Nie jest to dzieło wybitne. Autor, Sylwester Saski, przed wojną malował pocztówki. Pewien rodzinny znawca sztuki orzekł, że obraz jest kreślony płasko, że twarze kobiet są dość paskudne i w sumie podobne, a ręka najstarszej (ta trzymająca kosz) zdradza niedostatki rzemiosła. Może i. Kto ją tam wie, tę rękę. Powiem, co widzę.
Dwie starsze kobiety (czerwona i fioletowa) są po jednej stronie ławy (barykady ;-), młódka - po drugiej. Trzyma tę margerytkę i wysupłuje z niej dobrą przepowiednię. Przyda się, biała chustka swiadczy, że jeszcze nie wyszła za mąż. Dziewczyna patrzy na kwiatek, jak na swoją przyszłość: ma nadzieję, że będzie inna, niż ta, która stała się udziałem mężatki w czerwonym fartuchu (nie widać tego, ale po drugiej stronie drewnianych drzwi, na podwórku biega banda dzieciaków; najstarsza córka niańczy niemowlę...) i wdowy w fioletowym kaftanie. Wdowa niesie ciężar. Stoi najbliżej drzwi i pewnie odejdzie jako pierwsza. Takie przynajmniej jest prawo natury, w życiu bywa różnie.
Te dwie kobiety - czerwona i fioletowa - WIEDZĄ. Już doświadczyły tego, czego jeszcze nie zna biała: bólu porodu i bólu śmierci. Nie będzie inaczej i w przypadku najmłodszej, tych wariantów losu nie ma przecież wiele. Trzeba przejść przez oba pierścienie bólu, żeby koło mogło się toczyć dalej i dalej, w nieskończoność. Ale kiedy biała dziewczyna zrywa płatki margerytki, to widzi przed sobą samo wielkie szczęście, bo KOCHA. Starsze patrzą z uśmiechem.
Obraz został odkupiony przez mojego dziadka od jego przyjaciela. Kiedy byłam trzy lata temu w salonie, w którym wisiał - a nie były to dni łatwe - prześwietliłam, prześwidrowałam tę namalowaną scenę oczamy na wszystkie strony. W jakiś sposób wtedy objawił mi się Sens. Wspólnota kobiet. Jeden los. Dobry i zły jednocześnie. Zawsze jednak witany z tą samą niezniszczalną i dobrą wiarą. Z nadzieją i miłością. Dlatego właśnie chciałam obraz Sylwestra Saskiego mieć.
Nie było już salonu, wielu rzeczy już nie było, przyszła więc pora na losowanie dóbr ziemnskich. W głębi duszy myślałam sobie: jak byłoby wspaniale, gdyby... I co? No i stało się tak, że każdy z losujących, który miał jedną taką rzecz, której pragnął, właśnie na nią trafił. Pomyślałam sobie wtedy, że fioletowa z czerwoną jakoś to po prostu załatwiły.