Jakub Lubelski Jakub Lubelski
46
BLOG

Okrągły dialog o świętowaniu

Jakub Lubelski Jakub Lubelski Polityka Obserwuj notkę 1

-         O witaj, a ty nie świętujesz?
-         Nie ma święta, idę do pracy...
-         Wygłupiasz się. Przecież nie o to pytam. Wszyscy teraz o tym mówią. Gazety czytasz i udajesz, że nie wiesz o co chodzi. Co czujesz, kiedy pomyślisz, że dwadzieścia lat temu, zaczęło się coś, co sprawiło, że dziś jesteś wolny?
-         No tak. Znów przychodzi uporać się z szantażem. Nie uznając doniosłości wydarzeń okrągłego stołu, stajemy się niewdzięcznikami. Ale przecież Ci, którzy negocjowali sami przyznają, że nawet nie marzyli o tym, co zdarzyło się później.
-         Sam sobie odpowiadasz jak wielki to sukces. Oni nawet nie marzyli o tym wszystkim. Ale zrobili to.
-         Oni tego nie zrobili. Zrobili to w symbolicznym geście Polacy 4 czerwca. Choć trudno i to ukochać, skoro nie były to do końca wolne wybory.
-         No ale komu zatem to zawdzięczasz?
-         Zgoda, w dużej mierze tym, którzy potem znowu nie wierzyli, albo może nie chcieli, albo może nie chcieli móc kontynuować przemian, na jakie czekali Polacy.
-         Ale co Ty gadasz, nie masz nawet pojęcia jak to było, nie żyłeś w PRLu więc jak możesz w ogóle coś takiego mówić.
-         No Tak Pani jak i ja, nie żyliśmy w latach `40 ale wypowiadamy się o powstaniu warszawskim. Prawda? Pani zapewne ma jasno sprecyzowane zdanie o szkodliwym i prymitywnym dowództwie i naiwnych młodzieńcach, co to potracili życie po nic? O powstaniu listopadowym dyskutujemy, a mecz z Niemcami w prasie porównuje się do Grunwaldu. Zachodzi obawa, że żaden z dziennikarzy sportowych nie jest tak wiekowy, by móc poszczycić się świadectwem.
-         Po co ta ironia? To zupełnie inny temat. Mądrzy ludzie wiedzą, że istnieje perspektywa, która pozwala się swobodnie wypowiadać, z dystansu.
-         Zgoda, to reguły dla historyków. Ale my rozmawiamy o wydarzeniu, które ma być aktem konstytutywnym dla naszej wspólnoty. Zatem musimy mieć to poza zrozumieniem politycznej wartości także i w sercu. Pani nie wsadzi mi tego do serca. Powiedzieć Pani co czuję? Grupa patriotów, zasłużonych opozycjonistów, z różnym myśleniem o Polsce, o polityce i o różnych nadziejach i wizjach późniejszego ładu, uznała, że można coś załatwić. I ja taką postawę przyjmuję i do tego momentu jestem zaciekawiony, co tego rodzaju nie romantyczny – przyzna pani, że nie romantyczny – realizm przyniesie. I co przynosi? Co ten realizm przynosi? On przynosi romantyzm dialogu i miłosierdzia. Ale romantyzm tak infantylny, że nie do zniesienia. I tak do dzisiaj, opiewanie okrągłego stołu, służy uwznioślaniu biografii i zasług ludzi, którym tych zasług odmówić nie sposób. Ale gdyby pozwolić im na zaszczytne miano ojców założycieli polskiej demokracji, to tego rodzaju zapożyczenie od Amerykanów byłoby grubym nietaktem. Więcej, to rodzaj herezji. To nadawanie wydarzeniom politycznym cech religijnych.
-         Zupełnie cię nie rozumiem. Zaraz mi opowiesz o teologii politycznej IV RP. Ziobro na księdza, ha, ha, ha! Co ty wygadujesz? Jacyś sfrustrowani wariaci namieszali Ci w głowie. To przecież właśnie dzięki tym ludziom, na których tak psioczysz, możesz teras się dąsać. Zaraz mi tu wyjedziesz z jakimiś targowicami, a może to układ co?
-         Po pierwsze nie psioczę. Układ? Pani używa określenia ośmieszonego. Jakiegoś demiurga pociągającego za sznurki pewnie nie ma, ale realnie istniejących, zależnych od siebie układów to mamy aż nadto. Zresztą komuniści uzyskali władzę i wpływy w biznesie. Oto kontrakt który Pani świętuje. I Pani świętowanie nosi znamiona kultu. Nie jest to więc teologia polityki, tylko polityka jako religia.
-         Co Ty wygadujesz? Dopóki nie było IV RP to mieliśmy normalny rozdział kościoła od państwa. A poza tym... No już ręce opadają. Jak do Ciebie mówić? Jeździcie, wy – młodzi za granice, zakładacie firmy, jak można być takim zrezygnowanym?
-         Ależ ja nie jestem zrezygnowany. Ja tylko mówię, że drugiej stronie krzywda się nie stała. Potem, kiedy można było dla krzywdy, dla sprawiedliwości utrudnić im sprawę, opowiadano o dialogu. Przecież to im się opłacało. Ale z czego wynika taka postawa części opozycji, która doszła do władzy? Zakochali się w nich? Bali się czegoś?
-         Ale czy nie warto było?
-         Warto było. Tylko potem, nie trzeba było mówić pacta sunt servanda, nie trzeba było mówić o ludziach honoru. Bo dziś, ludzie honoru, pytani o śmierć trzech kapłanów w 1989 roku, mówią, że to plotki. Irytując się, zaczynają coś bredzić o kulisach śledztwa w sprawie Stanisława Pyjasa. Czy to jest normalna reakcja? Przecież na poziomie elementarnego zmysłu, na poziomie działów psychologii z pisemek kobiecych, można powiedzieć wprost – ta nerwowość to przyznanie się do winy. To byśmy mieli jednego architekta uświęconego dialogu. A drugi, w 1992 roku, obalił rząd, który chciał przeprowadzić lustracje i dekomunizacje...
-         Co ty masz z tą lustracją i dekomunizacją? Przecież to bzdury już są, teraz masz traktat lizboński, euro, fundusze europejskie...
-         Jedno drugiego nie wyklucza. Ja nie mowie, że to by załatwiło sprawy i doprowadziło do zbudowania szczęśliwego, suwerennego państwa z dostatnio żyjącymi obywatelami. Ja tylko mówię, że bez tego, trudno mi rozumieć i opiewać Pani bohaterów. Ten drugi bohater zresztą, przez swój lęk o własny wizerunek, zaprzecza swoim wielkim dokonaniom, a niech się tylko odezwie przed kamerą, to aż przykro, że to jeden z największych Polaków w historii.
-         Nie każdy mógł się kształcić.
-         Nie o tym mówię. Pani to zawsze z tym wykształceniem i żeby ładnie zdania układać. Zresztą podobnej wyrozumiałości Pani w stosunku do obecnego Prezydenta nie prezentuje.
-         A już przestań, nie mogę o nich słuchać.
-         O nich? Prezydenta mamy jednego.
-         Przestań!
-         Ale to jest reakcja nienormalna. Zresztą straszny Kaczor dla Pani też negocjował. Ale rozumiem, że to nie takie ważne... Wspominała Pani o gazetach. Śledzi Pani debatę o okrągłym stole? Ja już nie mogę czytać tych analiz, że to ani nie była zdrada ani przełom. Że to było po prostu ważne, bardzo ważne w procesie przemian. I tu zgrabnie się przeskakuje do teraz. No rozejrzyjcie się na około, jaki mamy ładny proces przemian. Jakie mamy kolorowe pędzące samochody, i modnie ubranych ludzi na ulicach.
-         No a czy to nie jest prawda?
-         Jest, choć można by wiele zarzutów zgłosić. Widzi Pani, ludzie czują, że to nie o nich tu chodzi. Że to wszystko bardziej przeciw nim niż...
-         No dokończ o tym swoim układziku!
-         Jeśli przyjmiemy, że świetnie. Że podziało się jak się podziało, to nie drażni Pani, że to tylko pewna część opowiada dzisiaj, z powszechna aprobatą, czego to ona nie dokonała? Nawet Wałęsa mówi o tym jak oszołomy chcą zbezcześcić „jego walkę z komunizmem”. Przecież to już jest nie tyle małostkowe co dziecinne.
-         Kochanieńki, jakoś innych do bitki nie było? Gdzie byli Ci wszyscy pyskacze, co oni wtedy robili kiedy trzeba było być odważnym?
-         A to rozumiem, że na przykład jeśli nie świętować, to na przykład atlas Armii Krajowej Pani wnukom kiedyś pokaże?
  • -         Jeśli zainteresują się historią.
  •  

Komentarz opublikowany na stronie "Teologii Politycznej"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka