Mimo, że od katastrofy prezydenckiego Tupolewa podczas podchodzenia do lądowania w Smoleńsku minął ponad miesiąc, nie milkną echa tej katastrofy. Z wszędąd słychać głosy podające różne hipotezy przyczyn wypadku. Wśród specjalistów badania wypadków lotniczych, którzy publikują w Salonie24 wybija się grupa, którą charakteryzują dwie wspólne cechy.
Po pierwsze śledztwo jest niewiarygodne, gdyż prowadzi je strona rosyjska, więc z zasady musi być niewiarygodne, a ponadto nierzetelne i dyletanckie jak samo lotnisko w Smoleńsku, na którym mimo to kapitan podjął próbę przyziemienia TU-154M z prezydentem i 94 innymi osobami. Po drugie grupę tę cechuje głębokie przekonanie, że mgła, ukształtowanie terenu, spartańskie wyposażenie lotniska nie miały żadnego wpływu na katastrofę, ponieważ są czynnikami obiektywnymi, niezależnymi od człowieka, podczas gdy katastrofa była wynikiem działania człowieka, czyli zamachu na życie prezydenta Kaczyńskiego i towarzyszących mu gości z prawa i lewa sceny politycznej.
W przypadku wersji, że katastrofa była wynikiem błędu ludzkiego związanego ze złą oceną sytuacji, jest dość łatwo ustalić dokładnie co i kto było czynnikiem sprawczym, a to koliduje z oficjalną wersją zamachu.
W przypadku wiary w wersje spiskową, nie da się ustalić przyczyny, chyba że Rosjanie przyznają się do spowodowania katastrony. Inaczej, nawet gdyby pierwszy pilot ożył i podał jak było, wersja ta katastrofy byłaby tym bardziej uprawdopodobniona. On przecież znał rosyjski, więc musi być w zmowie ze sprawcami zamachu.
Post dedykuję salonowym braciom i siostrom z PiS