Jadowitym piórem Jadowitym piórem
209
BLOG

Europa przyszłości Vaclava Havla

Jadowitym piórem Jadowitym piórem Rozmaitości Obserwuj notkę 0

 

André Glucksmann
 
„Intelektualista nigdy nie jest na swoim miejscu”. Nie rozdzierając szat nad swoistym zawieszeniem w pustce, Vaclav Havel – poeta, podążając tropem Becketta, Ionesco i Lou Reeda, czyni owo wykorzenienie współczesną regułą życia i strategią myślenia. On nie pozuje. Dysydent zwariowany, prezydent z bohemy; stanowczo sprzeciwiał się wszelkim próbom traktowania go jak Mesjasza – przewodnika narodów
 
Pod koniec Rewolucji Francuskiej Joseph de Maistre twierdził, że jedynie duchowa i ziemska władza papieża może zbawić Europę. Przywódca komunistów Lenin i jego następcy, a z nimi także inni Führerowie i ajatollahowie, usiłowali z kolei samozwańczo przypisać sobie nieomylność, zarezerwowaną dotąd władzy papieskiej. W przeciwieństwie do nich, nad wyraz skromny Havel, będący zarazem pisarzem i głową państwa, wzbraniał się przed podobnym melanżem nieba z ziemią: „Pochodzę z kraju pełnego niecierpliwości. Być może jego mieszkańcy są niecierpliwi, ponieważ tak długo czekali na Godota, że wydaje im się, że już przybył. To błąd równie wielki, jak oczekiwanie nań. Godot nie zjawił się. Na całe szczęście, bo gdyby nadszedł, okazałby się wyimaginowanym Godotem-komunistą”.
 
Zniekształcając najczystsze intencje, bezlitosny XX wiek – rzekomo na rzecz pokoju – eksplodował wojnami totalnymi i w imię najwyższego Dobra usprawiedliwił podłości obozów śmierci i gułagów. W obliczu podobnej katastrofy ideowej, 242 pierwszych sygnatariuszy czechosłowackiej „Karty 77” opowiada się za „filozofią negatywną”. Dumni z tego, co ich różni – są katolikami, ewangelikami, żydami, ateistami, zwolennikami lewicy, prawicy, nacjonalistami albo kosmopolitami – dysydenci decydują się na zbiorowe wystąpienie nie „za” lecz „przeciw”. W ich samotności wspólne nieszczęście czyni ich solidarnymi. „Trzeba nam czasem upaść aż na samo dno nędzy, by odnaleźć prawdę, tak samo jak trzeba niekiedy zejść w głąb studni, by dostrzec gwiazdy”.
 
Siła Vaclava Havla, odwaga sprzeciwu, ta „moc słabych” została nazwana przez filozofa Jana Patockę „solidarnością zdruzgotanych”. Ów mistrz duchowy Havla sprecyzował następnie, że chodzi o solidarność „zdruzgotanych w ich wierze w dzień, w życie, w pokój...”.
 
Dysydent nie jest poczciwiną, który daje upust swemu oburzeniu, trwając jednocześnie w świętym przekonaniu o wyższości własnej nieskazitelnej cnoty. Potrafi zwrócić swój bunt przeciwko sobie samemu i wygodnym mrzonkom, którymi usprawiedliwiał powszechną bierność i współwinę. Wszak największym zagrożeniem nie jest ani żaden demon, ani wszechmocny „system”; wrogiem jest nasz dobrowolny serwilizm, pozwalający zamknąć oczy i spać spokojnie, cokolwiek by się nie działo.
 
Po upadku Muru Berlińskiego optymizm promieniował od pałaców po strzechy, świętowano koniec historii, kres krwawych wojen i wielkich kryzysów, „Tout va bien madame la marquise” – „Wsjo choroszo, priekrasnaja markiza”, jak śpiewano w modnej przed wojną piosence! Dziś wszystko znów znajduje się na zakręcie; wizja apokalipsy (ekologicznej, finansowej, moralnej) paraliżuje obywatela, skłaniając go do zamknięcia się we własnej skorupie. I czy to w euforii, czy w depresji, przeznaczenie jawi się jednakowo jako nieuniknione, a ta konstatacja pociąga za sobą niemoc i zobojętnienie. Na przeciwnym biegunie – Vaclav Havel i dysydenci jak on ucieleśniają Europę odpowiedzialną, zdolną do zauważenia, a następnie przezwyciężenia sytuacji najbardziej tragicznych.
 
Ostatnie chwile: bardzo już osłabiony, Havel nie uskarża się na swoje cierpienia
 
Ostatnie wystąpienie: Havel protestuje przed ambasadą komunistycznych Chin przeciwko uwięzieniu Liu Xiaobo i innych sygnatariuszy „Karty 08”.
 
Ostatni apel: Havel pisze w obronie Julii Tymoszenko, uwięzionej w postkomunistycznym Kijowie.
 
Obłożnie już chory, Havel podnosi się, by przyjąć i pogratulować publicznie dwóm opozycjonistom: znieważanemu przez pekińską autokrację Dalaj Lamie oraz Mikheilowi Saakachviliemu, Gruzinowi, którego Władimir Putin, specjalista w tej dziedzinie, chciał „powiesić za jaja”. Byłem tam, całkiem niedawno.
 
Dysydent jest nieugięty, nieustępliwy, do szaleństwa zakochany w wolności.
 
Mój przyjaciel mnie opuścił. Niezastąpiony.
 
I zwycięski: 10 i 24 grudnia 2011 r. ludzka masa, manifestanci ze wszystkich brzegów sprzeciwiający się Kremlowi, aby – jak mówił Vaclav Havel – „nie żyć w kłamstwie”. Jego spadkobiercy są na ulicy.
 
 
tłumaczenie: Maria i Kamil Łysik
 
tekst opublikowany w miesięczniku "Śląsk", styczeń 2012

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości