"Znaleźliśmy część tupolewa. Czy będzie przełom w śledztwie?" (Fakt.pl) "To znalezisko rozwikła zagadkę katastrofy" (Dziennik.pl). Ręce opadają. "Fakt" podał nieprawdziwą informację, jakoby dziennikarze znaleźli jeden z radiokompasów prezydenckiego tupolewa. Otóż urządzenie SPU-7 (СПУ-7) nie jest radiokompasem, tylko interkomem. I wbrew temu, co powiedział "Faktowi" "wyraźnie poruszony" minister Kwiatkowski, znalezisko nie będzie aż tak ważne dla śledztwa. Zakładając oczywiście, że panel pochodzi FAKTYCZNIE z tupolewa nr 101, a nie ze stosów śmieci, które jeszcze do niedawna walały się wokół smoleńskiego lotniska.
Żeby być ścisłym: to co widać na zdjęciu opublikowanym przez "Fakt" to jest panel sterujący łącznością pokładową, czyli tym, co każdy członek załogi słyszy w słuchawkach. Trybów pracy urządzenia pokładowej łączności SPU-7 jest kilka (co zresztą wyraźnie widać na zdjęciu). Można je przestawiać za pomocą przełącznika:
- położenie УКР - praca z główną radiostacją VHF
- położenie СР, КР- praca z pozostałymi radiostacjami
- położenie ДР (DR) - praca z innymi radiostacjami VHF lub HF (fal któtkich), jeśli takowe są zainstalowane na statku powietrznym
- położenie РК-1 (RK-1) - odsłuchiwanie sygnałów radiokompasu
- położnienie РК-2 (RK-2) - odsłuchiwanie sygnałów radiolatarni
Jak widać na zdjęciu, przełącznik jest w położeniu ДР, a więc NIE BYŁ ustawiony na tryb pracy, w którym załoga słyszy sygnały dźwiękowe radiolatarni lub radiokompasu. Ten panel (jeśli pochodzi z naszego tupolewa) mówi nam tylko tyle, że łączność pokładowa była PRAWDOPODOBNIE ustawiona na tryb pracy z dodatkową radiostacją pokładową (zapewnie nowszą niż główna), którą posługiwała się załoga. Oczywiście pod warunkiem, że nikt nie przestawił przełącznika po jego znalezieniu...
