Jan Cz Jan Cz
147
BLOG

Republikanizm w korku

Jan Cz Jan Cz Rozmaitości Obserwuj notkę 1

             Zima. Autobus z trudem przebija się przez ledwo odśnieżone ulice. Korek ciągnie się po horyzont, a za kółkiem kierowcy mówią do siebie – słowa, których można się domyśleć. Wiem, że jak każdego ranka będę miał problem, aby do tego autobusu w ogóle wsiąść. Niestety, moje przewidywania się sprawdzają, gdy znana linia warszawska dobija do wyspy przystankowej. Tłum napiera. Z obydwu stron. Niesiony falą zewnętrzną znajduję się nieopodal drzwi. Fala wewnętrzna – ta autobusowa – właściwie wypada po rozwarciu się drzwi. Konfrontacja, kto kogo przepchnie, kto się jak ułoży. Udało się, jestem w środku – drzwi zamknęły się tuż za mną – dając mi tym samy możliwość spoczynku – na nich.

               Myślę sobie – wszyscy wysiądą, jak zwykle przy biurowcach na następnym przystanku –  i będę mógł się przemieścić. Odkrywam, że jednak mogę ruszać głową, a moje zaparowane wcześniej okulary powoli zaczynają mi odkrywać sytuację. Wszystkie twarze mają nijaki wyraz. Kobiety pomimo mrozu, są ubrane w eleganckie płaszcze. Panowie mają krawaty. Jednak ten osobliwy krajobraz mi uświadomił jedną rzecz. Przecież totalny ścisk jest tylko przy drzwiach! Dalej jest całkiem luźno, żeby nie powiedzieć: pusto. Jednak stoimy.
A właściwie leżymy na drzwiach i jeden na drugim.

               Wystarczyłoby się trochę przesunąć – zaczynam mruczeć do siebie. Jestem pewien, że połowa, jeśli nie więcej osób wysiądzie za chwilę, jednak każdy kurczowo trzyma swoją pozycję. Ważne, że wysiądzie! Ważne, że jedzie i zaraz wysiądzie. „Tam dalej, gdzie jest PUSTO, może byłoby wygodniej, ale JA mógłbym potem nie wysiąść”. A tak sobie pomyślałem, że republikańskie myślenie dopuściłoby jeszcze jeden wątek do głowy:
„A może innym będzie wygodniej, jak tam przejdę?”. Tego jednak nie ma.

               Drzwi znów się otworzyły. Wypadłem, wraz ze mną szczęśliwi właściciele „najlepszych miejsc” w pobliżu drzwi. Wysiedli prawie wszyscy, tak, że wsiadając z powrotem – można było zająć dowolne miejsce. Cóż!

               A tak na marginesie – zima zimą – śnieg śniegiem, ale to miasto jakąś władze ma, nieprawdaż? Ale, jak to było CDN? Nie dość, że zimy, to też – no właśnie – HGW.

Jan Cz
O mnie Jan Cz

"Patrzą na prawo, patrzą na lewo. A patrząc - widzą wszystko oddzielnie Że dom... że Stasiek... że koń... że drzewo..." a ja staram się inaczej

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości