hkordos hkordos
84
BLOG

Bo nie umiera tylko człowiek

hkordos hkordos Rozmaitości Obserwuj notkę 0

 

Bardzo lubię chodzić do sądu. Cenię atmosferę, panującą w tym miejscu, swoistą liturgię świątyni Temidy, uroczyste odczytywanie sentencji wyroku itp. Dlatego też staram się jak najczęściej brać udział w posiedzeniach sądowych, na które zabieram znajomych. W ubiegłym miesiącu wziąłem udział w posiedzeniu przed wrocławskim Sądem Apelacyjnym, który rozpoznawał sprawę Wiesława Matusiaka. Mężczyzna ten we wrześniu 2008 r. zgwałcił i zamordował ze szczególnym okrucieństwem piętnastoletnią dziewczynę w okolicach klubu muzycznego, znajdującego się na terenie wrocławskiej dzielnicy Krzyki. Zarówno Sąd Okręgowy, jak i odwoławczy nie mieli wątpliwości, uznając Matusiaka za winnego mordu i skazali go na najwyższy wymiar kary – dożywotnie pozbawienie wolności, zastrzegając jednocześnie, że o przedterminowe zwolnienie będzie mógł się ubiegać dopiero po odbyciu 35 lat pozbawienia wolności, czyli, gdy będzie miał – uwzględniając okres tymczasowego aresztowania – prawie 63 lata, co – w ocenie Sądu Apelacyjnego – skutecznie ochroni społeczeństwo przed nim. Jednocześnie Sąd sprzeciwił się zastrzeżeniu, by Matusiak mógł opuścić zakład sponsorowany przez ministra sprawiedliwości po odbyciu 50 lat kary, gdyż uznał to za sprzeczne z jedną z naczelnych zasad prawa karnego - zasadą humanitaryzmu.

Uzasadniając orzeczenie Sąd zwrócił uwagę, iż ta wyrok spełnia zadanie kształtowania świadomości prawnej społeczeństwa, pokazując, że za zbrodnię przychodzi zapłata. Myślałem nad realiami tej sprawy wiele, lecz moje refleksje utwierdziły we mnie przekonanie, graniczące z pewnością, że do polskiego kodeksu karnego powinna powrócić kara śmierci. Zagadnienie instytucji tej sankcji, jej zasadność i obecność w systemie prawa karnego jest tematem, który jak bumerang ciągle powraca jako przedmiot publicznej, globalnej debaty; zazwyczaj wtedy, gdy wstrząsa nami przypadek jakiegoś bezmyślnego, brutalnego zabójstwa. Od zarania dziejów, gdy tylko pojawiły się zręby pojęć prawa i sprawiedliwości, zrodziło się jednocześnie zagadnienie sprawiedliwego ukarania. Pierwotnie zadania kary były inne: miała ona odstraszać, zmuszać do subordynacji. Dopiero w czasach nowożytnych zmieniło się wyobrażenie o zadaniach, jakie spełnia kara, nakładana na człowieka za popełnione przez niego przestępstwo. O ile pierwotnie zbyt surowe ukaranie nie było czymś postrzeganym negatywnie, tak dziś stanowi ono obrazę prawa.

Analizując rolę i miejsce najwyższego wymiaru kary w systemie prawnym nie można zignorować wpływu religii na jej społeczne postrzeganie. Odgrywające największą rolę w Rzeczypospolitej wyznania chrześcijańskie opierają się na Biblii, będącej źródłem zasad moralnych, które praktykują zarówno wierzący w Boga, będącego źródłem prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna, jak i nie podzielający tej wiary, a te uniwersalne wartości wywodzący z innych źródeł” , jak głosi arenga do polskiej Konstytucji. Zasady te, wyrażone w Dekalogu, są podzielane przez prawie wszystkich ludzi. Pragnę zauważyć, że zazwyczaj niejeden złodziej doskonale zdaje sobie sprawę z faktu, że gdy kradnie, dokonuje czegoś moralnie niedobrego. Oczywiście, pomijam tutaj refleksję nad zagadnieniem dlaczego świadomie dokonuje czegoś złego, jednak ocena moralna jest podzielana przez wszystkich. Pozwolę sobie zauważyć, iż moim zdaniem istnieją paradygmaty moralne, które są obiektywne, ponadczasowe; których należy przestrzegać w każdej sytuacji. Niech będzie mi wolno wrócić pamięcią do pewnej majowej nocy 2009 r., kiedy to wraz ze znajomymi prowadziliśmy dyskurs dotyczący obowiązywania zasad moralnych. Pamiętam, iż zapytałem koleżankę, czy uważa, że moralnie dopuszczalne będzie utrzymywanie kontaktów płciowych pomiędzy osobą dorosłą i nieletnią, pomijając sankcje przewidziane przez prawo. Koleżanka odpowiedziała, że – o ile obie strony będą usatysfakcjonowane tym stanem rzeczy – nie widzi w tym nic niestosownego. Pozwoliłem sobie mieć inne zdanie na ten temat, którego nie zmieniłem aż do dziś. Kwestie moralne są wyrażane przez Dekalog, a ich negacja nie ma nic wspólnego z wyznawaną religią. Sama instytucja kary śmierci nie została zanegowana w Biblii, ponadto pragnę zauważyć, że św. Paweł uznał, że władza działa jako narzędzie Boga i „nie na próżno nosi miecz” (Rz 13,4). Poglądy te potwierdzał również św. Tomasz z Akwinu, który pisał, że „jednostka ma się do społeczeństwa tak, jak część do całości: tej całości służy i jest jej podporządkowana. Jeżeli jednak przez swoje czyny staje się zagrożeniem dla jej dobra, może być jak organ objęty gangreną – usunięta z grona żyjących(…)człowiek, który dopuszcza się ciężkich wykroczeń, pozbawia się swojej godności i jest gorszy od bestii. Takiego człowieka można pozbawić życia”.

W moim przekonaniu kara śmierci powinna wrócić do katalogu kar, wymierzanych przez polskie Sądy. Obserwacja otaczającego mnie świata petryfikuje w piszącym te słowa przekonanie, iż istnieją takie zbrodnie, po których jedynym możliwym wyjściem jest orzeczenie kary śmierci. Istotne znaczenie ma obecnie art. 2 Konstytucji, z którego wywodzi się dyrektywę, nakazującą, iż prawo powinno urzeczywistniać zasady, które społeczeństwo uważa za sprawiedliwe, że prawo musi być w służbie sprawiedliwości, że sprawiedliwość jest pojęciem nadrzędnym. W opinii nas wszystkich sprawiedliwym jest, gdy Państwo stoi – jak nakazuje art. 38 Konstytucji – na straży bezpieczeństwa, życia i zdrowia. Być może błędem jest wartościowanie życia, myślę jednak, że na bardziej skuteczną ochronę zasługuje życie tego, kto szanuje życie drugiego człowieka. Ktoś, kto przekracza tę barierę, musi liczyć się z tym, że sam pozbawia się tej ochrony, bo – jak mówi Krystyna Janda – nie umiera tylko człowiek, umiera wszystko to, co ten człowiek wiedział, co czuł i co rozumiał. I tego również szkoda.

hkordos
O mnie hkordos

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości