Niemerytoryczne, przepełnione agresją i najniższymi instynktami ataki na PiS, śp. Lecha Kaczyńskiego, wcześniej na Giertycha (Giertych do wora, wór do jeziora) zawsze napawały mnie odrazą. Z tego też względu przestałem śledzić politykę w wydaniu mass, ograniczając się do relacji wybranych blogerów i portali.
Mimo iż nigdy nie byłem zwolennikiem PiS, z chęcią czytałem z reguły słuszne punktowanie obłudy i małości partii mieniącej się tą, która szuka konsensusu i spokoju oraz wturujących jej "niezależnych" publicystów i dziennikarzy.
Widziałem jak zaszczuwani i zawstydzani są wyborcy, którzy nie dokonali jedynie słusznego wyboru, czyli opcji centrowo-lewicowej, grubej kreski etc.
Teraz chce mi się rzygać tymi, co do których wydawało mi się, że są skrzywdzeni.
Używanie fizysu żony Bronisława Komorowskiego, w celu zdyskredytowania jego kandydatury jest ohydne, niegodne i w 100% pokrywające się z tym co sami zwalczaliście i przeciwko czemu buntowaliście się.
Brak zdecydowanej reakcji ze strony zwolenników PiS, wobec durniów którzy się tego dopuszczają, stawia was niemal w tym samym szeregu.
Oczywiście nie dokonuję tutaj ekstrapolacji zachowania niewielu na postawę i przekonania całej reszty. Niemniej żądając standardów trzeba samemu się starać, aby były one respektowane przez wszystkich, z każdej strony sceny politycznej. Tylko w ten sposób możemy mozolnie, krok po kroku zmieniać język polityki.