Dzisiejsza demonstracja w Kijowie przybrała ogromne rozmiary. Z rozmaitych źródeł znajduje potwierdzenie, że demonstrujących było ponad milion. Demonstracji opanowali gmach merostwa. Plac wolności jest w rękach demonstrantów i przywódcy opozycji wezwali do dalszych działań od jutra od 8.00 rano.
Jednocześnie są wiadomości, że do Kijowa zbliżają się autobusy w wojskami wewnętrznymi. W ciągu dnia doszło do wielu aktów użycia przemocy. W trakcie starć pod pomnikiem Lenina obrażeń doznało 8 policjantów. Nikt nie został zatrzymany w związku z tym zajściem. W innych starciach obrażeń doznało dwóch posłów partii "Swoboda". Z innych pogłosek, potwierdzonych przez przebywającego na Ukrainie Aleksandra Kwaśniewskiego, możliwe jest wprowadzenie stanu nadzwyczajnego. Politycy unijni wzywają obie strony konfliktu do zachowania konstytucyjnych norm i powstrzymania się od użycia siły, trudno jednak powiedzieć do której ze stron owe wezwania są w pierwszej mierze skierowane.
Przewodniczący komitetu do spraw bezpieczeństwa Rady Najwyższej (parlamentu) oświadczył, że ma być rozpatrzona sprawa uprzedniego uzycia wobec demontrantów bez żadnego uzasadnienia. Polityk ten stwierdził, że demonstracje należało traktować jako poparcie dla władzy, bowiem przez dwa lata zapowiadała ona podpisanie umowy stowarzyszeniowej i ponad 50% obywateli to popierało.
Choć mówi się o wprowadzeniu stanu nadzwyczajnego, przynajmniej na zachodniej Ukrainie władze nie mogą być pewne, że poprze to sam aparat władzy. Nawet w rozmowach z oficerami bezpieczeństwa daje się słyszeć głosy, że nie wiedzą oni po której stanąć stronie.