Jerzy George Jerzy George
198
BLOG

Praprawnuk Lwa Tołstoja stoi twardo przy Putinie

Jerzy George Jerzy George Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 10

Francuska telewizja BFM przez szereg dni próbowała uzyskać zgodę Piotra Tołstoja na udzielenie jej wywiadu. Tydzień temu ją w końcu uzyskała w zamian za przyrzeczenie, że nagranie nie zostanie zmanipulowane. Piotr Tołstoj pełni funkcję wiceprzewodniczącego rosyjskiej Dumy, jest poza tym praprawnukiem Lwa Tołstoja i Francuzom prawdopodobnie zależało tak na tym wywiadzie, bo dręczyła ich ciekawość, co też potomek geniusza, który głosił zasadę niesprzeciwiania się złu przemocą, ma do powiedzenia na temat Europy, Putina i wojny w Ukrainie. Wywiad był najpierw rejestrowany na moskiewskich ulicach, później w zaciszu jakieś niewielkiej sali konferencyjnej. Francuski dziennikarz miał ułatwione zadanie, gdyż Tołstoj biegle mówi po francusku.

https://www.youtube.com/watch?v=KCm8V1eVD58

Po wymianie wstępnych uprzejmości, uwag na temat pogody i refleksji wywołanych widokiem Kremla za rzeką, dziennikarzowi udaje się gładko przejść do meritum sprawy:

„Dobre miejsce na spotkanie, romantyczne, związane z historią stosunków Rosji i Francji. To dwa kraje, które dobrze się znają i panu, potomkowi Lwa Tołstoja, który napisał ‘Wojnę i pokój’ nie trzeba przypominać, że stosunki te miały swoje wzloty i upadki…”

Piotr Tołstoj to przystojny mężczyzna o potężnej posturze, jest o głowę wyższy od dziennikarza, z daleka wygląda przy nim jak własny pomnik. Nie pozwala Francuzowi narzucić sobie nostalgicznego tonu i bezceremonialnie przerywa tok jego wymowy:

„Wie pan, Rosjanom nigdy się nie podobało, że pierwsze dziesięć stron ‘Wojny i pokoju’ jest po francusku. Mówią: po co to?”

„Co poszło ostatnio nie tak między Francją i Rosją? – nie daje się dziennikarz. – Dlaczego oddaliliśmy się od siebie?"

Tołstoj: „Oddaliliśmy się, bo Francuzi myślą, że mają prawo pouczać Rosjan. Wy po zimnej wojnie z jakiegoś powodu myślicie, że ją wygraliście - razem z Amerykanami. Francuzi zapomnieli historię Europy, historię kontynentu. I mówię nie tylko o napoleońskich wojnach, ale i o ostatniej wojnie. Dzisiaj, gdy Macron ogłasza, że wyśle żołnierzy do Odessy, trzeba mu przypomnieć, że podczas ostatniej wielkiej wojny w Europie Francja wytrzymała 40 dni przeciwko nazistom, a Rosjanie trzymali się cztery lata i potem jeszcze wygrali, dochodząc do Berlina. Chcę powiedzieć wprost, że pomysł wysłania francuskich żołnierzy na Ukrainę zakończy się trumnami owiniętymi w trzy kolory i oczywiście to nie Macron pojedzie je odbierać. Francuzi powinni rozumieć następstwa, to wszystko.”

Dziennikarz, jakby zdziwiony: „Niech pan nam powie. Przecież pan zna nas dobrze. Mówi pan dobrze po francusku. Pan kształcił się we Francji.”

Tołstoj: „Tak, przez jakiś czas uczyłem się u was i nawet pracowałem dla francuskiej prasy, tutaj w Moskwie, w dziewięćdziesiątych latach”.

Dziennikarz: „Więc pan zna Francję, pan ją lubił. Dlaczego teraz nas pan nie lubi?”

Tołstoj rzeczowo: „A za co was lubić? Nakładacie 19 tysięcy sankcji na mój kraj, urządzacie ekonomiczną wojnę, dzień w dzień łżecie o Rosji na waszym kanale.”

Dziennikarz złośliwie: „Czy to reakcja odtrąconego wielbiciela?”

Tołstoj nadal rzeczowo: „Nie, wy po prostu rozprzestrzeniacie narracje o wojnie w Ukrainie, które są dla nas nie do przyjęcia. Robicie wszystkie te prowokacje w prasie przeciwko Rosji, które ciągną się już dwa lata i tworzą obraz Rosjan jako ludzi zjadających dzieci na śniadanie. My oczywiście lubimy Francję i Francuzów, ale nie możemy tego akceptować."

Dziennikarz podchwytliwie: „Co poszło nie tak w naszym modelu? Władimir Putin mówił, że rosyjski model jest przeciwwagą dla zachodniego modelu, który upada. Co upada u nas, u Francuzów?”

„Popatrzcie na wasze władze – tu Tołstoj zaśmiał się krótko. - Czy naprawdę możemy w XXI wieku realnie myśleć, że to nie upadek, gdy tacy osobliwi ludzie są przy władzy?”

Dziennikarz z nagłym wzburzeniem: „Co pan chce przez to powiedzieć? Pan mówi o naszym premierze Gabrielu Attal?"

„Tak – odpowiada Tołstoj jakby w zadumie. – Między innymi o nim. Dzisiaj Francją rządzi po prostu grupa odmieńców, to wszystko." - Praprawnuk wielkiego pisarza użył tu znacznie mocniejszych określeń.

Dziennikarz: „Być gejem to być kimś osobliwym czyli odmieńcem?”

Tołstoj: „Oczywiście. Dla nas tak. Absolutnie."

Dziennikarz: „A u was nie ma gejów?”

Tołstoj: „Oczywiście są. Ale nie we władzach.”

Dziennikarz: "Geje w Rosji w ogóle mogą żyć swobodnie? Są chronieni?"

Tołstoj: „Oczywiście, oczywiście. Ich prywatne życie jest chronione, ale bez żadnej otwartej propagandy ich stylu życia.”

Dziennikarz: „Fakt, że nasz premier jest jawnym gejem, to dla pana część upadku, który przypisuje pan Zachodowi? Homoseksualizm to nasz problem?”

Tołstoj: „Niech pan posłucha. Nie tylko to. Również degradacja europejskich liderów. Niech pan popatrzy, z kim nam przychodzi mieć do czynienia. Z Scholzem, z Macronem, z Borrellem i tak dalej. Oni nawet pojęcia nie mają o tym, co mówią. Nie dotrzymują danego słowa."

Dziennikarz: "Czego z rzeczy, które panu się u nas podobały, pan już więcej nie widzi? Co zmieniło się w pana uczuciach do Francji?"

Tołstoj: „Niech pan posłucha. Ja Francję lubię. Lubię jej kulturę. Bardzo żałuję, że nie mogę teraz wysłać swoich dzieci do Luwru, pokazać im Paryż…”

Dziennikarz porywczo: „Bo chcecie zrzucić na Paryż bombę jądrową. W tym rzecz?"

„Oczywiście.” – odpowiada Tołstoj prostodusznie.

Dziennikarz: „W rosyjskiej telewizji oblicza się, ile czasu potrzeba nuklearnej rakiecie, żeby wybuchnąć w Paryżu. Dwie minuty według Sołowjowa.”

„Nie – prostuje rzeczowo Tołstoj – trochę więcej, ale…”

Dziennikarz: „Więc wy już zaczęliście uwzględniać to wszystko w swoich planach?”

Tołstoj z niezmąconą powagą: „Tak, oczywiście. Uwzględniamy to, bo dla nas jest historycznie ważne, żeby mieć pewność co do bezpieczeństwa naszego kraju. Gdy państwa NATO, w tym Francja, rozmieszczają swoje rakiety wokół naszych granic i chcą to samo zrobić w Ukrainie, dla nas jest to nie do przyjęcia."

Na tym uliczna część wywiadu się skończyła i po bezkompromisowym omówieniu na antenie wypowiedzi agresywnego Rosjanina, obliczonych na zastraszenie telewidzów we Francji, nadana została obiecywana część druga. Wiceprzewodniczący rosyjskiej Dumy nie dominował już tak wzrostem nad francuskim redaktorem, bo wywiad był kontynuowany na siedząco w biurowym pomieszczeniu.

„Widzieliśmy – zaczyna powoli francuski redaktor – że pokazywano tutaj wystąpienie Macrona. Wy z jakiegoś powodu udzielacie więcej uwagi naszemu prezydentowi niż na przykład kanclerzowi Niemiec. Co dokładnie w wystąpieniu Macrona ubodło Rosjan?"

Tołstoj: „On jako pierwszy z europejskich liderów podniósł kwestię wysłania żołnierzy na Ukrainę. Dla nas jego oświadczenie jest bardzo niepokojące, dlatego że to przybliża nas do trzeciej wojny światowej."

„To wy mówicie o trzeciej wojnie światowej, a nie my, Francuzi" – ripostuje natychmiast dziennikarz.

Tołstoj: „Tak, oczywiście. Ale to wy chcecie wysłać żołnierzy do Odessy, rosyjskiego miasta. Wy, Francuzi, prowokujecie eskalację, przez co po trzystu czy czterystu zabitych Francuzach wasz prezydent znajdzie się w pułapce i będzie musiał albo dociskać gazu, zwiększać liczbę żołnierzy, albo wycofać ich resztki."

Dziennikarz: "Mówi pan, że Odessa jest rosyjskim miastem, wasz rząd mówi, że Donbas jest rosyjski i większa część Ukrainy też jest rosyjska."

W odpowiedzi Tołstoj bez słowa upija z małej filiżanki łyk kawy. Dziennikarz kontynuuje wywód:

„Oczywiście historycznie nikt nie kwestionuje wspólnej kultury między tymi ziemiami i Rosją…"

„To nie jest wspólna kultura – przerywa mu Tołstoj. – To jest w całości jedna kultura, bo to jest jeden naród.”

Dziennikarz nie ustępuje: „Ja jeździłem wszędzie po Ukrainie, jako reporter, przed rozpoczęciem wojny. Spotykałem wielu Ukraińców i wszyscy oni mówili mi, że chcą się trzymać z dala od Rosji, zachowywać niezawisłość, nadal być Ukraińcami i nie stać się Rosjanami. Pana nie dochodziły te głosy Ukraińców, którzy mówili: zostawcie nas w spokoju, chcemy mieć niepodległość?" – pyta żarliwie Francuz.

Ale Tołstoj pozostaje niewzruszony: „My czekaliśmy 30 lat, aż ci Ukraińcy przestaną robić głupoty przeciwko 20 milionom Rosjan, którzy żyli w Ukrainie z ich językiem, z edukację w rosyjskim języku, z nauką wspólnej historii, Ukrainy i Rosji.”

„Ukraina to mój kraj – kontynuuje Tołstoj podniesionym głosem. – Mój pradziad był merem Kijowa. To jest mój kraj i ja nie chcę, żeby mój kraj pozostał nazistowski, taki jak dzisiaj."

„Ale sytuacja się zmieniła…” – zauważa dziennikarz.

„I nie chcę – przerywa mu gwałtownie Tołstoj uderzając co parę słów ręką w stół – żeby mój kraj mówił w innym języku, żeby stał się bazą NATO z rakietami przeciwko mojemu krajowi i żeby mój kraj, Ukraina, był pod dyktaturą zachodnich państw i tym bardziej NATO. Ukraina nigdy nie będzie miała tych granic, co do wojny, kropka. Nigdy nie będzie istnieć. Dla nas to kwestia egzystencjalna. I my się nie zatrzymamy, nie wycofamy żołnierzy, nie wierzymy już w porozumienie z Europą ani w prozumienie z Amerykanami. Zabezpieczymy się dokładnie na tyle, na ile zadecyduje Władimir Putin, prezydent naszego kraju. I kiedy powiedzą dosyć, znowu odbędzie się konferencja, jak w Helsinach czy w Jałcie, na temat bezpieczeństwa w Europie. To proste."

Dziennikarz: „Prezydent Francji odmówi udziału w takiej konferencji.”

Tołstoj: „Plujemy na jego zdanie.”

Dziennikarz: „Plujecie na to, co on mówi?”

Tołstoj: „Dokładnie.”

Dziennikarz: „A kiedy mówi, że nie wyznacza sobie żadnych czerwonych linii?”

Tołstoj: „Plujemy na jego czerwone linie. Plujemy na Macrona, na to, co on mówi, na jego czerwone linie i zabijemy..."

„Ale Francja to też nuklearne państwo.” – przypomina dziennikarz.

Tołstoj: „Tak, z dwustoma rakietami. Zabijemy wszystkich francuskich żołnierzy, którzy wejdą na ukraińską ziemię. Wszystkich. Bo dzisiaj, na starcie konfliktu, w Ukrainie jest 13 tysięcy najemników, w tym 367 Francuzów, z czego 147 już martwych; 147 obywateli Francji już nie żyje. I my wszystkich zabijemy. Nie miejcie wątpliwości."

„I to już cały wywiad.” – obwieszcza z ekranu w studiu telewizyjnym francuski dziennikarz.

Puenta należy do gospodarza programu: „Tak. Jest nad czym się pomartwić?”

Może jest, może nie ma. Zależy kto oglądał.


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka