wqbit wqbit
433
BLOG

Jupiter Maximus przeciw Pawłowi - efekt uwolnienie pytonissy

wqbit wqbit Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Dzieje Apostolskie rozdział 16, przeprawa do Macedonii i spotkanie z mieszkańcami Fillippi.

         Odbiwszy od lądu w Troadzie popłynęliśmy wprost do Samotraki, a następnego dnia do Neapolu, stamtąd zaś do Filippi, głównego miasta tej części Macedonii, które jest rzymską kolonią (Dz. 16, 11-12)
         Druga wyprawa misyjna Apostoła, rozpoczęta jesienią roku 49 lub 50 — zależnie od tego, jaką datę się przyjmie dla tzw. soboru Jerozolimskiego — według sprawozdania Łukaszowego ukazuje znamienną nowość w porównaniu z pierwszą. W pierwszej podróży nic nie wskazuje to, by ulegały jakiejkolwiek zmianie zamiary Apostołów, co do marszruty. W drugiej natomiast od pewnego momentu mnożą się interwencje nadprzyrodzone, wyznaczające dalszą drogę Pawłowi i jego towarzyszom. I tak np. Duch Święty przekreśla zamiar Pawła, by głosić ewangelię w Azji prokonsularnej (Dz 16, 6). Wynikiem tego pierwszego zakazu jest obfity plon apostolski we Frygii i Galacji, obfity — a może raczej na skutek — choroby Pawła . Po tym sukcesie i po powrocie Pawła do zdrowia trzej misjonarze — Pawłowi bowiem i Sylasowi towarzyszy już od Listry (Dz 16, 3) Tymoteusz — znajdując się w pobliżu Mizji, może w ważnym węźle komunikacyjnym Galacji — Dorylaion, mieli zamiar udać się na północ, do Bitynii. Lecz oto znowu „nie pozwolił im Duch Jezusa" (Dz 16, 7). Może stało się to na skutek charyzmatycznego pouczenia? Sam Sylas przecież był „prorokiem", profetes (Dz 15, 32). Kierują się więc na zachód, poprzez Mizję do Troady (Dz 16, 8).
         Troada — miasto i port leżący nad Morzem Egejskim naprzeciw wyspy Tenedos — przeżywała wówczas pełny rozkwit. Miasto to założył jeden z wodzów i diadochów Aleksandra Wielkiego — Antygon — w odległości 18 km od ruin starożytnego Ilionu, Troi. W kilka lat później, w roku 300 przed Chrystusem, inny diadoch — Lizymach — podbiwszy Azję Mniejszą, na cześć Aleksandra Wielkiego zmienił pierwotną nazwę miasta Antygonia na nową Aleksandreia e Troas. Właśnie jej drugi element został utrwalony w NT jako nazwa tego miasta i portu (Dz 16, 8. 11; 20, 5 n; 2 Kor 2, 12; 2 Tym 4, 13). Dzięki swemu położeniu na szlaku między ośrodkami Azji Mniejszej i Macedonii, a zapewne też dzięki kojarzącym się z nią wspomnieniom o Troi, Troada skupiała na sobie uwagę niejednego władcy cesarstwa rzymskiego. Już Juliusz Cezar w swoich „snach o potędze" zamierzał przenieść do niej stolicę swego wymarzonego imperium, jak podaje Swetoniusz. Podobne marzenia nieobce były zapewne i Oktawianowi Augustowi, jak można wnioskować z pewnych oddźwięków nadwornej jego poezji. W każdym razie i czynem okazał swoją łaskawość wobec Troady, podnosząc ją do rzędu kolonii weteranów z tytułem Colonia Augusta Alexandria Troas, nadając jej przy tym ius Italicum. Blisko po trzech wiekach o Troadzie myślał też Konstantyn Wielki wcześniej, zanim się zdecydował na przeniesienie stolicy cesarstwa do Bizancjum — Konstantynopola. Słusznie więc można powiedzieć o ówczesnej Troadzie, że „tu podały sobie ręce Grecja i Rzym".
         Cała atmosfera tego miasta i portu, z jego przeszłością i teraźniejszością, nie mogła nie oddziałać na Pawła. Jako tarseńczyk znał greckich klasyków; jako civis Romanus dobrze rozumiał, co daje przynależność do tego imperium; jako Apostoł Chrystusa zaś szukał nowych kontaktów z poganami, planując dotrzeć w końcu do Rzymu (Rz 15, 22 n). Gdy więc znalazł się wówczas znów nad mare nostrum — tym pomostem łączącym narody cesarstwa — wszystko skłaniało do podjęcia wyprawy zamorskiej. I tak istotnie miało się stać. Właśnie z tego nowego Ilionu miał Paweł niebawem rozpocząć długą wyprawę na Zachód, w końcu i do Rzymu — inną niż ta, którą znał z Homera. Dla jego swoistej Odysei miał się tu właśnie znaleźć nowy Homer. Był nim „umiłowany lekarz" (Kol 4, 14) — Łukasz. Na jego obecność wskazuje dyskretnie forma liczby mnogiej „my", która po raz pierwszy pojawia się w 16,10 jego Dziejów Apostolskich. Co do powodów jego obecności w Troadzie można snuć jedynie domysły, co też czynią chętnie komentatorzy, jednak związek Łukasza z dalszymi wydarzeniami jest już faktem niezaprzeczonym. Natomiast przypuszczenia wielu dzisiejszych autorów odnośnie do wpływu jego na Pawła w obraniu kierunku dalszej podróży idą dość daleko (W. M. Ramsay, J. Holzner, G. Ricciotti). I nie można im odmówić pewnego przynajmniej prawdopodobieństwa, bo niewątpliwy pozostaje związek tego niedawno nawróconego Antiocheńczyka z ideą uniwersalizmu, przeprowadzonego przez Pawła, z ideą tak dobitnie zobrazowaną w Dziejach Apostolskich. Jednakże według Łukaszowego sprawozdania o dalszym kierunku podróży decyduje trzecia, tym razem w przeciwieństwie do dwóch poprzednich pozytywna interwencja nadprzyrodzona.

     „W nocy Paweł miał widzenie: jakiś Macedończyk stał przed nim i prosił go, mówiąc: «Przepraw się do Macedonii i przyjdź nam z pomocą!» Natychmiast po tym, jak miał to widzenie, wszczęliśmy starania, by wyprawić się do Macedonii, wnioskując, że Bóg nas wzywa do głoszenia im ewangelii" (Dz 16, 9).
Jak słuszny był ten wniosek, potwierdziły niebawem fakty. Paweł — odwrotnie do projektu Juliusza Cezara sprzed stu lat — z Troady zmierza ku Rzymowi, i gdy projekt Cezara, który miał wszystkie środki potrzebne do urzeczywistnienia, nigdy się nie ziścił, zamiar Pawła doznał wreszcie, powodzenia, choć sam w sobie był paradoksalny, jak" cały triumf chrześcijaństwa.
Relację z tej historycznej przeprawy zamknął Łukasz w jednym tylko wierszu: „Wypłynąwszy zaś na morze z Troady, skierowaliśmy się wprost na Samotrakę, następnego dnia do Neapolis" (Dz 16, 11). Azjatycki port Troada i europejski Neapolis (dziś: Kavalla), oddalone o 230 km, były miastami dwóch prowincji tego samego imperium. Drogę tę zapewne często odbywał Lekarz-historyk. Sama podróż morska w tych warunkach nie zasługiwała w oczach Łukasza na szersze omówienie.  Tak można wytłumaczyć lakoniczność opisu.

     „...a stamtąd   [skierowaliśmy   się   wprost]   do   Filippi;    jest   to   wybitne miasto tego okręgu Macedonii — kolonia. W mieście zaś tym spędziliśmy kilka dni" (Dz 16, 12).
    Użycie przez Łukasza latynizmu kolonia, pominiętego zresztą, gdy była mowa o innych koloniach rzymskich — Antiochii Pizydyjskiej, Listrze i Troadzie (Dz 13, 14; 14, 6; 16, 1. 8. 11), stanowi poniekąd lapidarną zapowiedź wypadków, jakie się miały w niej niebawem rozegrać w związku z przybyciem misjonarzy.
Filippi (Filippoi, rzymskie Philippi, dziś Filibedjik) to nowa nazwa starożytnej, powstałej w VII wieku przed Chrystusem, miejscowości Krenides (=źródła), skolonizowanej przez mieszkańców wyspy Thasos. Nazwę tę nadał miastu Filip II Macedoński, ojciec Aleksandra Wielkiego, gdy w roku 356, powodowany chęcią zagarnięcia pobliskich kopalni złota na górze Pangaion, zdobył je, powiększył, umocnił przeciw atakom z Tracji i uczynił swoją rezydencją.
         Po zwycięstwie, jakie w roku 168 odniósł konsul Lucius Aemilius Paulus nad królem Perseuszem pod Pydną, Filippi wraz z całą Macedonią przechodzą pod władzę Rzymian. Ci zaś w roku 146 czynią z Macedonii rzymską prowincję, dzieląc ją na cztery okręgi. Do pierwszego z nich, ze stolicą w Amfipolis, należały Filippi.
         W roku 42, pod murami tego miasta, na równinie, po której płynie Gangites, Antoniusz i Oktawian August rozgromili w dwóch bitwach siły republikańskie, którym przewodzili Brutus i Kasjusz. Najpierw Antoniusz, strategiczny zwycięzca w tych bitwach, czyni z Filippi kolonię dla swoich weteranów, co można stwierdzić na podstawie pierwszej emisji monet tego miasta. Następnie Oktawian August po bitwie pod Akcjum w roku 31 powiększa miasto i kolonizuje je wysiedlonymi zwolennikami Antoniusza i swoimi weteranami. Nadaje mu też ius Italicum wraz z pełną nazwą, upamiętniającą doniosłe zwycięstwo sprzed jedenastu lat: Colonia Augusta Iulia Victrix Philippensium.
         Tytuł i prawa kolonii rzymskiej nadawały miastu charakter „Rzymu w miniaturze'' (A. Boudou). Dla połowy jego mieszkańców — osadników pochodzenia italskiego — oznaczało to pełne prawo własności, wolność od podatku gruntowego (tributum soli) i samorząd pod okiem propretora Macedonii, któremu przysługiwała proconsularia potestas. Samorząd ten stanowił również pomniejszoną odbitkę rzymskich instytucji prawnych. Był tam, więc senat municypalny, zebrania ludowe (comitia), urzędnicy z tytułami kwestorów i edylów, a na czele, na wzór konsulów, stali duumviri iuri dicundo, poprzedzani przez liktorów z pękami rózg (fasces), lecz bez topora.  W tych warunkach urzędowym językiem w mieście była łacina; łacińska była też cała tytulatura. Jednak Grek-Łukasz termin duumviri oddaje po grecku jako archontes lub strategoi (Dz 16, 19 n. 22. 35. 38), przy czym ostatni termin odpowiada zazwyczaj łacińskiemu praetor. W myśl podziału imperium na tribus, Filippi należały do rzymskiej tribus Voltinia.
         Pełnoprawnymi „Rzymianami" w Filippi byli tylko przybysze z Italii, reszta zaś, stanowiąca co najmniej połowę ludności, zamykała się w kategorii prawnej peregrini, pozbawionej wpływu na rządy municypalne. Byli to miejscowi Macedończycy, Grecy z wyspy Thasos, pobliscy Trakowie i pewien odsetek elementu napływowego z dalszych stron, w tej liczbie byli również i Żydzi, od których, jak zawsze, św. Paweł miał rozpocząć swą działalność apostolską w tym mieście.
         Choć dawno już wyczerpały się w pobliskim Pangaion zasoby kruszcu złotego i srebrnego, niemniej Filippi w I w. po Chrystusie przeżywały rozkwit gospodarczy, m. in. dzięki dogodnemu położeniu geograficznemu. Dokoła miasta rozciągały się latyfundia nielicznych właścicieli italskiego pochodzenia, a przez samo miasto przechodziła słynna via Egnatia. Drogę tę przeciągnięto pierwotnie dla celów strategicznych od Dyrrhachium w Epirze do wspomnianego wyżej macedońskiego portu Neapolis, odległego od Filippi mniej więcej o 15 km. Stanowiła ona lądową część najkrótszego połączenia Rzymu z Bizancjum. Stąd Filippi z pierwszego wieku były ważnym węzłem komunikacyjnym i ośrodkiem handlu między zachodnim a wschodnim imperium. Nie dziwi  obecność w tym mieście handlarki purpurą, rodem z Tiatyry (Dz 16, 14). Fragment łacińskiej inskrypcji, odnalezionej przez L. Heuzeya , stwierdza, że w Filippi rozwijali działalność właśnie purpurarii, czyli sprzedawcy towaru luksusowego.
        Dzięki odkryciom archeologicznym można sobie dziś pośrednio odtworzyć częściowy obraz życia religijnego w mieście, do którego wkracza po raz pierwszy czterech misjonarzy Chrystusa. Do miejscowego panteonu wprowadzili rzymscy osadnicy również swoich bogów. Stąd na forum w Filippi wznosiły się świątynie, w których doznawali czci — najpierw triada kapitolińska: Iuppiter Optimus Maximus, Iuno Regina, Minerva Augusta, następnie Merkury, Liber, Diana, Mars Ultor, a wreszcie, oprócz Geniusza miasta, także Roma i August. Kult cesarzy miał w Filippi osobne kolegium flaminów. Triadzie kapitolińskiej odpowiadała dokładnie miejscowa triada grecka: Zeus, Hera i Atena. Obok nich występują w skalnych inskrypcjach takie imiona, jak Ares, Afrodyta, Hermes, Dioskurowie, Nemesis i Nike. Spośród bóstw trackich występują: Parthenos, Bendis i Dionizos. Z daleka natomiast przywędrowały tam kulty: egipskiej Izydy, frygijskich bóstw — Kybeli i Mena, a także irańskiego Mitry. Z napisów skalnych można dowiedzieć się również o istnieniu w Filippi związków religijnych, bractw pogrzebowych i zrzeszeń mistów Dionizosa. Pozwala to wnioskować o odprawianych tam jego misteriach. Z czasem na skale akropolu Filippi, obok innych płaskorzeźb, nieznana ręka wyryje krzyż. I jakkolwiek daty powstania tej płaskorzeźby dziś nie da się ustalić, pewne jest, że skromny ten znak jest jakimś owocem pierwszego posiewu ewangelii, rzuconego w tym mieście przez Apostoła Narodów i jego towarzyszy.

         Przybywszy do Filippi zapewne z początkiem tygodnia, czterej misjonarze potrzebowali wspomnianych już „kilku dni" (Dz 16, 12) na wysondowanie nowego terenu pracy apostolskiej. Wyczekują oni soboty na nawiązanie łączności przede wszystkim z miejscowymi Żydami — zgodnie ze stałą zasadą Pawłowa: „Następnie w dzień sobotni wyszliśmy poza bramę nad rzekę, gdzie przypuszczaliśmy, że jest miejsce modlitwy. A usiadłszy rozmawialiśmy z zebranymi niewiastami" (Dz 16, 13).
         Z tego krótkiego opisu współcześni egzegeci wysnuwają dość rozbieżne wnioski, co do samej sytuacji. Mniejsze znaczenie ma dyskusja, czy „rzeką" wspomnianą przez Łukasza jest Gangites, Ganza, jedno spośród Krenides czy inny nie znany potok. Ważniejsze są wnioski dotyczące „miejsca modlitwy" i liczby Żydów w mieście. Jedni autorowie opierając się na literackich przekazach starożytnych skłonni są w Łukaszowej proseuche widzieć prowizoryczne miejsce modlitwy, może nawet pod gołym niebem, a stąd wysnuwać dalszy wniosek o niewielkiej liczbie Żydów w Filippi (J. B. Lightfoot, A. Wikenhauser, J. Holzner, G. Ricciotti, ks. E. Dąbrowski). Inni natomiast opierając się raczej na inskrypcjach i papirusach stwierdzają, .że proseuche jest terminem, który stale określa miejsce modlitwy, podczas gdy termin sunagoge oznacza samą społeczność lub aktualne zgromadzenie Żydów. Zwracają nadto uwagę na to, że w obrębie typowo rzymskiego pomoerium w Filippi i tak nie mogła się znajdować synagoga żydowska; musiała więc być poza murami. Stąd w dążeniu do bliższego określenia, jak wyglądała proseucha Żydów w Filippi, wskazana jest powściągliwość: lepiej jest ograniczyć się do stwierdzenia, że musiała się ona znajdować nad bieżącą wodą ze względu na konieczność obmyć rytualnych. Natomiast samo przypuszczenie o małej liczbie Żydów w Filippi wydaje się częściowo uzasadnione, lecz na podstawie innego szczegółu opisu Łukaszowego — wzmianki o obecności samych tylko kobiet, które, jak wiadomo, miały ograniczony udział w życiu liturgicznym gmin żydowskich. — Były to zapewne Żydówki, które wyszły za mąż za pogan, a ponadto prozelitki. Uderzający w tym wypadku brak mężczyzn najłatwiej tłumaczy się małą liczbą Żydów w Filippi, choć wytłumaczenie to nie jest ani jedynie możliwe, ani zupełnie zadowalające. W każdym razie należy przypuszczać, że w ową sobotę nie było zwykłego nabożeństwa.
         Pierwsze wystąpienie apostolskie miało raczej charakter wspólnej gawędy misjonarzy z kobietami, które przyszły tam się modlić: mówili wszyscy, łącznie z Łukaszem, autorem sprawozdania, na co wskazuje zwrot z charakterystycznym użyciem 1 osoby liczby mnogiej.
Mimo charakteru jakby prywatnego, pierwsze spotkanie misjonarzy z Filipianami zostało uwieńczone pomyślnym wynikiem: „Słuchała również pewna niewiasta imieniem Lidia, zajmująca się sprzedażą purpury, rodem z miasta Tiatyry, czcicielka Boga. Jej to serce otworzył Pan, tak, iż zwróciła uwagę na to, co mówił Paweł. Skoro zaś została ochrzczona wraz z swoim domem, poprosiła [nas], mówiąc: «Jeśli uznaliście mnie za wierzącą w Pana, wejdźcie do mego domu i [w nim] zamieszkajcie! I zmusiła nas" (Dz 16, 14 n). Z właściwą sobie finezją psychologiczną, przy użyciu niewielu słów, odmalował nam Łukasz tło tego pierwszego spotkania Apostoła z pierwocinami najukochańszej jego gminy, charakteryzując osobę Lidii. Informacje tego krótkiego sprawozdania z jednej strony harmonizują z treścią przekazów starożytnych, z drugiej zaś rzucają bogate światło na niejeden szczegół przyszłych zażyłych stosunków między Pawłem a Filipianami.
          Samo imię neofitki jest raczej przydomkiem — Lidyjka. Rodzinną jej Tiatyrę zaliczano raczej do Lidii, niż do Mizji. Jeśli zaś było imieniem własnym, utworzonym od krainy, wskazywałoby
na to, że była wyzwolenicą, gdyż tego typu imiona nosiły zazwyczaj niewolnice. Fakt, że Tiatyra pierwotnie była wojskową kolonią macedońską, dobrze tłumaczy obecność jej w Filippi. Sama natomiast Tiatyra słynęła już w starożytności jako miasto przemysłowe, między innymi także i z barwienia tkanin purpurą, jak stwierdzają wykopane przez archeologów inskrypcje. Skoro Lidia trudniła się sprzedażą tkanin purpurowych czy też samego barwnika (porfuropolis), musiała być osobą majętną. Tkaniny te bowiem należały w starożytności do towarów luksusowych. „Czcicielka Boga (sebomene ton Deon)", to określenie prozelitki, a zatem poganki sympatyzującej z monoteizmem izraelskim33. Wspomniany w sprawozdaniu Łukaszowym „dom" (oikos) to rodzina, zapewne w sensie rzymskiej familia, więc włącznie z niewolnikami. Z braku wzmianki o mężu przy wzmiance o „jej domu" słusznie wyprowadza się wniosek, że sama kierowała domem i przedsiębiorstwem, zapewne, jako wdowa. Musiała zaś to czynić bardzo sprężyście, skoro i teraz z energią realizuje swoje postanowienia: chrzest własny i osób zależnych od siebie na podstawie patria potestas oraz ulokowanie misjonarzy w swoim zamożnym domu. Ostatni szczegół opisu: „zmusiła nas" jest nie tylko wspomnieniem, o którym po latach „z uśmiechem" (J. Holzner) pisze naoczny świadek tej sceny. Finezja bowiem psychologiczna Łukasza służy tak w trzeciej Ewangelii, jak i w Dziejach Apostolskich celom donioślejszym. Podkreśla ona mianowicie idee szczególnie drogie autorowi. Łukasz, rozmiłowany w dobrowolnym ubóstwie, głoszonym przez Chrystusa, a praktykowanym ze szlachetną ambicją apostolską przez Pawła, umie subtelnie uwypuklać w Dziejach ten rys duszy Apostoła, jakim była szczególna bezinteresowność. Ona to kazała Pawłowi, który miał prawo do utrzymania ze strony wiernych, pracować na swoje utrzymanie. Łukasz podkreśla, że Apostoł w tym wypadku ustąpił, co w trafnym paradoksie wydobył G. Ricciotti: „Trzeba było ustąpić i upokorzyć się mieszkając po pańsku". To pierwsze ustępstwo Pawła zapoczątkowuje wyjątkowy w tym właśnie względzie stosunek Apostoła do „braci z Macedonii" (2 Kor 11, 9), Filipian, podkreślony wyraźnie w komentowanym obecnie liście: „Wy, Filipianie, wiecie przecież, że na początku [głoszenia] ewangelii, gdy opuściłem Macedonię, żaden z kościołów poza wami jednymi nie udzielił mi niczego na rachunek rozchodu i przychodu. A do Tesaloniki nawet raz i drugi przysłaliście [zapomogę] na moje potrzeby" (Fil 4, 15 n). Nie będzie pomyłki w przypuszczeniu, że we wszystkich kolejnych przesyłkach pieniężnych miała wydatny zasobna i gościnna Lidia, której dom stał się zaczątkiem kościoła.
              Jeszcze jeden czynnik miał scementować zażyłą przyjaźń Apostoła Filipianami, a mianowicie cierpienie, jako następstwo apostolstwa — jego własnego późniejszego stwierdzenia: „Znajduję radość boleściach, w zniewagach, w zmartwieniach, w prześladowaniach położeniach bez wyjścia [w jakich jestem] z powodu Chrystusa, bo gdy niedomagam, wtedy jestem mocny" (2 Kor 12, 10).
         Powodem wszczęcia prześladowania stało się uwolnienie nieszczęśliwej niewolnicy — pytonissy od wpływu złego ducha:
„Gdy szliśmy do modlitwy, zdarzyło się to, że pewna młoda służąca, mająca ducha "go (neuma pyton) zabiegła nam drogę. Wieszcząc, dostarczała wielkiego zysku swoim właścicielom. Ona to idąc za Pawłem i za : zawołała w słowach: «Ci ludzie są sługami Boga Najwyższego — wam głoszą drogę zbawienia. A czyniła to przez wiele dni. Paweł wreszcie mając tego dość, obrócił się i rzekł do ducha: «W imię Jezusa nakazuję ci ją opuścić». I w tej chwili opuścił" (Dz 16, . Paweł w tym wypadku wiernie naśladował zachowanie się Chrystusa w podobnym położeniu. Tego rodzaju reklama była niepożądana. Za tym faktem dalsze wypadki szybko się potoczyły:
„Właściciele spostrzegłszy, że skończyła się dla nich nadzieja zysku, pochwycili Pawła i Sylasa i powlekli na rynek do zwierzchników(arhontes). Przyprowadziwszy ich zaś powiedzieli do pretorów (strategoi): «Ci ludzie wprawiają miasto nasze w zamieszanie, bo to są Żydzi. Głoszą oni obyczaje, jakich nie godzi się przyjmować i podtrzymywać nam, którzy jesteśmy Rzymianami». Zebrał się nadto przeciw nim tłum. Wtedy wie zdarłszy z nich ubranie kazali siec rózgami. Potem, po zadaniu im wielu razów, wtrącili do więzienia, nakazawszy nadzorcy więzienia pilnie ich strzec. On zaś otrzymawszy taki nakaz wtrącił ich do lego lochu więziennego, a nogi ich zakuł w dyby" (Dz 16, 19-24)
         Oskarżenie zostało sformułowane bardzo zręcznie, ze znajomością zarówno prawa rzymskiego, jak sytuacji politycznej. Stąd jest prawdopodobne przypuszczenie, że poszkodowanymi właścicielami pytonissy był zespół kapłanów pogańskich (J. Holzner). W oskarżeniu, jakie wnoszą, nie ma wzmianki o stracie zysku, natomiast cały nacisk spoczywa na zakłóceniu porządku publicznego drogą niedozwolonej propagandy religijnej z podkreśleniem bardzo aktualnej wówczas różnicy między „Rzymianami" — do jakich z dumą zaliczali się Filipianie — a „Żydami", których w tym mniej więcej czasie Klaudiusz jako assidue tumultuantes usunął z Rzymu. W ówczesnym cesarstwie bowiem judaizm można było określić jako uznany wprawdzie i tolerowany (religio licita), jednak bez prawa zdobywania sobie prozelitów spośród obywateli rzymskich. Niezależnie od znośnej sytuacji prawnej świat rzymski odnosił się do Żydów z niechęcią i pogardą. Nic więc dziwnego, że duumviri, ulegając zręcznej argumentacji oskarżycieli i nastrojowi tłumu, bez dochodzeń sądowych pośpieszyli się zbytnio z wydaniem zwyczajnego rozkazu liktorom: „Submovete, despoliate, verbérate!" Karę tę wymierzono z całą surowością. Więzienie zaś po karze chłosty było następstwem zwyczajnym w rzymskiej procedurze karnej. Tym jednak razem wszystkie środki zastosowane do Pawła i Sylasa były bezprawiem. Już bowiem starożytna ustawa — lex Valeria z roku 509 przed Chrystusem zabraniała wymierzania obywatelom rzymskim kary chłosty bez decyzji ludu, a lex Porcia z roku 248 przed Chrystusem w ogóle zakazywała stosowania rózeg względem obywateli rzymskich. Trudno dziś z pewnością ustalić, jak do tego mogło dojść, skoro Paweł potrafił kiedy indziej powołać się na to prawo. Mógł tu działać nastrój chwili, spotęgowany wrogą postawą tłumu, a mogło zajść nieporozumienie w związku z posługiwaniem się przez duumwirów urzędową łaciną, nieznaną Apostołom. Później miała miejsce pierwsza zdobycz Pawła i jego pomocników wśród rzymskich funkcjonariuszy, ale o tym następnym razem.

 

wqbit
O mnie wqbit

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura