hildegarda hildegarda
342
BLOG

Rocznica przeglądu zegara

hildegarda hildegarda Rozmaitości Obserwuj notkę 31

Mój mąż twierdzi, że Alicja pisała za miękko, zbyt kobieco, by mógł po to sięgnąć mężczyzna. Ckliwie, bez tej ostrej przenikliwości, cechującej na przykład dobrych reporterów, którzy pod logicznie gładką strukturą dojrzą sprzeczność, albo zadrę w lukrowanej pięknie całości. Do takiego pisania potrzebny jest jednak gram podejrzliwości, a Alicja była śmiertelnie naiwna.

Latami pracowała jako redaktorka w dużym wydawnictwie. Parała się też krytyką literacką. Moja ulubiona historia, której bohaterką jest A., mówi o tym, to jak musiała zredagować jakiś tekst Brechta, upstrzony wulgaryzmami. Wszystkie wykosiła. Oprócz jednego, którego najzwyczajniej w świecie nie znała. W tekście co jakiś czas ktoś mianowicie "trzepał kapucyna"... Owo wyrażonko, jako ta czarna perła wyniesiona w muszli, pyszniło się na przejrzyście czystej tafli tekstu...

Jakiś czas temu w książce znalazłam kawałek alicjowych wspomnień (dużo takich urywków zostawiła ućkanych to tu, to tam).. Opowiada o niejakiej generałowej, pani Zofii, którą znała w latach 60-70. Pani Zofii nie ma od dziesięcioleci. Ale do mnie trafił jej zegar (przekazała go Alicji, a Alicja mnie). Stał się on zaczątkiem całkiem przyjemnej kolekcji zegarów pana B. Na zegarze z tyłu ołówkiem napisano: przegląd mechanizmu, 6. VI. 1905. No więc mamy dziś 104. rocznicę przeglądu zegara :-) Z tej okazji postanowiłam wkleić fragmencik napisany przez Alicję, a poświęcony pani Zofii.

Ile razy przejeżdźam przez Plac Wilsona, jest tak jakbym mijała własny dom. I nawet nie dlatego, że tu wysiadałam idąc do siebie na Dziennikarską, do naszego z Januszem pierwszego warszawskiego mieszkania, wcale nie. To był dla mnie przystanek Zofia. Zofia czyli odprężenie,odświętność. Dom duchowy (nie w sensie religijnym, choć czy warto to oddzielac?) dla znajomych i ich znajomych, jednakowo gościnny o każdej porze. Umawianie się niepotrzebne, wielki klucz leżał zawsze na liczniku gazowym,widoczny od razu, gdy się weszlo na jej drugie piętro. ale wtedy wiadomo było, że Zofia jest na działce o parę kroków. Tam mieszkała od wiosny do zimy, do domu tylko zaglądając, w kiosku po gazetach kupionym za śmieszną cenę, jak wszystkie jej cudowne zdobyczne antyki w jej mansardzie. Zawsze umiała coś takiego wypatrzeć , jakiś rupieć w stosie innych na tandetnym bazarze czy po prostu na śmietniku, i przywrócić połamańcowi sens, blask i jedyne, niepowtarzalne miejsce. Na przykład odłamkowi balustrady, z którego stworzyla, jak Bóg Ewę z żebra Adama, śliczną lampę „naftową” ze stylowym abażurem własnej roboty , z surowego chińskiego jedwabiu upiętego na zamówionym stelażu, osłaniającym żarówkę na autentycznej mosiężnej osadce wypolerowanej nalezycie, podobnie jak osadzenie całości,znalezisko osobne. Tak samo umiała stworzyć z byle czego splendor każdej chwili, gdziekolwiek się znalazła. Instynktownie wiedziała, jak. Była naprawdę wielką damą, to znacznie więcej niż zawód.
Miała dar wygody, relaksu przy każdej czynności. Wskazywała sposoby bez śladu mentorstwa, jak pokazywała wróble na parapecie, dzieci przy zabawie. Że na przykład przed zabraniem się do wielkich porządków czy malowania koniecznie trzeba przygotować spokojny kąt na odpoczynek i dobrą herbatę,gdzie siedząc w wygodnym fotelu można znów popatrzeć na wróble, kiedy się zechce. Albo że nie rażą rzucone gdziekolwiek uprane łaszki, byleby podłoga, raz na zawsze solidnie nawoskowana, nietknięta benzyną niszczacą miodowy jej kolor, lśniła ciesząc pięknymi słojami. Nic przy niej nie było nijakie,radowały tak samo kamienie polne i wytworne antyki, które jak nikt potrafiła wypatrzeć wśród rupieci i odtworzyć ich blask.
Ogród Zofii...Ale jeżeli mowa o wyczarowywaniu z porzuconych rupieci, najpierw domek w tym ogrodzie. Jakimś cudem, bez tłoku, mieścił się w kiosku duży tapczan i skład narzędzi, i kąt kuchenny z miejscem na garnki i talerze, i półki...

 

hildegarda
O mnie hildegarda

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości