekania z decyzją co do zakupu kradzionych danych. Doskonały efekt psychologiczny- oszuści podatkowi ustawili się w kolejce pod urzędami. Skoro dopuszczalna jest prowokacja w celu ujawnienia konkretnego przestępstwa, to czemu by nie robić co jakiś czas takich prowokacji na całym narodzie?
Trochę to smutne, trochę zabawne. Niezaprzeczalnie żyjemy w ciekawych czasach.