Jerzy Lackowski Jerzy Lackowski
1243
BLOG

Stadion Narodowy znakiem firmowym rządu premiera Tuska

Jerzy Lackowski Jerzy Lackowski Rozmaitości Obserwuj notkę 29

Obserwując naszą rzeczywistość można dojść do wniosku, że najważniejszym problemem w Polsce jest aktualnie budowa Stadionu Narodowego w Warszawie oraz inne kwestie związane z organizacją piłkarskich mistrzostw Europy. Wszelkie inne, dużo ważniejsze dla naszej codzienności, sprawy zdają się być dla premiera Tuska zdecydowanie mniej interesujące niż Euro 2012. Równocześnie widzimy, że rządzący obecnie Polską politycy kompletnie zatracili umiar w wydawaniu publicznych pieniędzy na budowę stadionów piłkarskich, ale taką uwagę można sformułować także do ich innych działań. Historia budowy warszawskiego stadionu, pochłaniającego gigantyczne pieniądze rzędu 2 mld zł (to prawdopodobnie będzie najdroższy stadion w Europie) to przykład absolutnej beztroski ludzi odpowiedzialnych obecnie za Polskę. Już teraz wiadomo, że mamy do czynienia z niebywale kosztownym bublem, w trakcie wznoszenia którego złamane zostały wszelkie ustalenia dotyczące jego kosztów i terminu zakończenia budowy. Pomimo tego ludzie za to odpowiedzialni pracują w dalszym ciągu na podstawie lukratywnych kontraktów, a osoba kierująca tym koszmarnym bałaganem zechciała "łaskawie" złożyć dymisję, ale oczekuje wypłaty gigantycznej premii w wysokości ponad 570 tys. zł. Skądinąd pan ten zdążył już publicznie pożalić się, jaką to udręką była dla niego praca na stanowisku szefa Narodowego Centrum Sportu (NCS) za jedyne 26 tys. zł miesięcznie. Obecnie słyszymy, iż rządowi prawnicy analizują kontrakt z byłym już prezesem NCS, szukając możliwości ograniczenia bądź niewypłacenia mu owej niezwykłej premii. Każdy posiadający zdolność samodzielnego myślenia człowiek musi zadawać sobie pytanie: "w czym problem?". Mamy przecież do czynienia z sytuacją, w której pracownik nie wywiązał się z przyjętych zadań, a w związku z tym o żadnej premii nie powinno być mowy. Poza tym ktoś ów kontrakt przygotował, ktoś to nadzorował i akceptował, i te osoby nie są anonimowymi krasnoludkami, ale konkretnymi osobami związanymi z Ministerstwem Sportu i Turystyki rządu premiera Tuska. Stąd też wysyłane do obywateli komunikaty o oburzonym premierze, szukającym drogi do niewypłacenia owej premii są co najmniej niestosowne i świadczą o bezczelności ich autorów. Tak naprawdę cała działalność NCS powinna zostać szczegółowo zbadana przez niezależny podmiot kontrolny, a wyniki tego badania winny zostać przedstawione Polakom. Mamy bowiem do czynienia z sytuacją, w której grupa ludzi, kpiąc z obywateli RP, dokonuje bezczelnego skoku na publiczną kasę, czyniąc to na dodatek w czasie, gdy Polacy zasypywani są informacjami o konieczności kolejnych oszczędności i ograniczeń wydatków ze środków publicznych.

Obywatele mają przejść trudną kurację "zaciskania pasa", a w tym czasie rządzący zwiększają wydatki na siebie. Rosną szeregi administracji, pęcznieją gabinety polityczne i koszty działania rządu oraz jego agend, ogromne pieniądze wypłacane są ludziom odpowiedzialnym za spółki skarbu państwa (najczęściej nominatom władzy), niezależnie od uzyskiwanych przez nie wyników. Tak oto Donald Tusk i jego ekipa realizują stare peerelowskie hasło "rząd się sam wyżywi", można by dodać: "i to jeszcze jak!".  Skądinąd raz jeszcze potwierdza się, że im więcej kosztuje rząd podatnika tym jest dla niego bardziej dokuczliwy. Ostatnio została także potwierdzona jeszcze jedna prawidłowość biurokratycznego świata; premier ogłosił, że wobec problemów z przygotowaniem Euro 2012 powołuje Eurokomitet, który ma czuwać nad tymi przygotowaniami, czyli - jak mamy problem, to musimy powołać nowy byt, który będzie zmagał się z nim, a za wszystko zapłaci podatnik. W ten sposób koszty przygotowań do Euro znowu wzrosną.

Cała historia przygotowań do piłkarskich mistrzostw Europy, a szczególnie serial kolejnych zapowiedzi, dotychczas niezrealizowanego, otwarcia Stadionu Narodowego, czyli pokaz spotęgowanej nieudolności osób za to przedsięwzięcie odpowiedzialnych, pokazuje w rękach jakich koszmarnych nieudaczników znalazła się Polska. Nie potrafią oni nawet zadbać o sprawę, na której szczególnie zależy ich szefowi, gdyż przecież piłka nożna to jedna z niewielu dziedzin rzeczywiście interesujących premiera Tuska. Jeżeli tak koszmarnie partaczą nawet tę sprawę, to trudno od nich oczekiwać sukcesów w innych. Zresztą od kilku tygodni mamy właściwie festiwal rozmaitych porażek, a nawet klęsk obecnego rządu. Można zresztą powoli obserwować, iż część środowisk dziennikarskiego mainstreamu zaczyna krytykować Donalda Tuska i jego otoczenie. Natomiast coraz bardziej żałośnie wypadają ludzie pokroju rzecznika prasowego klubu PO, który niezmiennie tłumaczy, iż budowa Stadionu Narodowego to niezwykły sukces, wręcz powód do dumy, a to, że póki co, zamiast rozgrywać na nim mecze piłkarskie, można sobie jedynie wokół niego pobiegać z obecną minister sportu, zdaje się nie mącić jego dobrego nastroju. Skądinąd obserwacja owego człowieka pozwala dostrzec klasyczny wręcz przykład partyjnego janczara. Kiedyś takie postacie można było oglądać w filmach naszego kina moralnego niepokoju, jednak pewnie ich twórcy nie przewidzieli, że po upadku peerelu pojawią się ludzie, przy których falkowski wodzirej jawił się będzie jako człowiek mający jeszcze jakieś resztki poczucia przyzwoitości.

Otaczająca nas rzeczywistość niestety coraz bardziej zaczyna przypominać tę z okresu sprzed 1989 r., nie tylko poprzez pazerną i nieudolną władzę, ale również poprzez uniemożliwianie obywatelom dostępu do informacji o wydawaniu publicznych pieniędzy. Oto na różnych szczeblach władzy co jakiś czas obywatele słyszą, iż informacje o różnych formach wynagrodzeń osób opłacanych z ich podatków mają charakter niejawny. Często trzeba ogromnej determinacji, aby takie informacje pozyskać, chociaż bywa, że największa nawet determinacja nie wystarcza. Tymczasem w prawdziwie demokratycznym świecie takie informacje powinny być w pełni i łatwo dostępne. Jeżeli władza je ukrywa, to znaczy, że ma nieczyste sumienie. Niestety ludzie pełniący w Polsce rozmaite funkcje publiczne zdają się coraz częściej kompletnie zapominać, czym jest służba publiczna, czyli praca na rzecz współobywateli. Zamiast służby publicznej pełnią oni służbę dla siebie, bez skrupułów wykorzystując dostęp do publicznych pieniędzy. Na dodatek większość mieszkańców Rzeczypospolitej wcale nie uważa tego za absolutne zło, ale raczej godzi się na to i poszukuje dróg dotarcia do jakichkolwiek łakoci z publicznego stołu.  Równocześnie Polacy, namawiani do poddania się różnym uciążliwościom, które mają uratować finanse publiczne, podejmują rozmaite protesty, gdyż odczuwają, że władza ich zwyczajnie oszukuje. Szkoda, że rządzący Polską nie pamiętają, a może nie wiedzą, że jeżeli chcemy od kogoś wymagać, to najpierw winniśmy to czynić w stosunku do siebie. Jestem przekonany, że Polacy zgodziliby się na poważne wyrzeczenia, gdyby widzieli, iż rządzący zaczęli trudny proces oszczędzania od siebie. Tymczasem zamiast tego muszą zastanawiać się, jak to jest możliwe, że ludzie, którzy spartaczyli zadanie, jakim było terminowe i prawidłowe zbudowanie stadionu, są sowicie opłacani, zamiast ponieść poważne konsekwencje swojej nieudolności. No cóż, dożyliśmy w Polsce czasów, gdy z życia publicznego znikają ludzie honoru, za to zaludniają je rzesze bezczelnych, nie mających skrupułów cwaniaków, z uśmiechem potrafiących wytłumaczyć każdą niegodziwość. Jak długo jeszcze będziemy to znosić?    

Doktor nauk humanistycznych, absolwent fizyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Nauczyciel akademicki na Uniwersytecie Jagiellońskim, dyrektor Studium Pedagogicznego UJ. W latach 1990 - 2002 wojewódzki kurator oświaty w Krakowie, były doradca parlamentarnych komisji edukacyjnych, w latach 1998 - 2001 członek Rady Konsultacyjnej MEN ds. Reformy Edukacji, w latach 1990 - 2002 radny Miasta Krakowa, były wiceprzewodniczący wojewódzkiego krakowskiego Sejmiku Samorządowego. Członek zespołu edukacyjnego Rzecznika Praw Obywatelskich /w latach 2003 - 2010/. Kieruje pracami Komitetu Obywatelskiego "Edukacja dla Rozwoju". Autor projektu "Szkoła obywateli". Zajmuje się badaniami efektywności funkcjonowania systemów oświatowych i szkół, jakości pracy nauczycieli, zasad finansowania edukacji ze szczególnym uwzględnieniem możliwości wprowadzenia do niej mechanizmów rynkowych.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości