Marcin Horała Marcin Horała
2090
BLOG

Posłów platformy road to hell

Marcin Horała Marcin Horała Polityka Obserwuj notkę 35

Dobry zwyczaj sejmowy nakazuje obsadzać stanowiska w prezydium Sejmu z uwzględnieniem wszystkich klubów, pozostawiając tym klubom zasadniczo swobodę w doborze proponowanych do prezydium osób. Wśród kandydatów była zgłoszona przez klub Palikota – i ostatecznie wybrana dzięki dyscyplinie w klubie Platformy Obywatelskiej – pani Wanda Nowicka. W pierwszym odruchu moralnym liczba posłów PO przeciwnych wyborowi pani Nowickiej była wystarczająca do zablokowania tej kandydatury. W drugim głosowaniu, na wyraźne polecenie Donalda Tuska (który sam popierał p. Nowicką już w pierwszym głosowaniu) było inaczej. Niewielka grupa posłów PO nie wzięła udziału w głosowaniu pomimo obecności na sali – reszta głosowała za.

Może to dobrze, bo uszanowano pewien parlamentarny zwyczaj?

Oczywiście dobre zwyczaje są – jak sama nazwa wskazuje – dobre. Ale są sprawy ważniejsze. Dobry zwyczaj nakazuje na przykład przepuszczać kobiety przodem w drzwiach. Jeżeli jednak widzimy, że za tymi drzwiami bandyta dźga nożem staruszkę to obowiązkiem moralnym jest jak najszybciej, po chamsku, się przez te drzwi przepchać żeby powstrzymać mord.

Pani Wanda Nowicka nie jest ot takim sobie zwykłym politykiem, który akurat ma lewicowe poglądy – nawet nie jest zwykłym politykiem, który ma proaborcyjne poglądy. Nie. Nowa wicemarszałek Sejmu Najjaśniejszej Rzeczypospolitej to osoba, która za główny i właściwie jedyny sens swojej aktywności publicznej poczytuje legalizację zabijania dzieci nienarodzonych. To osoba, która stworzyła i stoi na czele organizacji aktywnie lobującej za takim rozwiązaniem, a finansowanej przez zagraniczne firmy przemysłu aborcyjnego. Do niedawna ze swoimi poglądami była na głębokim marginesie życia publicznego. Dzięki działaniom establishmentu pompującego Palikota – weszła do głównego nurtu. Dzięki politycznej decyzji Platformy Obywatelskiej – jeszcze dalej. Teraz głoszone przez nią poglądy zostaną wzmocnione autorytetem instytucjonalnym najwyższych organów władzy RP. Z pewnością dzięki temu wyborowi będzie w realizacji swoich poglądów bardziej skuteczna.

Te wszystkie dywagacje najwyraźniej dla polityków PO – partii rzekomo „chadeckiej” czy „chrześcijańskiej” – są drugoplanowe. Ważniejsza jest polityczna kalkulacja, iż w obliczu zbliżającego się kryzysu warto hodować koncesjonowaną opozycję, która przejmie potencjał społecznego buntu tak, by krzywdy swoim nie zrobić. To motywacja zrozumiała i dla mnie – również czynnego polityka – wiele tłumacząca. Zdecydowanie jednak niewystarczająca w czołowym zderzeniu z podstawowym imperatywem moralnym, jakim jest ochrona niewinnego życia.

Liczba polityków PO publicznie deklarujących się jako chrześcijanie czy wręcz katolicy – a jednocześnie wspierających swoimi głosami poglądy jaskrawie sprzeczne z wyznawanymi przez siebie rzekomo wartościami – dobrze przekracza sto. To zdecydowanie więcej niż tych kilkunastu-dwudziestukilku sprawiedliwych, którzy wyjęli swoje karty z maszynek. Zdecydowanie jest się za kogo pomodlić, bo zmierzają dosłownie w kierunku o którym śpiewał Chris Rea.

Nam wszystkim wierzącym zdarza się popełniać zło, takie codzienne, przez małe „z”. Kłamać, nadmiernie spożywać, opuszczać mszę, patrzeć pożądliwie na cudze żony (a niektórym i cokolwiek działać w tym kierunku). Takie codzienne ludzkie upadki. Raczej rzadko przychodzi nam się zmierzyć ze Złem przez wielkie Z, takim oczywistym co się śmieje bezczelnie w twarz i wywija ogonem i na widok którego czujemy dreszcz przerażenia. Taki jak na widok rozerwanego na strzępy ciała dziecka. Nie trzeba nawet być osobą wierzącą w cokolwiek poza zwykłą przyzwoitością, żeby się zawahać przed popełnieniem takiego Zła. Żeby zadrżała ręka, którą chcemy wcisnąć guzik.

Tym stu kilkudziesięciu deklarującym się jako katolicy, ślubującym kilka godzin wcześniej „tak mi dopomóż Bóg” (i w PSL byli tacy, trzeba zauważyć) – ręka nie zadrżała. Potraktowali zasady wiary jak prywatne hobby, które mogą sobie ewentualnie uprawiać dopóki nie stoi mu na przeszkodzie konieczność politycznego manewru. Najwyraźniej ich sumienia również zajmują się polityką.

No chyba, że należą do jakiegoś innego Kościoła, w którym odpowiedź na pytanie czy to dobrze zabijać czy nie brzmi „obie odpowiedzi są poprawne”.

Z wykształcenia prawnik i politolog. Z zawodu specjalista organizacji zarządzania procesowego i zarządzania projektami. Z zamiłowania samorządowiec i publicysta. Radny miasta Gdyni, ekspert Fundacji Republikańskiej, przewodniczący Zarządu Powiatowego PiS w Gdyni. Zamierzam kandydować na urząd prezydenta miasta Gdyni.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka