hkordos hkordos
235
BLOG

Smoleńska studniówka

hkordos hkordos Polityka Obserwuj notkę 9

 

Od 10 kwietnia mija dziś 100 dni. Najczęściej przywołuje się ten motyw na sto dni przed maturą oraz sto dni po zaprzysiężeniu kolejnego gabinetu, by podsumować jego pracę, jego sukcesy. Ja jednak chciałbym zatrzymać się przez moment nad tym, co wiemy i co czujemy.
Wydawało mi się nieprawdopodobne, by wstał kiedyś taki dzień. W tą sobotę obudziłem się około 11, wymieniając niewinne smsy z koleżanką. Jeden poszedł, drugi, trzeci… jednak po chwili smsy przestały dochodzić. Wpadłem więc na genialny w swej prostocie plan, by wysłać smsa z bramki. Logowanie na poczcie czy facebooku jest zawsze jedną z pierwszych moich czynności każdego dnia, jednak tamtego dnia zamiast na portalu społecznościowym pojawiłem się na stronie Wirtualnej Polski. Zaskoczyła mnie czarna, żałobna stylizacja strony. I news „prezydent RP nie żyje”. Pierwsza myśl – czy dziś jest prima aprilis? Nie pomyślałem, że to prawda, ale właśnie że ktoś robi sobie żałosne żarty, zastanawiając się, jak bardzo upadła nasza kultura. Jednak kolejne sekundy pozbawiły mnie złudzeń. Jak z procy doskoczyłem do telewizora, a na ekranie pojawiły się szczątki rządowego Tupolewa. Nigdy wcześniej nie trzęsły mi się ręce tak bardzo, jak wtedy. Szok. Wydawało mi się, że to jest niemożliwe.
Dziś ta ponura prawda zakotwiczyła już w naszej świadomości na dobre. Tych ludzi już z nami nie ma. Myślę, że jest dziś jednak czas na to, by uzmysłowić sobie, że mimo upływu tylu dni, nie wiemy nic. Nie widzę, by rząd angażował się w wyjaśnienie tej sprawy. Strona rosyjska delikatnie daje do zrozumienia, że dochodzimy do końca dochodzenia, że powinniśmy już dać spokój, odpuścić. Zamiast stopniowego, konsekwentnego odkrywania prawdy, szuka się zastępczych problemów – krzyża, który przeszkadza nowemu prezydentowi, czy zdjęć poległych posłów, które drażnią Platformę. Całą tragedię, która przecież dotknęła wszystkie liczące się siły polskiej sceny politycznej, spłyca się do nostalgii garstki „oszołomów” z PiSu, którzy nie chcą zapomnieć, nie chcą kolejnej grubej kreski.
Nie ma prawdy. Zamiast niej otrzymujemy inne, pół-, ćwierćprawdy, przecieki, wycieki. News o tym, że „jak nie wyląduję to mnie zabiją” zelektryzował wszystkich, ale nikt nie ma pewności, że słowa takie rzeczywiście padły. Pewnie nie, ale to już mało kogo obchodzi.
Kurz pokrywa już szumne deklaracje, że wszyscy jesteśmy razem, że nie ma lewicy i prawicy. Tylko poseł Palikot urządza seanse nienawiści i barbarzyństwa, epatując coraz to nowymi obrzydliwymi insynuacjami na temat osoby śp. Prezydenta. W starożytności zmarłych otaczano należną im czcią. „De mortuis nil nisi bene” – „O zmarłych dobrze lub wcale”. Pierwsze gminy chrześcijańskie w Wiecznym Mieście spotykały się w katakumbach – będących de facto cmentarzami – dlatego, że władzom nie wolno było nikogo tam aresztować. Obecność ciał zmarłych niejako uświęcała to miejsce. Skąd wzięła się nazwa „barbarzyńcy”? A stąd, że ci najeźdźcy nie podzielali rzymskiej kultury, łacińskiego języka, obyczajów prawa. Kultury, która zasadzała się na tym, że zmarli otaczani są szacunkiem.
Jak więc w tym kontekście oceniać można wypowiedzi i działalność Janusza Palikota? Brak słów, by to skomentować. Mimo tego, że mam dość wyraziste poglądy polityczne, uważam że niezbędny jest pewien pluralizm idei, wizji społeczno – politycznych, na kanwie którego należy prowadzić dyskurs. Mimo, że jestem wyborcą Prawa i Sprawiedliwości, umiem dostrzec wśród przedstawicieli innych partii ludzi, których poglądy i postępowanie szanuję, chociaż go nie podzielam. Daruję sobie imienne wskazywanie, kogo mam na myśli, bo nie o tym chcę dziś mówić. Ale trudno mi dostrzec cokolwiek, co ustanawiałoby posła Palikota wśród tych ludzi, którzy prowadzą dyskurs. To nie jest dyskurs, to zwykłe awanturnictwo. Janusz Palikot swoim zachowaniem sytuuje się pomiędzy ludźmi pokroju Huberta H., najsłynniejszego polskiego menela, a wszyscy wiemy czemu ów H. zawdzięczał swoje 5 minut popularności.
Ja szanuję tych ponad 44 tysięcy wyborców, którzy w sposób demokratyczny namaścili Janusza Palikota, aby reprezentował w Sejmie ich interesy. Ale czy wśród tych wielu setek ludzi nie ma dziś i takich, którym wstyd, że wpuścili kogoś takiego do Sejmu?
Takimi właśnie wybrykami zaśmieca się uwagę opinii publicznej. Nadal nie wiemy nic o przyczynach wypadku. Osobiście odrzucam myśl, że Rosjanie dopuścili się świadomego zamachu na życie naszych przedstawicieli, ale ciąg zaniedbań czy niedoinformowanie polskich pilotów jawi się w zupełnie realistycznych barwach.
Polski rząd boi się stawiać trudne pytania. Szkoda tylko, że o prawdę umie zapytać amerykański Kongres, a Polska już nie.
hkordos
O mnie hkordos

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka