Rolex Rolex
8099
BLOG

OBJAZDOWY MATRIX

Rolex Rolex Polityka Obserwuj notkę 71

Niemcom udała się u schyłku XX wieku jedna, genialna sztuczka. Potrafili utrzymać przekonanie, że Niemcy są nadal okupowanym krajem, nie posiadającym ambicji imperialnych oraz własnej polityki zagranicznej, pomimo że przestały być krajem okupowanym nie posiadającym ambicji imperialnych, oraz własnej polityki zagranicznej. Krytycy rządów polskiego drugiego w historii ‘dwudziestolecia’ wskazywali na fakt, że polskim służbom nigdy nie udało się schwytać rosyjskiego szpiega, a jeśli nawet się wydawało, że się udało (asystent posła Gruszki), to ostatecznie okazywało się, że jednak nie.

Faktem jest jednak również, że służbom polskim nie udało się również schwytać ani jednego niemieckiego szpiega, a to jest również zastanawiające, bo zdaje się wskazywać na to, że bogata siatka szpiegów i informatorów stworzona w Polsce przez enerdowską STASI nie została przez nikogo zagospodarowana, a polityka niemiecka lat dziewięćdziesiątych XX wieku toczyła się w rytm weimarowski. Gdyby miała toczyć się właśnie takim rytmem to stolica zjednoczonych Niemiec byłaby nadał w Bonn.

 

BYĆ ALBO NIE BYĆ – OTO JEST ODPOWIEDŹ

 

Jak czołowa gospodarka świata, która skutecznie uwolniła się od okupacji amerykańskiej, ma prowadzić politykę imperialną i jednocześnie jej nie prowadzić? Po pierwsze: trzeba się ukryć w tłumie innych, rzecz jasna: ‘wolnych z wolnymi, równych z równymi’. A następnie należy tych ‘równych i wolnych’ oplatać sieciami ekonomicznych i politycznych (granty, nagrody, stypendia) zależności, tak by niezależnie od równościowej frazeologii efektem tej ‘równości’ było wzmacnianie centrum w Berlinie i osłabianie peryferiów. Osłabionym peryferiom trzeba oczywiście pomagać, a jeśli się pomaga, to można już żądać specjalnej pozycji w strukturze dystrybucji pieniędzy i władzy. Jeśli prześledzimy historię zmian strukturalnych tworu o nazwie Unia Europejska na przestrzeni lat, to z łatwością dostrzeżemy, że ta historia prowadzi ku centralizacji (a nie regionalizacji) władzy, coraz większej ingerencji w gospodarkę, coraz większej kontroli politycznej, dla niepoznaki prowadzonej po ‘przykrywką’ coraz to szerszego katalogu praw człowieka (szympansa, psa, kota, proszę dodać dowolne). Celem tej polityki jest wpojenie narodom przekonania o hegemonii ‘centrum’ poprzez upokarzające wymuszanie inkorporowania do wewnetrznego systemu prawa rozwiązań jawnie bezsensownych i godzących w poczucie niepodległości. Te zabiegi propagandowo-polityczne okazały się niezwykle skuteczne, a Polacy masowo popierają polityków i partie ‘namaszczone’ w Berlinie.

 

RYNKÓW Y LUDU!

 

Powstające imperium niemieckie (bizantyńskie ze swojej istoty, vide: germanizacyjna polityka Jugendamtów) potrzebuje dwóch rzeczy: przestrzeni (dzisiaj: rynków zbytu) i ludu (czyli proletariatu). Granice zachodnie w zasadzie są dość określone. Po wyssaniu dóbr z peryferiów imperium i załamaniu ekonomicznym, Berlin narzucił rzekomo ratunkowe rozwiązania finansowe, które (co wie każdy myślący ekonomista) nie prowadzą do żadnego ‘ratunku’, ale pogłebiania się zapaści ekonomicznej i zwiększania uzależniania od ‘wujka’ drukującego pusty pieniądz. Ta jest polityka pacyfikacji Zachodu. Schemat jest prosty. Kraje Europy Zachodniej są tak dalece uzależnione od pieniędzy z Brukseli (Berlina), że wstrzymanie tego strumienia doprowadzi w każdym przypadku do przesilenia politycznego i zmiany władzy (na taką, która strumień przywróci). Wyobraźmy sobie wstrzymanie zasilania francuskiego rolnictwa, uzależnionego od tego zasilania od lat – mamy potężny kryzys polityczny, czy nie mamy? Powiecie Państwo, że przecież Komisja Europejska, Parlament. To są instytucje, gdzie się podpisuje volkslistę. Który z peryferyjnych polityków europejskich, po upojnych czterech latach spędzonych w miłym otoczeniu relatywnie dużych pieniędzy nie będzie chciał jeszcze raz? I jeszcze raz? Zjawisko znane z powojennej Polski, kiedy do władzy (wódy i bab) dopuszczano szerokie rzesze lumpenproletariatu, który błyskawicznie stawał się ‘marksistowski z dziada pradziada’.

Polscy wyborcy masowo zresztą uważają, że miarą skuteczności w polityce jest umiejętność wyżebrania pieniędzy o post-enerdowskiej kanclerz. Nie zauważają, że te programy są skrojone nie na rozwój, ale na uzależnienie. Inna rzecz, że jakby dzisiaj łapali na roboty do Reichu (pewna praca, wikt i opierunek), to łapali by nie robotników, ale to robotnicy polowaliby na ‘budy’.

Na nieszczęście dla Niemiec genialne w swojej prostocie rozwiązanie, polegające na tym że tuż za wschodnią granicą miał mieścić się rezerwuar taniej siły roboczej, który się na rynek wpuszcza albo i nie wpuszcza wedle potrzeb (ograniczenia w dostępie do rynku pracy po 2004) zepsuli Anglosasi, którzy zajumali Niemcom sprzed nosa dzisiaj już lekko licząc dwa i pół miliona tak potrzebnego wszystkim proletariatu, który jest płodny, a więc już wkrótce dostarczy prawie pięć milionów białych, spokojnych, potulnych i zakompleksionych Polangów (a w drugim pokoleniu Angpoli).

Wobec takiej bezczelności nie było innego wyjścia, jak udać się na polowanie dalej na wschód.

 

DRANG NACH OSTEN

  

Jedynym sensownym krajem nadającym się do kolonizacji (pozyskania proletariatu i zasobów naturalnych) jest Ukraina, która może wnieść w wianie (w wianie, bo każdemu kolonizowanemu krajowi wmawia się, że jest panną młodą, a nie – jak jest w rzeczywistości – branką) proletariat i zasoby. Najfajniej wieżdża się na Ukrainę z rykiem silników i w akompaniamencie huku dział. Ale już dwa razy się okazało, że działa nie działają zbyt długo, a kompletnie idiotyczna niechęć Hitlera do utworzenia satelickiego państwa ukraińskiego kosztem Polski i Rosji napsuła dużo krwi. Czas jednak leczy rany. Niemcy, którzy moim zdaniem reżyserują dzisiaj sytuację na Ukrainie mogą liczyć na dwa rodzaje sojuszników. Po pierwsze na liderów ukraińskich nacjonalistów w Małopolsce Wschodniej, którzy – ach, czemuż nie – chetnie widzieliby się w roli elity polityczno-ideologicznej całej Ukrainy, po drugie na niektórych z oligarchów z Ukrainy Wschodniej kuszonych obietnicami prezesur i udziałów w różnych niemiecko-ukraińskich GmbH. Plan był prosty. Najpierw naobiecywać Janukowyczowi złote góry (w tym prezesury i udziały) i rolę zbawcy Ojczyzny, który wyżebrze od Angeli masę pieniędzy na rozwój niczym jakiś Tusk, a potem – przed ostatnią fazą negocjacji – rozwiać te miraże stawiając go w sytuacji bez wyjścia, a więc w oboliczu zawiedzionych tłumów, które już, już, żyły jak Carringtony i postacie z kolorowych tygodników. Janukowycz był bez wyjścia, a Putinowi nie zostało nic innego jak ‘pospieszyć z pomocą’.

 

22 CZERWCA

 

Dzisiejsza sytuacja wewnętrzna na Ukrainie jest pochodną dwóch czynników: agresywnej polityki rosyjskiej, która mogła przetrwać powrót do granic z czasów sprzed Piotra I, ale więcej już nie przeżyje, oraz agresywnej polityki niemieckiej, które wie, że dla przetrwania projektu ‘Europy” potrzebuje nowych terenów i ludów do kolonizacji. Jesteśmy więc (o czym mogą świadczyć disiejsze pohukiwania w die Welt) w przededniu 22 czerwca; tym razem działania bojowe (czy bojowe w przeności, czy dosłownie to się okaże) będą toczone na ukraińskim stepie. Pieniądze są; i jedna i druga strona dysponuje zapleczem finansowym. Chętni są. Potencjał niechęci gotowej już niedługo przerodzić się w sekciarską nienawiść jest – od czego media?

 

SCENARIUSZE

 

Rewolucja ‘pro-europejska’ skutkująca zmianą rządu (właściwie wymianą elit). Nie wydaje mi się, żeby Rosja pozwoliła sobie na zrealizowanie się takiego scenariusza. W zanadrzu ma masę potencjalnych ruchów, na przykład obronę zagrożonej mniejszości rosyjskiej, krymskiej, etc... A biorąc pod uwagę choćby rosyjskie bazy w Sewastopolu utrzymanie się ukraińskiego państwa w całości wydaje się absolutnie niemożliwe, no chyba, żeby rozpadła się sama Rosja.

Pokojowy podział na dwie odrębne Ukrainy, pro-niemiecką i pro-rosyjską. Ludzie obeznani z historią wskazują tu na linię Dniepru. Ale to nie historyczne podziały (a pamiętajmy, że i te powstały na skutek kiedyś podjętej decyzji politycznej), ale zasoby mają decydujący wpływ, a w takim razie naturalne pęknięcie wzdłuż linii poczucia tożsamości może nikogo z graczy nie interesować.

Wojna domowa. Jeszcze do niej daleko, a jesli się nawet rozpęta to nie samoistnie, ale również za pieniądze z zewnątrz. Najorszy scenariusz dla Polski, która staje się krajem przyfrontowym, a więc niestabilnym. W kontekście stanu polskiej armii trzeba będzie wzwać Bundeswehrę dla obrony granic przed niebezpieczeństwem ‘przenikania’ konfliktu na naszą stronę.

Do wojny domowej jest, jako się rzekło, daleko. Pamiętajmy, że dzisiaj starcia toczą się w jednym, dość wyizolowanym miejscu w Kijowie, toczą się pomiędzy paroma tysiącami aktywistów i nieznaną mi bliżej liczbą policjantów, i że kijowska ulica póki co pozostaje obojętna, podobnie jak ulice innych ukraińskich miast. Ogólnoukraiński problem natomiast robią media podsycając nastroje, tak jak to działo w wielu miejscach na świecie i jak nie raz jeszcze się dziać będzie. Bez mediów ani rusz. A propos: czy pamietacie Państwo, że jeszcze kilka miesięcy temu Janukowycz był ukraińskim mężem stanu godnym dostapienia zaszczytu wprowadzenia ludu do Ziemi Obiecanej Unii Europejskiej? A zdrugiej strony: czy pamietacie Państwo, że jeszcze nie tak dawno podpalenie pedalskiej tęczy było aktem terroryzmu, a dzisiaj podpalenie nieuzbrojonego w broń ostrą policjanta jest narodowym aktem odwagi?

A co do ofiar, które zawsze powinny wzbudzać w nas żal i współczucie.

Skąd padły strzały i w czyim interesie?

   

Rolex
O mnie Rolex

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka