Może i czarny myślę sobie, pewno źle widziałem i nie podejmuję już dyskusji. Ruszamy, dalej jedziemy już w milczeniu ...strach się odezwać. Myśli nie dają mi jednak spokoju – przecież dobrze widziałem, ten kot był czarno-biały!
Rozglądam się wkoło i widzę przemieszczających się ludzi z miejsca na miejsce, każdy w pogoni za sprawą, która jest dla niego najważniejsza.
Po krótkim czasie dojeżdżamy do jednego z głównych skrzyżowań w naszym mieście i musimy się zatrzymać, czerwone światło na sygnalizacji świetlnej nie ma rady, trzeba czekać na swoją kolej. Niekończący się sznur samochodów przejeżdżających przez skrzyżowanie nagle zatrzymuje się - to znak, że już za moment my będziemy mieli zielone światło, jest zielone – ruszamy, nareszcie jedziemy, ale co to?
- Znowu czerwone światło? Znowu musimy się zatrzymać, stoimy nie ma wyjścia, nie pojedziesz, ani w bok, ani do tyłu, ani do przodu!
Rozglądam się wkoło i widzę przemieszczających się ludzi z miejsca na miejsce, każdy w pogoni za sprawą, która jest dla niego najważniejsza.
Jest zielone światło – jedziemy dalej.
Zaczynam się zastanawiać, co powoduje, że my ciągle się zatrzymujemy? Czemu nie możemy przejechać płynnie przez te skrzyżowania dróg? Czemu ciągle mamy czerwone światło?
- Może komputer się zepsuł, który steruje światłami?
- Może został źle zaprogramowany? Może…? Nagle znowu stop!
Powoli znowu ruszamy, ale zaczyna mnie ogarniać uczucie zniecierpliwienia, a czas mija nieubłaganie, spoglądam na zegarek, którego nie mam, co robić? Przecież jesteśmy już spóźnieni, nie zdążymy na czas! Zaczynam żałować, że sytuacja zmusiła nas do jechania z kierowcą taksówki, który nie reaguje na nasze uwagi. Przecież jest inna droga, którą można dotrzeć do celu.
Ruszamy, właśnie zjechaliśmy z ronda, ale jest mi to już obojętne! Co jest grane? Przecież to my płacimy za ten kurs! Powoli dojrzewa we mnie myśl, że jak tak dalej będzie, to my nigdy nie dojedziemy do celu naszej podróży.
- Muszę coś z tym zrobić!
Powoli odliczam kwotę pieniędzy, którą trzeba zapłacić za kurs. Kiedy znowu się zatrzymaliśmy, biorę moją żonę za rękę, kładę banknot na przednim siedzeniu taksówki, reszty nie trzeba – mówię do pana kierowcy.
...wysiadamy z taksówki, czujemy się wolni.