hipokrytes hipokrytes
141
BLOG

Ta ostatnia niedziela

hipokrytes hipokrytes Polityka Obserwuj notkę 0
Trudno było kibicować wyborom prezydenckim we Francji, bo jak tu wybierać między dżumą a cholerą? Zupełnie jak u nas. Wyborcze zmagania nad Sekwaną to świetna ilustracja absurdów demokracji. Zwycięzcą został socjalista, który w swej kampanii upchnął wszystkie lewicowe idiotyzmy jakie można sobie wyobrazić, z górnym progiem podatkowym na poziomie 75%, skróceniem tygodnia pracy, obniżeniem wieku emerytalnego, tworzeniem miejsc pracy w sferze budżetowej i zwiększeniem deficytu budżetowego. Wszystko to, rzecz jasna, recepty na kryzys finansowy. Ale francuski lud zakochany w zdobyczach wielkiej rewolucji francuskiej (egalite, fraternite) ucieszył się niezmiernie, że już nie trza zaciskać pasa, bo lewicowy geniusz niczym Robin Hood czy inny Janosik zabierze wrednym burżujom, rozda pozostałym, znakiem czego zapanuje powszechna szczęśliwość i sprawiedliwość, koniecznie społeczna. I jak tu na takiego nie zagłosować? Co ciekawe, wszystkie te postulaty (poza wzrostem deficytu) jakże bliskie są sercu naszych „prawicowych”, pożal się Boże, polityków. W tym kontekście nie może dziwić, że nie tylko Miller i Palikot, ale również politycy PiS i Solidarnej Polski trzymali kciuki za zwycięstwo socjalisty Hollande’a.

Irytującą właściwością demokracji jest to, że wszystkie te bzdety wygłaszane w trakcie kampanii wyborczej uważa się za kłamstwa uświęcone niemal procesem elekcji. Komentatorzy tłumaczą, że kampania ma swoje prawa, więc pleść androny można bez konsekwencji, a zwycięski Hollande i tak zrobi co innego niż zapowiadał, czyli zachowa się rozsądnie. Czerwona małpa z brzytwą nie jest więc groźna, bo wymachiwanie tym ostrym narzędziem to tylko taka zabawa na użytek jełopów… to jest zbiorowej mądrości ludu. Co to za krzywy system polityczny, w którego reguły wpisane jest powszechnie akceptowane kłamstwo wyborcze? U nas podobne hucpy kwituje się frazesami na temat młodej, ułomnej jeszcze demokracji. Ale we Francji? Jedyna odmienność jaką można dostrzec, to różnica klas rywali, którzy potrafią godnie przegrać. W końcu elegancja-Francja.

W kategoriach europejskich, porażka Sarkozego to przede wszystkim rozpad burzliwego romansu tandemu Merkozy, który przewodził licznym szczytowaniom ku chwale UE. Wprost nie mogę się nadziwić, jak szybko zmienia się punkt widzenia mainstreamowych mediów. Kiedy trzy miesiące temu zgłaszałem szereg wątpliwości do paktu fiskalnego (ukochanego dziecka Merkozy), twierdząc że to pozorowanie walki z kryzysem, a nie realne działania, mainstream widział w tym wybawienie od zła wszelkiego. Do tego stopnia, że racją stanu stał się nasz udział w tym przedsięwzięciu, choć syf w strefie euro to nie nasza broszka. I jak na europejskiego prymusa przystało, za kilka mld EUR pożyczki do MFW, kupiliśmy sobie bilet do tego zacnego grona (niestety bez wyszynku). Teraz, kiedy kolejne kraje strefy euro, kręcą nosem na ów genialny pakt, dowiaduję się z mediów, że to od początku zła koncepcja była, a Monsieur Hollande, czołowy krytyk tego projektu jawi się nową nadzieją Europy. Biedna pani kanclerz. Świeżo upieczony pryncypał Francji to znacznie mniej atrakcyjny kandydat na politycznego kochanka. Nowy mariaż, ochrzczony już szyldem Merllande, nie zapowiada sielanki.  

Hipokrytes

hipokrytes
O mnie hipokrytes

Kiedy słucham polityków trafia mnie szlag! Zamiast kląć przed telewizorem, napiszę co o tym myślę.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka