catoMaior catoMaior
408
BLOG

Wikiński daje się pożytkować

catoMaior catoMaior Polityka Obserwuj notkę 4

 

Ludwik Żeliwny Dorn,  trzeci bliźniak, kiedy obraził się na dwóch pozostałych braci,  postanowił popełnić polityczne harakiri ujawniając przebieg procesu skarlenia  tych, uważanych dotąd za geniuszy politycznej gry,  gigantów sceny politycznej,  prawdziwych profesjonalistów. Wtedy też zdradził, na jakiej zasadzie zorganizowane jest plemię, które postanowił porzucić.
"W stadzie pawianów  jest jeden samiec alfa i choć pawiany są orientacji heteroseksualnej, od czasu do czasu ten główny gwałci te niżej stojące w hierarchii. Chodzi o dominację i władzę, a nie o seks. Te słabsze same od czasu do czasu nadstawiają się, żeby samiec alfa  je spożytkował. To daje im bezpieczeństwo, że nie będzie ich lał. Ja się nie nadstawiałem….".
Rozrachunki i wyzwania (wywiad-rzeka przeprowadzony przez Amelię Łukasiak i Agnieszkę Rybak, Prószyński Media, Warszawa 2009)
W wyniku przyśpieszonej reinkarnacji Ludwik Żeliwny Dorn odrodził się jako Ludwik Nałaźliwy w Pokajaniu Dorn, ale jak wiadomo scripta manent i chętnie sięgają po nie pretendenci wszelkiej maści.  Tym razem padło na pretendenta do roli samicy faworyty, a w roli tej wystąpił prominentny poseł SLD Marek Wikiński w programie pierwszym Polskiego Radia. Rozmowa dotyczyła zapowiedzi zgłoszenia wniosku o wotum nieufności dla ministra Jacka Rostowskiego.
Niczym wytrawny lektor KC PZPR   uzasadniał ten beznadziejny wniosek: „ Chcemy debaty nad brakiem troski rządu nad problemami Polaków”.
Leszek Miller stwierdził, że to misterium, a Marek Borowski, że polityczna zadyma.
Sam, bez presji prowadzących rozmowę dziennikarzy przyznał, że ta hucpa została przygotowana na zamówienie PiS, który zapowiedział, zgodnie z taktyką Jarosława Kaczyńskiego, że wniosek    poprą w głosowaniu, ale sami go nie podpiszą. To zrozumiałe, bo premier - prezes   znajduje się na ścieżce  (i na kursie?) wyborczej, nie może wspierać konkurencyjnego(!?) ugrupowania.
Po co wniosek, który żadnych szans powodzenia nie ma?
To proste. Jak inaczej pokrzyżować plany Platformie, która po raz kolejny usiłuje podjąć poważną robotę parlamentarną nad zgłoszonymi przez rząd projektami ustaw? Przecież w normalnym trybie do porządku obrad punktu dającego okazję do opluwania Tuska i Rostowskiego wprowadzić się nie da, a tak – wiadomo - i sporo sejmowego czasu na czczej gadaninie się spędzi  i coś niecoś z tego błota ciskanego na koalicjantów zawsze się przylepi.
A więc jaki sygnał wysyła szara eminencja SLD?
Ano taki:  kochany elektoracie, który w ostatnich wyborach zmieniłeś barwy eseldowskie na pisowskie. Nie ważne na kogo oddasz głos, ten głos i tak zostanie zaliczony na naszych.
Nie omieszkał rzucić szyderczej kpiny pod adresem Adama Hofmana za jego kąśliwą uwagę o niedostatecznej liczbie posłów do podpisania wniosku. Tu mu się akurat nie dziwię, bo kiedy się patrzy jak ten faworyt Adama Lipińskiego (tego prawdziwego, szarej eminencji PiS) i nadzieja premier – prezesa publicznie,  bezwstydnie i nachalnie nadstawia się wodzowi, to musi budzić trudno skrywaną zawiść u pretendenta.
Ale najbardziej uderzające były słowa, w których sekretarz KC SLD ds. propagandy przyznał, że nie chodzi o Rostowskiego ale o misję skierowaną do ludu peeselowskiego (tak! PSL), który ma się nawrócić na jego wiarę, tzn. zrozumieć, że PO nie troszczy się o przeciętnego Polaka.
„Za czasów urzędowania ministra rolnictwa z PSL, w roku 2008 przedstawiciel Polski zgadza się na zmniejszenie kwoty produkcji  cukru w Polsce o 266 tyś ton, to tak jakby worek 25-kilogramowy cukru mógłby dodatkowo być w każdym polskim domu. To spowodowało, że dzisiaj emeryt niemiecki, który ma 700 – 800 EUR emerytury płaci pół euro za kilogram cukru a polski emeryt, który ma 700 złotych emerytury, placi 6,60 za kilo cukru.
Krzysztof Grzesiowski: To Pana zdaniem Minister Rolnictwa powinien podjąć decyzję o zwiększeniu produkcji cukru?
Marek Wikiński : rynek cukru w UE jest regulowany i w 2008 roku Polska zgodziła się na obniżenie limitu cukru o 266 tys. ton.
K.G.:   Jeśli Sojusz zwycięży, to zdecyduje o tym, żeby te limity zwiększyć, ale jak?
M.W. : O tym decyduje Komisja Europejska (uf, kamień z serca, a więc nie Chińczyk!), ale nie może być tak, że przedstawiciel naszej Ojczyzny, sam dobrowolnie ogranicza możliwości produkcyjne na polskim rynku.”
Dość.
Zaglądamy więc ponownie do stenogramu z obrad sejmu w dniu 18 marca, kiedy rozpatrywany był wniosek Prawa i Sprawiedliwości o wotum nieufności dla ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi Marka Sawickiego
 Główny oskarżyciel Sawickiego, minister rolnictwa w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza, poprzednik Andrzeja Leppera, Krzysztof Jurgiel zarzucił Markowi Sawickiemu, że doprowadził do zrzeczenia się 300 (ponad) tys. ton cukru jako minister nadzorujący Agencję Rynku Rolnego, ale sam nie potrafił wytłumaczyć się ze swoich nieudolnych negocjacji w Brukseli, kiedy członkowie UE starali się wywalczyć jak najkorzystniejsze warunki tzw. reformy cukrowej, czyli nieszczęsnego, w rezultacie, pomysłu mającego na celu ograniczenie kosztownej produkcji cukru buraczanego w Europie na rzecz importu „tańszego”, jak się wydawało cukru trzcinowego z ciepłych krajów. Znamienne, że występujący w debacie kolejni ministrowie rolnictwa w dwuletniej kadencji PiS - Henryk Kowalczyk i Wojciech Mojzesowicz nie dołączyli do oskarżeń Marka Sawickiego za sytuację na rynku cukru a wygłaszający klubowe przemówienie w imieniu SLD Romuald Ajchler  wypomniał Jurgielowi, że jest odpowiedzialny za katastrofę na rynku cukru w równym stopniu co Sawicki.
Ten ostatni, w swoim słowie końcowym przypomniał, podobno po raz trzeci na forum sejmu, że tzw. redukcja kwot cukrowych, wymuszona na Polsce na skutek spatałaszonych negocjacji rządu pisowskiego i wcześniejszych decyzji rządu SLD-PSL o wyzbyciu się producentów i dystrybutorów cukru na rzecz podmiotów zagranicznych, ograniczała się do decyzji producentów cukru i plantatorów buraków.
Administracja państwowa nie miała już nic do powiedzenia.
Nikt, kto zabierał głos w tej debacie, nie wymienił nazwiska owego mitycznego przedstawiciela Polski, który w roku 2008 zgodził się na zmniejszenie kwoty produkcji cukru w Polsce o 266 tyś ton.
W trakcie głosowania nad wnioskiem doszło do historycznego sojuszu PiS i SLD. Tak trzymać!
Marek Wikiński, pilny uczeń sowieckiej, ubeckiej szkoły propagandy, nadaje na tej samej fali, co Joachim Brudziński, Zbigniew Girzyński, Jacek Kurski. Ich narrację charakteryzuje ten sam pokrętny styl z upodobaniem stosowany przez cynicznych, pozbawionych poczucia wstydu i odpowiedzialności propagandystów z różnych partii politycznych, którego charakterystyczną cechą jest pomieszanie prawdy i fałszu, umiejętny dobór argumentów, łatwo wywołujących u słuchacza gniew i niechęć, opartych o bezczelne przeświadczenie, że nikomu nie będzie się chciało sprawdzać a ciemny lud to kupi.

 

catoMaior
O mnie catoMaior

zwietrzały entuzjasta, pełen niewiarygodnych paradoksów, o poglądach socjalliberalnych, których jestem gotów bronić i z których jestem dumny. Altruista. Ateista.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka