Jerzy Lackowski Jerzy Lackowski
788
BLOG

Igrzysk ciąg dalszy

Jerzy Lackowski Jerzy Lackowski Rozmaitości Obserwuj notkę 40

Mimo, iż od wyborczej niedzieli minęły prawie dwa tygodnie, ciągle można odnieść wrażenie, że najważniejszym polskim problemem jest uzyskanie absolutnej władzy przez premiera Tuska oraz dalsze marginalizowanie opozycji. 9 października wyborcy przedłużyli mandat ekipie rządzącej, ignorując zresztą jej dotychczasową nieudolność w rozwiązywaniu istotnych dla państwa i obywateli problemów. W ten sposób rządzący uzyskali pełnię władzy na kolejne cztery lata. Stąd też swoistym testem dla premiera są powyborcze dni, w trakcie których Polacy powinni dowiedzieć się, jakie pomysły na rządzenie mają ludzie, którym powierzono losy państwa na kolejne lata, szczególnie, iż najbliższe wybory (w tym przypadku samorządowe) będą dopiero w 2014 r. i nie można już tłumaczyć rozmaitych zaniedbań oraz zaniechań koniecznością spokojnego przeprowadzenia kraju przez czas kolejnej kampanii wyborczej. Trzeba także pamiętać, iż obecnie rządzący mają władzą, jakiej nie posiadała żadna z ekip po 1989 r., dysponują bowiem wszystkimi dostępnymi  narzędziami jej sprawowania.  Innymi słowy, jeżeli są ludźmi odpowiedzialnymi za Polskę i kompetentnymi, co nieustannie podkreślają oni, ich sympatycy i sprzyjające im (a właściwie kibicujące) media głównego nurtu, to właśnie teraz winni to pokazać. Tymczasem powyborcze dni przypominają w dalszym ciągu przedwyborczy czas. Polacy nie dowiadują się niczego o istotnych dla ich losów planach zwycięskiego ugrupowania. Można wręcz odnieść wrażenie, że jego lider doszedł do wniosku, że po uzyskaniu pełnej władzy musi ją umacniać nie poprzez budowanie silnego państwa, ale poprzez eliminowanie jakichkolwiek oponentów, szczególnie w szeregach własnej partii. Stąd też Donalda Tuska pasjonuje nie tyle tworzenie nowego układu władzy pod kątem kompetencji powoływanych na rozmaite stanowiska osób, ile ich absolutna lojalność, a właściwie uległość w stosunku do niego. Są to zachowania przypominające czasy peerelu, gdy ówcześni liderzy rządzącej monopartii nade wszystko baczyli, aby nie wyrósł im wewnątrz partii silny konkurent. Zresztą dość charakterystyczne jest, iż szczególny podziw dla działań Donalda Tuska wyraził niedawno Leszek Miller, czyli człowiek ukształtowany przez pezetpeerowski aparat. Czyżby dla obecnego premiera wzorem byli liderzy niedemokratycznych państw i partii?

Zachowanie Donalda Tuska może być także jego testem dla obywateli i mediów, na ile może sobie pozwolić we współczesnej Polsce polityk posiadający pełnię władzy. Dotychczasowe doświadczenia lidera PO w tej materii są dla niego bardzo zachęcające. Oto obywatele w większości spokojnie przyjmują jego kolejne wpadki, uśpieni przez prorządową propagandę. Można zauważyć, iż jeszcze żadnemu politykowi w wolnej Polsce nie udało się wyjść bez szwanku po takiej serii niepowodzeń, jaką zanotował Donald Tusk jako premier. Od czterech lat jego podstawowy pomysł na rządzenie to straszenie obywateli Jarosławem Kaczyńskim i jego partią. Być może teraz premier uznał, że większym zagrożeniem jest dla niego Grzegorz Schetyna niż lider opozycji. Zresztą w dziele eliminowania z PO wyrazistych osobowości Donald Tusk jest prawdziwym mistrzem. Ponad dziesięcioletnie dzieje PO można opisać jako ciąg takich eliminacji. Maciej Płażyński, Andrzej Olechowski, Paweł Piskorski, Jan Rokita, Zyta Gilowska to najbardziej efektowne skalpy Donalda Tuska. Warto zauważyć, iż każda z tych osób przebijała go kompetencjami, niezbędnymi dla polityka pragnącego być przywódcą poważnego państwa. A jednak to obecny premier nieustannie wzmacnia swą władzę, a oni znaleźli się poza głównym nurtem polskiej polityki. Podobny los czeka także najprawdopodobniej Grzegorza Schetynę. Gdybyż jeszcze Donald Tusk potrafił spożytkować posiadaną władzę dla poprawiania stanu polskich spraw. Tymczasem im ma więcej władzy tym mniej zajmuje się rozwiązywaniem trudnych spraw państwa, a bardziej koncentruje się na zażywaniu uroków władzy, w której on i tylko on staje się alfą i omegą w każdej kwestii. Tak na marginesie, szkoda, iż obecny premier nie rozumie, iż od dawna znajduje się na drodze prowadzącej każdego lidera do klęski. Tylko, że w tym przypadku skutki tej klęski odczują wszyscy obywatele Rzeczypospolitej. Mam wrażenie, iż celem jego działań jest otoczenie się ludźmi powtarzającymi mu, iż jest geniuszem i wręcz najwybitniejszym z Polaków. Stąd też niebawem z PO znikną ostatecznie jakiekolwiek osoby, które są w stanie zachować własną niezależność i podmiotowość. Innym istotnym czynnikiem sprzyjającym karierze politycznej w Polsce rządzonej przez Donalda Tuska jest prezentowanie niechęci, czy wręcz nienawiści do PiS-u i jego lidera. Pewnie kiedyś historycy będą analizować ów dziwaczny polski fenomen rządzenia poprzez demonizowanie opozycji. Inna cecha ostatnich lat, czyli odwracanie znaczeń słów i wydarzeń ma bogatą historię w okresie peerelu. Z tego też czasu wywodzi się fatalny zwyczaj utożsamiania dobra państwa z dobrem rządzącej partii.

W nowym układzie władzy będziemy mieli pewnie większą niż dotychczas liczbę osób na miarę Cezarego Grabarczyka i Katarzyny Hall. Warto zresztą zauważyć, iż Cezary Grabarczyk wymieniany jest wśród kandydatów na stanowisko wicemarszałka Sejmu, a Katarzyna Hall ma spore szanse na objęcie przewodnictwa sejmowej komisji edukacji. Z kolei za "zasługi" w kierowaniu Ministerstwem Zdrowia i szczególną prawdomówność Ewa Kopacz zostanie marszałkiem Sejmu. Innymi słowy "zmieniło się tak wiele, by nic się nie zmieniło" - znowu jak w peerelu najważniejsza jest "wierność pomimo mierności". W czasie, gdy przed Polską stają ogromne wyzwania losy państwa znajdą się w rękach ludzi absolutnie nie posiadających kompetencji, aby się z nimi skutecznie zmierzyć. I tak ministrem finansów w dalszym ciągu będzie mistrz finansowego kuglarstwa, ministrem spraw zagranicznych mistrz antyopozycyjnych szyderstw i uszczypliwości, ministrem zdrowia polityk łatwo zmieniający partie, a ministrem edukacji dotychczasowa zastępczyni Katarzyny Hall. Czyżby uznano, iż nie miała ona udziału w "radosnej" działalności swojej przełożonej? Tymczasem miała i to bardzo znaczący, ale posiada silniejszą niż minister Hall pozycję w strukturach rządzącej partii. To właśnie ona jest bezpośrednio odpowiedzialna za jeden z najbardziej chybionych pomysłów MEN-u w minionym czteroleciu, czyli za bardzo kosztowny system oceny jakości pracy szkół.

Mam przeczucie, iż rysujący się nam rząd będzie miał jeszcze silniejszą osłonę medialną niż miało to miejsce dotychczas oraz będzie cieszył się jeszcze większym uznaniem w Brukseli, Moskwie, Berlinie i Paryżu. A Polacy? No cóż, będą epatowani nowymi stadionami, EURO’2012, Orlikami oraz Polską w budowie. Tylko, jak długo będzie im to wystarczać?

Doktor nauk humanistycznych, absolwent fizyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Nauczyciel akademicki na Uniwersytecie Jagiellońskim, dyrektor Studium Pedagogicznego UJ. W latach 1990 - 2002 wojewódzki kurator oświaty w Krakowie, były doradca parlamentarnych komisji edukacyjnych, w latach 1998 - 2001 członek Rady Konsultacyjnej MEN ds. Reformy Edukacji, w latach 1990 - 2002 radny Miasta Krakowa, były wiceprzewodniczący wojewódzkiego krakowskiego Sejmiku Samorządowego. Członek zespołu edukacyjnego Rzecznika Praw Obywatelskich /w latach 2003 - 2010/. Kieruje pracami Komitetu Obywatelskiego "Edukacja dla Rozwoju". Autor projektu "Szkoła obywateli". Zajmuje się badaniami efektywności funkcjonowania systemów oświatowych i szkół, jakości pracy nauczycieli, zasad finansowania edukacji ze szczególnym uwzględnieniem możliwości wprowadzenia do niej mechanizmów rynkowych.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości