Jerzy Lackowski Jerzy Lackowski
842
BLOG

Rząd zabawką premiera

Jerzy Lackowski Jerzy Lackowski Rozmaitości Obserwuj notkę 10

Lektura składu nowego-starego rządu premiera Tuska skłania do smutnej konstatacji. Polacy otrzymują na trudny czas gabinet, w którym wielu ministrów ma minimalne, albo żadne kompetencje w dziedzinach, za które przyjdzie im odpowiadać. Poza tym mamy do czynienia ze zwiększeniem liczby ministerstw, co na starcie sygnalizuje, iż rządzący na własnych wydatkach oszczędzać nie zamierzają. W trakcie rozmaitych dywagacji o kształcie nowego gabinetu premiera Tuska słyszeliśmy, iż ważnymi dla niego kryteriami jest odpowiednia liczba kobiet w rządzie, czy też zaspokojenie ambicji różnych grup w kierowanej przezeń partii, natomiast o znaczeniu kompetencji przyszłych ministrów zdawano się nie pamiętać. Dodatkowo można odnieść wrażenie, iż Donald Tusk poprzez taki skład rządu oraz sposób jego tworzenia dał Polakom do zrozumienia, iż obecnie istotne decyzje w polskiej polityce może podejmować tylko on. Pokazowe wręcz upokorzenie Grzegorza Schetyny było poglądową lekcją dla tych polityków PO, którzy mieliby ochotę mieć w jakiejkolwiek sprawie chociaż trochę odmienne od premiera zdanie. Równocześnie desygnowanie na stanowiska ministrów polityków, niezależnie od ich zawodowych kompetencji jest sygnałem, iż będą oni tylko wykonawcami dyspozycji premiera, a w żadnym wypadku nie inicjatorami nowych rozwiązań w kierowanych przez siebie ministerstwach. Propozycje składu nowego gabinetu PO-PSL ukazują, że fachowość była ostatnim z elementów, jaki był przy jego tworzeniu brany pod uwagę. Wszystko to w połączeniu z trudną sytuacją Polski nie może dobrze nastrajać tych, którzy zachowują zdolność samodzielnego, krytycznego myślenia.

Już poprzednia kadencja pokazała, że dla rządzących najważniejsze są interesy ich partii, a nie interesy państwa polskiego. Przy tworzeniu rządu otrzymaliśmy potwierdzenie tej tezy. Najsmutniejsze jest to, że w szeregach partii władzy i wśród jej sympatyków nie brakuje ludzi, którzy mogliby dawać zdecydowanie więcej nadziei Polakom na kompetentne poprowadzenie spraw kraju. Jednak takie osoby nigdy nie były przez premiera Tuska cenione, gdyż nie byłyby skłonne do absolutnego uzależnienia się od niego. Niestety premier Tusk uwielbia mieć wokół siebie klakierów głoszących tezy o jego geniuszu. Gdybyż chociaż owi klakierzy mieli troszeczkę racji, to mniej ponuro rysowałaby się polska przyszłość. Niestety słaby premier dba o to, iżby nikt przy nim nie zaistniał. Najlepiej ilustruje to historia PO i kolejne "mordy polityczne" dokonywane przez niego na czołowych politykach tej partii.

Od dłuższego czasu polska rzeczywistość zaczyna przypominać peerel. Skład nowego rządu odpowiada tamtym klimatom; oto nieważne umiejętności, ale ważna wola głównego dawcy rządowych posad i stopień wierności jego partyjnych poddanych. Okazuje się, że politycy rządzącej formacji mogą, tak jak kiedyś peerelowscy dygnitarze pełnić dowolne funkcje. Słynne "mierny, bierny, ale wierny" ciągle pozostaje aktualne. Tak na marginesie, bardzo chciałbym się mylić w tej sprawie...

Zastanawiając się nad przygotowaniem do pełnienia funkcji ministra pracy i polityki społecznej przez młodego lekarza, ministra sportu przez ekonomistkę, ministra infrastruktury przez politologa, ministra skarbu przez historyka, czy ministra sprawiedliwości przez filozofa, dochodzę do wniosku, że w ten sposób Donald Tusk zaprezentował swoiste poczucie humoru, zaspokajając być może również ministerialne ambicje ważnych, z różnych dla siebie powodów, osób. Równocześnie dla takich polityków PO, jak Jarosław Gowin (który stara się zachowywać ciągle pewną samodzielność) wielce prawdopodobne kłopoty ze skutecznym kierowaniem resortem sprawiedliwości mogą okazać się pretekstem dla premiera do pozbycia się go z szeregów partii. Skądinąd ministerstwa pracy i infrastruktury mają szczególnego pecha w czasie rządów Donalda Tuska. W tych sektorach konieczne są ważne, szybkie i kompetentne działania, tymczasem odpowiedzialność za nie przejmują ludzie, którzy dotychczas związaną z nimi problematyką raczej się nie parali. Znając dotychczasową karierę polityczną Sławomira Nowaka można przewidzieć, iż będzie on godnym następcą Cezarego Grabarczyka w dziele destrukcji np. polskich kolei. Ale akurat w jego przypadku żenujące wielbienie premiera stanowi podstawę istnienia w polityce.

Również polska oświata ma jakiegoś pecha do premiera Tuska. W pierwszym rozdaniu rządowych posad uszczęśliwił ją Katarzyną Hall, która zaczynała pracę w MEN będąc określaną przez premiera "genialną kobietą", a kończyła jako najpewniejsza kandydatka do opuszczenia ministerialnego fotela. Stąd też można było oczekiwać, iż Donald Tusk oceniając tak źle pracę minister Hall wprowadzi do gmachu przy al. Szucha osobę niezwiązaną z ekipą odchodzącej minister. Tymczasem ministrem zostaje Krystyna Szumilas, będąca pierwszym zastępcą minister Hall. Osoba w znacznej mierze odpowiedzialna za fatalne działania MEN w latach 2007-2011. To właśnie ona była np. bezpośrednio odpowiedzialna za marnotrawienie publicznych pieniędzy na kompletnie chybiony kosztowny system oceny jakości pracy szkół. Poza tym taka decyzja premiera pokazuje znowu, że najważniejsza jest silna pozycja w strukturach partyjnych, a nie merytoryczne kompetencje. W czasie swej pracy na stanowisku sekretarza stanu pani Szumilas niczym pozytywnym się nie wyróżniła, a wysłuchiwanie jej wywodów na temat podejmowanych przez ministerstwo działań było przykrym doświadczeniem. We wszystkich najbardziej krytykowanych i obiektywnie fatalnych działaniach kierowanego przez Katarzynę Hall ministerstwa miała ona istotny, a w wielu decydujący udział. Tymczasem premier postanowił pokazać, iż nie akceptuje działań minister Hall, ale akceptuje idealnie z nią współpracującą przez cztery lata wiceminister Szumilas. Toż to kolejny żart Donalda Tuska z Polaków.

Przedsięwzięciem, które miało ostatecznie pogrążyć Katarzynę Hall w oczach premiera było obowiązkowe wysłanie do szkół wszystkich sześciolatków. Tymczasem Krystyna Szumilas była jego równie wielką entuzjastką, jak minister Hall. Czyli pewnie nie chodziło o zmianę polityki MEN-u, a jedynie o zaspokojenie ambicji partyjnej koleżanki premiera. Przed wyborami premier, zdając sobie sprawę, iż takie są oczekiwania ogromnej większości rodziców poirytowanych bałaganem, związanym z obniżeniem wieku rozpoczynania nauki przez polskie dzieci dał do zrozumienia, iż pozbędzie się osoby za to odpowiedzialnej. A po wyborach dał do zrozumienia, że coś zmienił, ale w rzeczywistości nic się nie zmieni. Już teraz można przewidywać, że w polskiej oświacie będą kontynuowane podjęte przez Katarzynę Hall działania. Ich efektem będzie szkoła o jeszcze niższych wymaganiach i coraz gorzej wykształceni absolwenci. Równocześnie, dopóki w dyspozycji MEN-u będą pieniądze unijne, będą prowadzone i podejmowane rozmaite kosztowne projekty potrzebne tak naprawdę tylko tym, którzy je realizują. I tak poza wszystkim można się zadumać, dlaczego ministrem edukacji nie został np. Jarosław Gowin. Być może tutaj miałby szansę na sukces?

Gdyby premierowi Tuskowi zależało na autentycznych sukcesach swojego rządu to z całą pewnością wymieniłby ministrów finansów i spraw zagranicznych, których dotychczasowa działalność stanowi ogromne zagrożenie dla naszego państwa. Jednak uznawanie przez niego obydwu tych panów za fundament rządu stanowi kolejny powód do obaw o przyszłość Polski i Polaków. W kraju, w którym nie brakuje wybitnych ekonomistów i znawców spraw międzynarodowych, za finanse w czasach kryzysu odpowiada mistrz finansowego kuglarstwa, a za politykę zagraniczną mistrz polityki iluzorycznej. Niestety wiele wskazuje na to, iż nowy rząd Donalda Tuska będzie rządem tylko iluzorycznie, a przed Polską i Polakami stoją rzeczywiste i ogromnie trudne problemy.

Doktor nauk humanistycznych, absolwent fizyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Nauczyciel akademicki na Uniwersytecie Jagiellońskim, dyrektor Studium Pedagogicznego UJ. W latach 1990 - 2002 wojewódzki kurator oświaty w Krakowie, były doradca parlamentarnych komisji edukacyjnych, w latach 1998 - 2001 członek Rady Konsultacyjnej MEN ds. Reformy Edukacji, w latach 1990 - 2002 radny Miasta Krakowa, były wiceprzewodniczący wojewódzkiego krakowskiego Sejmiku Samorządowego. Członek zespołu edukacyjnego Rzecznika Praw Obywatelskich /w latach 2003 - 2010/. Kieruje pracami Komitetu Obywatelskiego "Edukacja dla Rozwoju". Autor projektu "Szkoła obywateli". Zajmuje się badaniami efektywności funkcjonowania systemów oświatowych i szkół, jakości pracy nauczycieli, zasad finansowania edukacji ze szczególnym uwzględnieniem możliwości wprowadzenia do niej mechanizmów rynkowych.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości