JerubBaal JerubBaal
276
BLOG

Stacja VII - Kościół po raz drugi upada pod krzyżem.

JerubBaal JerubBaal Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 11

No i stało się. Umęczony i ukrzyżowany Zbawiciel Świata po raz kolejny kona w samotności. Podobnie jak ponad 2000 lat temu, tak i dziś nie wielu ta śmierć obchodzi. Poza garstką najwierniejszych i najbliższych mu ludzi, pod krzyżem, podobnie jak w Kościołach w Polsce i Europie, próżno szukać wiernych. Przyczyna ta sama co w tamtych czasach: strach o własne życie. Tak samo jak Święty Piotr, cały Kościół Święty po raz kolejny, najzwyczajniej na świecie, daje plamę. Faryzeusze XXI wieku w różowych ornatach znowu najlepiej jak potrafią ukazują nam prawdę o swoim praktycznym podejściu do nauk Chrystusa. „Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa”. Doprawdy mierna, w obliczu tego fragmentu, jest postawa naszych „pasterzy”. Dziesięć lat temu strach nakazał im piętnować księży, którzy w obliczu ogólnonarodowego hejtu, zdecydowali się na heroiczny czyn modlitwy pod krzyżem przy Pałacu Prezydenckim. Dziś nie dość, że brakuje im odwagi aby sprzeciwić się, choćby delikatnie, choćby i na piśmie, idiotycznym przepisom nie pozwalającym na udział w Mszach Świętych, to jeszcze ustami Prymasa komunikują wiernym absurdy w postaci obciążenia ich sumień grzechem przeciw Piątemu Przykazaniu w przypadku opuszczenia domów. Do faryzejskiej postawy większości z naszych hierarchów zdążyliśmy się już jednak przyzwyczaić. Nie od dzisiaj wiadomo, że im wyżej w hierarchii Kościelnej tym wiara bardziej letnia, a poglądy relatywne. Bardziej gorsząca w obliczu ostatnich wydarzeń wydaje się niestety postawa tych duchownych, którzy teoretycznie są, lub raczej powinni być bliżej swoich wiernych: proboszczy i wikariuszy. Do rangi heroizmu rosną dzisiaj takie zachowania jak chodzenie z Najświętszym Sakramentem po ulicach miast, czy zwiększenie ilości Mszy Świętych, aby ułatwić choćby nielicznym udział w nich. Coś, co wymaga odrobiny wiary i zaangażowania spotykane jest tak rzadko, że każde takie przedsięwzięcie odnotowywane jest w mediach społecznościowych, jako czyn wyjątkowy i godny podziwu. Kościół w tych dniach daje nam w jasny sposób do zrozumienia, że Msza Święta w gruncie rzeczy nie jest aż tak ważna, żeby w pamiątkę jej ustanowienia, najważniejszy dzień w roku dla każdego Chrześcijanina, stawić się w Kościele i uczestniczyć w nabożeństwie. Księża, którzy w swoich przydługich, nierzadko nudnych kazaniach, tak łatwo potrafią zarzucać ludziom pięć minut spóźnienia na Mszę Świętą, nauczając złowieszczym tonem, że cóż może być ważniejszego niż niedzielna Ofiara, w obliczu idiotycznych rozporządzeń władzy podkulają ogon, nie chcąc za nic na świecie wejść w jakikolwiek spór z prawem, nawet jeśli miałby to być mandat. W jakich czasach żylibyśmy dzisiaj, gdyby tacy ludzie jak Kardynał Wyszyński czy Błogosławiony Ksiądz Jerzy Popiełuszko, woleliby nie narażać się aparatowi władzy w obawie przed mandatem, który na tamte czasach wydawał się być karą śmieszną, w obliczu tego jak żywot zakończył Święty kapłan z parafii na warszawskim Żoliborzu. 

Ale zaraz, zaraz. Mamy EPIDEMIĘ KORONAWIRUSA człowieku! Księża muszą się zastosować. Chronią tylko ludzkie życie – odpowiedziałoby mi zapewne chórem te 70% ludzi popierających poczynania naszej władzy w związku z tzw. pandemią. Tyle tylko, że zorganizowanie dodatkowych Mszy, czy Błogosławieństwo ulic i domów nie koniecznie wpływa negatywnie na rozprzestrzenianie się choroby. Pan Naczelnik z całą swoją świtą dał nam w kolejną rocznicę katastrofy smoleńskiej przykład, jak należy postępować. Skoro człowiek znajdujący się na samym szczycie, mający dostęp do wielu niejawnych informacji, o których Kowalski nawet nie domyśla się, że takie mogą istnieć, paraduje z kilkudziesięcioma innymi oficjelami, będącymi podobnie jak on w grupie ryzyka ze względu na swój wiek i nie zachowując przy tym choćby pozorów ochrony przed wirusem, to „wiedz, że coś się dzieje”, lub raczej, że nic się nie dzieje, a panika związana z „epidemią” została wykreowana systemowo, w jakimś celu, na temat którego od tygodni dyskutują już nie tylko zwolennicy teorii spiskowych. Najciekawszym zjawiskiem w całym tym szaleństwie wydaje się być jednak ślepa wiara zwykłych ludzi w zapewnienia polityków, wykonujących zawód o mniejszym poważaniu w społeczeństwie niż praca prostytutki. Z dnia na dzień przy pomocy socjotechniki przekonano motłoch, że jeśli chodzi o ludzkie życie, wystarczy mieć taki ludzki wyraz twarzy i podkrążone oczy jak Minister Zdrowia, który jednego dnia mówi o szkodliwości maseczek, aby następnego wprowadzić nakaz ich używania. Człowiek zapewniający ludzi o ogromnym niebezpieczeństwie związanym z epidemią, a następnie w sejmowym głosowaniu dotyczącym przeniesienia Wyborów z 10ego maja wstrzymujący się od głosu, staje się naczelnym autorytetem nie tylko dla niewykształconych mas, ale również dla ludzi z wyższych sfer.

Czas epidemii pokazał znacznej części zachodniego społeczeństwa, że oni jednak też kiedyś umrą. Uświadomienie to, wydaje się być jednym z niewielu plusów całego zamieszania. Okres ten pokazał niestety również, że jesteśmy w stanie zrezygnować z całej swojej wolności, nie zastanawiając się nawet nad tym, czy logicznym jest zamykanie w domach ludzi, będących poza grupą ryzyka. Zaakceptowaliśmy fakt, że od dzisiaj w imię zachowania swojego życia na ziemi, poddajemy się bezdyskusyjnie władzy, która poczyna sobie z nami coraz odważniej i rękoma stróżów prawa odbiera nam podstawowe prawa pod pretekstem walki z chorobą. Zachowanie funkcjonariuszy policji czujących od kilku dni, że mają trochę władzy zmienia ich powoli w Milicję Obywatelską i nie wiele dzieli nas od klimatu, o którym opowiadali nam rodzice i dziadkowie z czasów Stanu Wojennego. Ale co tam. Najważniejsze, że mamy Netflixa, pizze, Facebooka, Instagrama, TikToka, Snapchata, McDonalda i zapas coli.


JerubBaal
O mnie JerubBaal

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo