hildegarda hildegarda
433
BLOG

Rajstopy i ból istnienia

hildegarda hildegarda Rozmaitości Obserwuj notkę 30

 

W ostatnich tygodniach znacząco przyrosło mi obowiązków w pracy. Tak ze cztery razy. W dodatku mentalnie jestem już w okolicach Wielkanocy, choć przecież Pan Jezus lewo co się narodził. Ale myślami krążę już w kwitnących ogrodach, w kuchni gdzie piecze się mazurki, i tak dalej, i tak dalej. W związku z tym, gdy tylko wyjdę z domu, przeżywam moment konsternacji. Śnieg? Pada śnieg? Jak to możliwe, że świat za mną nie nadąża! No ale nic to. Wolne od gonitwy myśli momenty spędzam słuchając słuchowisk z archiwum radiowej Trójki, bo dostałam od pana B. iPoda nano w kolorze zielonym. Ha!
A parę dni temu nawet udało mi się obejrzeć fragment jakiegoś programu na Discovery. Byłoby to już trzeci raz w ciągu ostatnich dwóch lat! Opowiadali tam mądrzy profesorowie Zimbardo, jak to człowiek jest przedziwnie skonstruowany. Na przykład, aby tłum zaczął spontanicznie coś robić – ratować kogoś lub linczować – potrzebne są właściwie tylko trzy osoby. Pierwsza, która ma wizję i zacznie, druga, która zaufa i ruszy jej śladem oraz trzecia, która się przyłączy. Wielkich dzieł można dokonać, jeśli ci trzej się spotkają na czas, reszta pójdzie za nimi. Inna ciekawostka. Ludzkość dzieli się na dwie grupy. Pierwsza, poproszona o narysowanie palcem na czole litery E, zrobi to w odbiciu lustrzanym - tak, by obserwator bez trudu rozpoznał kształt. Członkowie drugiej grupy kreślą na czole literę, jakby pisali ją na kartce (czyli obserwator zobaczy ją odwróconą). 70% ludzkości to ci, którzy są nastawieni na innych. Oni piszą na czole w lustrzanym odbiciu. 30% ma w nosie innych (bo inni to piekło), oni kreślą literę dla siebie. U nas w domu ja jestem większością, pan B. należy do pogardliwie i lekceważąco nastawionej mniejszości.
Tak więc ponieważ świat za mną nie nadąża i wszędzie panuje pełen pośpiechu chaos, postanowiłam posprzątać swój pokój, dogłębnie. Gdy w człowieku brak uporządkowania i harmonii, nieporządek na biurku i w szafie staje się wyjątkowo dotkliwy. Wywaliłam więc wszystkie fatałaszki na środek pokoju i porozkładałam na osobne stosiki: spodnie, bluzki, rajstopy, majtki, etcetera, etcetera.
 
Kiedy zmarła moja mama, razem z moją ukochaną Haneczką (siostrą mamy) robiłyśmy porządek w jej szafie. Jakież było nasze zdziwienie, gdy odkryłyśmy przebogatą kolekcję rajstop – z całego życia. Normalnie zebrał się z tego sześćdziesięciolitrowy wór. Powędrował on na śmietnik, bowiem rajstopy były dziurawe. Na śmietniku znalazły się białe rajstopy w prążki, przywiezione z Paryża, gdy jeszcze mnie nie było na świecie, złote pończochy, które kiedyś w szóstej klasie pożyczyłam od mamy na szkolną dyskotekę i jedna mi się odczepiła, gdy tańczyłam z Andrzejem C. Wszystkie te rozkoszne atrybuty kobiecości, wraz z lecącymi w nieskończoność oczkami, powędrowały na wysypisko.
Pół roku po mamie umarła babcia. Z tą samą Hanią robiłyśmy remanent w jej szafie. Cóż. Wyrzuciłyśmy trzy wory rajstop i pończoch. Wśród nich były takie, które z pewnością pamiętały lata pięćdziesiąte. Sama nie wiem, ile ich tam było. Kilkaset par.
Po co one to trzymały? Myślałam, myślałam przez dwa lata i chyba wiem. To niemożność rozstania się z jakimkolwiek fragmentem swojego życia. Próba umieśmiertelnienia czasu, gdy w rajstopach biegały młode zgrabne nogi, to oszukiwanie siebie, że nic się nie zmieniło, nawet podarte rajstopy warte są przechowania, bo ta dziura im się przytrafiła tego dnia, gdy mąż przyniósł kwiaty, i te kwiaty – ach, jaką sprawiły przyjemność. Co z tego, że mąż nie żyje. Ten moment wręczania kwiatów wciąż jest aktualny, więc przecież nie można wyrzucić takich dobrych rajstop! Nosiło się je wczoraj, ponosi się może i jutro. Moja babcia, oprócz rajstop zostawiła nam jeszcze poduszkę zrobioną ze swoich włosów, a włosy miała do kolan. Z takiej życiowej postawy rodzi się potworny ból istnienia, bo materializm zawsze jest podszyty rozpaczą. – Całe życie miałam bardzo silne poczucie przemijania – powiedziała kiedyś moja mama.
Och, ja też.
 
Chciałabym być wielką indywidualistką, ale piszę na czole E w lustranym odbiciu. Uważałam, żeby w niczym nie być podobną do moich rodzinnych kobiet. A tymczasem znalazłam u siebie na półkach pięćdziesiąt par rajstop. PIĘĆDZIESIĄT!!! I za cholerę nie wiem, kiedy ja to nazbierałam.

hildegarda
O mnie hildegarda

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości