Kazimierz Wóycicki Kazimierz Wóycicki
7175
BLOG

Za co zwolniono Cezarego Gmyza?

Kazimierz Wóycicki Kazimierz Wóycicki Polityka Obserwuj notkę 228

 Z pewnością nie za jego poglądy. W Rzp drukowano wielokrotnie artykuły zawierające podobne sugestie, jak chociażby Rafała Ziemkiewiczy czy Bronisława Wildsteina. Są to ciekawi i świetnie piszący publiści wciąż obecni  na łamach największego obok GW polskiego dziennika i nic ich obecności tam nie zagraża.

               Cezarego Gmyza zwolniono z tego powodu, że nie był  lojalny wobec wydawcy dziennika. Zobowiązał się do podaniu mu (a nie opinii publicznej) źródeł informacji i tego nie uczynił. Uczynił się w ten sposób niewiarygodnym. W konsekwencji uprawodopobniło  się również podejrzenie, że jego rewelacje są  wyssane z palca i nie zasługują na miano informacji.

               Ochrona własnych źródeł   jest oczywiście prawem dziennikarza. Nie jest to jednak prawo bez ograniczeń. Redaktor naczelny biorący odpowiedzialność za to, co drukowane jest w gazecie, ma prawo je znać, jak również wydawca ponoszący konsekwencje prawno-finansowe. Z pewnością żaden wydawca ani naczelny nie będzie wnikał we wszystkie kontakty dziennikarza , ani taka kontrola nie byłaby do zaakceptowania. W przypadku jednak artykułu tytułowego na pierwszej stronie jest zrozumiała. Pytany o źródła swych rewelacji o trotylu jest dotychczas jedynie Cezary Gmyz. Nikt nie zadawał pytania Tomaszowi Wróblewskiemu czy  on sam znał źródło Cezarego Gmyza.

I jeszcze jedna potrzebna uwaga. W dyskusji wokół artykułu p.Gmyza powtarza się pytanie, czy ci, którzy dzisiaj zarzucają mu nierzetelność, przeproszą go i „odszczekają”,  jeśli za rok lub dwa jego rewelacje okażą się informacjami i zostaną potwierdzone. Trzeba stwierdzić, że pytanie jest niedorzeczne.  Rzetelność informacji jest czymś na dzisiaj. Wiadomość w prasie nie ma być proroctwem i pozbawiona uwiarygodnienia nie jest informacją. Dla przykładu wiadomość „meteoryt o przekroju 100 m  spada na Ziemię”, nie jest prawdziwa, przez to, że być może taki meteoryt spadnie na Ziemię za 10 tys.lat.

               Sugestie, że p.Hajdarowicz ulegał naciskom są nonsensowne. Gdyby mógł zdobyć on pewność, że Cezary Gmyz posiada wiarygodne źródła informacji, Rzp upierała by się przy swoim, nakład by rósł a on – mówiąc już najbanalniej – zarabiał by pieniądze. Byłby to niemal „watergate” i to w międzynarodowej skali. Nikt z takiej szansy pośpiesznie, czy nawet pod wpływem nacisków (tym bardziej, że ci naciskający byliby już w punkcie wyjścia po stronie przegranych) nie rezygnuje. P.Hajdarowicz nie robi też wrażenia  osoby, która przestraszyła by się byle czego.

               P. Hajdarowicz miał więc rację zwalniając Cezarego Gmyza za brak  profesjonalizmu  oraz brak wiarygodności wobec wydawcy. To są przyczyny jego zwolnienia a nie jego poglądy. Wolność słowa nie została naruszona, a jedynie p.Gmyz jej nadużył naruszając w poważny sposób reguły dziennikarskiej profesji.

               Inna rzecz czy sposób,  w jaki zrobił,  jedynie poprawi  obyczaje  w polskim dziennikarstwie (poprawi w tym względzie, że nierzetelność została ukarana). Brak przynajmniej konsultacji z zespołem powoduje jednak , że nawet w symboliczny sposób nie uszanowano autonomii zespołu dziennikarskiego Rzp. P.Hajdarowicz był oczywiście w prawie zrobić to co zrobił, ale mógł ze swoich uprawnień korzystać w bardziej oględny sposób. Tłumaczy go – po trosze tylko – pośpiech,  w jakim zmuszony był działać oraz mankamenty polskiego prawa prasowego.

               W tym punkcie trzeba wysłuchać Jarosława Kaczyńskiego. Broni on Cezarego Gmyza, co zrozumiałego, bowiem pospiesznie opierając się na jego rewelacjach, rzucił również jak te rewelacje bezpodstawne oskarżenia, najprawdopodobniej czyniąc szkodę swego obrazowi wśród opinii publicznej. Domaga się on jednocześnie zmiany prawa prasowego tak by chroniło ono lepiej dziennikarzy. Kontekst w jakim to czyni (obrona własnej osoby), nie powinna przesłonić tego, że w tym punkcie prezes Kaczyński ma rację. Pozycja dziennikarza ulega od połowy lat 90-tyc systematycznej degradacji. Dziennikarstwo jest szczególnym zawodem związanym z zobowiązaniami nie tylko wobec pracodawcy ale i opinii publicznej, co winno być związane z jego szczególnymi uprawnieniami pozwalającymi na samodzielność myślenia. W bardzo szczególny sposób sprawa dotyczy tego gatunku dziennikarstwa, jakim jest dziennikarstwo śledcze, niezwykle potrzebne i jednocześnie obdarzonym wielostronnym ryzykiem (zemsty tych, których demaskuje jak i ryzykiem błędu i bycia zmanipulowanym). Dziennikarz śledczy nie może się bać swego wydawcy i musi być w szczególny sposób chroniony. Musi być jednak szczególnie rzetelny. Na te aspekty dziennikarstwa śledczego zwraca uwagę Janina Jankowska.

Z tym związana winna być pewna autonomia zespołów redakcyjnych (między innymi prawo zatrudniania i zwalniania dziennikarza winien mieć tylko redaktor naczelny), a pozycja redaktora naczelnego wobec wydawcy również w odpowiedni sposób winna być zagwaratowana. Sprawa oczywiście nie jest prosta, bowiem wydawca nie może być „ubezwłasnowolniony” jako właściciel. Dlatego tak dużo zależy w tych sprawach od ukształtowanej w tych sprawach kultury i obyczaju.

Warto więc w chwili obecnej dyskutować o tym co wydarzyło się w Rzp, bynajmniej nie przypisując p.Hajdarowiczowi złych intencji, lecz dyskutując problem ram prawnych, w których przyszło mu działać i w których tkwi całe polskie dziennikarstwo – zarówno wydawcy jak i dziennikarze, zespoły redakcyjne i redaktorzy naczelni.

Janina Jankowska, którą niezwykle cenię, napisała że nie będzie już czytała Rzp, zrażona nie tyle samą „aferą trotylową”, co jej skutkami dla dziennikarzy tego dziennika. Mimo, że jest dla mnie znaczącym autorytetem we wszelkich sprawach związanych z dziennikarstwem, Rzp będę czytał, jak czytałem dotychczas (na zmianę z GW) z nadzieją, że przyczyniać się ona będzie do pluralizmu polskich mediów drukowanych tak jak było dotychczas. Ten ważny dziennik znalazł się w trudnej sytuacji, należy jednak sobie życzyć, aby mimo dzisiejszego kryzysu zachował swoją jakże znaczącą pozycję.

 

Autor był w l.90-93 red.nacz. "Życia Warszawy" oraz współzałozycielem i przez dwie kadencje na początku lat 90-tych prezesem Unii Wydawców Prasy.

Inne artykuły związane z tym tematem patrz: IN WEB SCRIBIS [ http://kazwoy.wordpress.com/ ]

               

Uważam, że nieustanna publiczna debata jest niezbędna dla demokracji. Potrzebny jest w niej szacunek do innych i ciągłe usiłowanie zrozumienia odmiennych poglądów. Polsce potrzebna jest dziś naprawa języka polityki. -------- Na moim blogu sam pilnuję porządku. Pod postami proszę o dyskusję na temat, o jakim tekst traktuje. Komentarze chamskie, zawierające personalne ataki i nie na temat będę usuwał. Wszystkich namawiam do pilnowania porzadku na swoich blogach. I zapraszam serdecznie do merytorycznej dyskusji. (cytat za Igorem Janke, gospodarzem Salonu24)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka