Jerzy Lackowski Jerzy Lackowski
574
BLOG

Pełna kompleksów polityka zagraniczna

Jerzy Lackowski Jerzy Lackowski Rozmaitości Obserwuj notkę 5

Poniedziałkowy szczyt przywódców państw Unii Europejskiej po raz kolejny ukazał efekty prowadzonej przez ekipę premiera Tuska polityki zagranicznej. Wprawdzie prorządowe media starają się przedstawić jego wyniki jako sukces premiera, to jednak spokojna analiza efektów tego spotkania dla Polski, w kontekście wcześniejszych gromkich zapowiedzi polityków obecnego rządu, przywodzi do zupełnie innych wniosków. Za przystąpienie do paktu fiskalnego, praktycznie nic nam nie dającego, polscy podatnicy wpłacą 6,27 mld euro na ratowanie zdecydowanie bogatszych od Polski państw strefy euro z grupy PIGS. W zamian za to polski premier będzie mógł obserwować niektóre spotkania przywódców państw strefy euro, takie na których nie będą rozważane istotne dla jej przyszłości, a w konsekwencji całej Unii, kwestie. Tymczasem wcześniej nieustannie słyszeliśmy, że Polska rządzona przez Donalda Tuska należy do grona głównych unijnych graczy i w związku z tym będzie mogła uczestniczyć we wszystkich spotkaniach eurogrupy. Przepustkę Polsce do sali obrad tego gremium miało dać poparcie kanclerz Niemiec. Jednak raz jeszcze okazało się, że tych, którzy nie potrafią prowadzić samodzielnej polityki, a jedynie poszukują dla siebie opiekuna (patrona, protektora) spotyka zawsze przykra dla nich niespodzianka.

Prowadzona przez rząd premiera Tuska, przy wsparciu prezydenta Komorowskiego, polityka zagraniczna charakteryzuje się kompletnym brakiem wiary w potencjał własnego kraju i narodu oraz pragnieniem utrzymywania się za wszelką cenę w europejskim mainstreamie. Tymczasem podstawowymi zasadami mądrej, skutecznej polityki zagranicznej są: elastyczność, budowanie rozmaitych możliwości działań, nieprzywiązywanie się do żadnego z ewentualnych partnerów i zawsze kierowanie się racją stanu własnego państwa i narodu. Z tym zresztą polskie elity polityczne od dawna mają istotny problem, bowiem taką politykę mogą prowadzić jedynie ludzie nie mający żadnych kompleksów, ani też poczucia wyższości w stosunku do swoich partnerów. Niestety większość naszych polityków, jak też obywateli, odczuwa swoisty kompleks Zachodu oraz ma poczucie wyższości w stosunku do sąsiadów z Europy Środkowej. Taka właśnie postawa sprawia, że szukają oni zawsze protektora wśród głównych graczy światowej polityki i następnie niezależnie od skutków takiego związku starają się w nim trwać, nie wyobrażając sobie, że mogliby działać w pełni samodzielnie.

Dla współczesnych polskich polityków wzorem winien być marszałek Józef Piłsudski, którego polityka oparta była o jedną zasadę - odzyskanie i umacnianie polskiej niepodległości. Marszałek zawsze szukał dróg samodzielnego działania oraz sojuszników najbardziej przydatnych dla nas. Współcześni polscy politycy lubią powoływać się na niego, ale działają diametralnie odmiennie. Nade wszystko różni ich od marszałka potężny kompleks wobec Zachodu, uniemożliwiający im poszukiwanie własnej drogi w skomplikowanym świecie. Jest to nader mocno widoczne w wewnątrzunijnej polityce. Jej polskim aksjomatem jest od ponad czterech lat polityka zgodna z wolą unijnych możnych, prowadzona z założeniem, iż grzeczne dziecko pokochają starsi od nas stażem i wielcy członkowie Unii, co przyniesie nam jakąś nagrodę. Tymczasem poważny kraj nie powinien liczyć na okruchy, ale sam grać o pełną pulę. Taką politykę próbował prowadzić śp. prezydent Lech Kaczyński. Obecnie taką politykę w ramach UE prowadzą nie tylko Wielka Brytania, Niemcy i Francja, ale również Republika Czeska. Własnej drogi poszukują także m.in. Węgry, Szwecja, Dania, natomiast Polska Donalda Tuska zachowuje się niczym Luksemburg. Można odnieść wrażenie, że premier Tusk i jego ekipa wręcz panicznie boją się samodzielności.

Efektem polityki zagranicznej tego rządu jest praktyczne osamotnienie Polski wewnątrz UE; Rzeczpospolita postrzegana jest jako wierny satelita Niemiec. Stąd też nawet próby pewnej, w gruncie rzeczy pozorowanej, samodzielności nie są przez europejskich polityków traktowane poważnie. Takimi dość rozpaczliwymi działaniami były styczniowe zapowiedzi premiera budowania osi Warszawa-Rzym, która jakoby miała równoważyć oś Paryż-Berlin, czy też groźby szefa polskiego rządu, że Polska do paktu fiskalnego nie przystąpi, jeżeli nie będzie dopuszczona do każdego spotkania przywódców strefy euro. Skończyło się, jak zwykle dla premiera Tuska - zapowiedział on przystąpienie do paktu pomimo braku akceptacji polskiego warunku. Zresztą trudno traktować poważnie polityka, który już wcześniej, w grudniu taką deklarację złożył. Pewnie zakładał, iż po sławetnym wystąpieniu ministra Sikorskiego kanclerz Merkel będzie odczuwała tak ogromną wdzięczność dla Polski, iż złamie opór prezydenta Francji, blokującego Polsce możliwość obserwowania wszystkich szczytów eurostrefy. Tymczasem pani kanclerz raz jeszcze pokazała, iż jest poważnym politykiem, zawsze pamiętającym nade wszystko o interesach własnych rodaków. A tak bardzo przydatna dla jej polityki wypowiedź ministra Sikorskiego może być zaliczona do zbioru politycznych naiwności. Chociaż prorządowa propaganda starała się przekonać Polaków, że było to przełomowe w historii Unii wystąpienie i teraz cała UE będzie "mówić Sikorskim". Szczególnym "osiągnięciem" pracowników medialnego frontu było ocenzurowanie przez Gazetę Wyborczą rozmowy z kanclerz Merkel poprzez wyrzucenie z niej niezbyt pozytywnego dla polskiego ministra fragmentu. Większość unijnych przywódców stara się mówić własnym głosem, a podobne do wystąpienia ministra Sikorskiego występy naszych polityków mogą sprawić, iż Polska będzie traktowana jeszcze mniej poważnie przez polityków innych państw.

Warto zauważyć, że gdyby wcześniej premier Tusk i minister Sikorski nie odwrócili się od państw naszego regionu oraz od Wielkiej Brytanii to zupełnie inaczej mogłaby dzisiaj wyglądać UE. Sojusz państw Europy Środkowej, szczególnie tych będących poza strefą euro oraz Wielkiej Brytanii, Szwecji i Danii, wsparty być może przez przywódców państw coraz gorzej znoszących niemiecko – francuską dominację mógłby sprawić, iż UE przestałaby zmierzać w kierunku struktury bardzo odległej od wizji jej Ojców Założycieli. W tej chwili widać, że mamy do czynienia z powstawaniem tworu nie szanującego narodowych odrębności (szczególnie mniejszych członków Unii) i mającego realizować głównie interesy niemiecko-francuskie. W nim Polska staje się podrzędnym graczem starającym się nade wszystko dobrze odczytywać intencje i zamierzenia swojego niemieckiego patrona. Poniedziałkowe negocjacje pokazały, jakie są tego skutki.

Skądinąd pomimo świadomości rozmaitych trudności niezależnych od Polski nie można nie dostrzec, iż rząd Donalda Tuska zdemolował stosunki ze Stanami Zjednoczonymi, co wykorzystała Rumunia, jak również przestał prowadzić jakąkolwiek aktywną politykę w obszarze postsowieckim, co wynikało z absurdalnego pomysłu budowania relacji z Rosją, nie w oparciu o partnerstwo, ale poprzez unikanie podejmowania jakichkolwiek niewygodnych dla niej kwestii. Stąd też obecny rząd nie jest w stanie w żadnej trudnej sprawie pojawiającej się w relacjach z naszymi największymi sąsiadami zadbać o autentyczny polski interes w sytuacji, gdy byłby on sprzeczny z niemieckim czy rosyjskim. Jest natomiast w stanie prężyć muskuły w relacjach z innymi sąsiadami, albo ich zwyczajnie lekceważy. Efekty tego również są widoczne w relacjach m.in. z Litwą czy Ukrainą i są one dla Polski fatalne. Po ponad czterech latach polityki zagranicznej w wykonaniu rządu Donalda Tuska Polska stała się krajem niezbyt samodzielnym i tak naprawdę samotnym na europejskiej, a także światowej arenie. Na dodatek rządzący nią politycy kompletnie nie wierzą, że możliwa jest inna polityka. Zamiast hasła "więcej Polski" szermują hasłem "więcej Europy", jakże odlegli są w tym chociażby od polityków czeskich, brytyjskich czy węgierskich i dlatego być może nie szukają z nimi bliższych związków. Na dodatek znaczna część mieszkańców Rzeczypospolitej akceptuje taką politykę...

Doktor nauk humanistycznych, absolwent fizyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Nauczyciel akademicki na Uniwersytecie Jagiellońskim, dyrektor Studium Pedagogicznego UJ. W latach 1990 - 2002 wojewódzki kurator oświaty w Krakowie, były doradca parlamentarnych komisji edukacyjnych, w latach 1998 - 2001 członek Rady Konsultacyjnej MEN ds. Reformy Edukacji, w latach 1990 - 2002 radny Miasta Krakowa, były wiceprzewodniczący wojewódzkiego krakowskiego Sejmiku Samorządowego. Członek zespołu edukacyjnego Rzecznika Praw Obywatelskich /w latach 2003 - 2010/. Kieruje pracami Komitetu Obywatelskiego "Edukacja dla Rozwoju". Autor projektu "Szkoła obywateli". Zajmuje się badaniami efektywności funkcjonowania systemów oświatowych i szkół, jakości pracy nauczycieli, zasad finansowania edukacji ze szczególnym uwzględnieniem możliwości wprowadzenia do niej mechanizmów rynkowych.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości