Jerzy Lackowski Jerzy Lackowski
1040
BLOG

Rządowe pozorowanie działań wokół Karty nauczyciela

Jerzy Lackowski Jerzy Lackowski Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Po prawie pięciu latach rządzenia premier Tusk zauważył problem Karty nauczyciela i prawie natychmiast po tym jego minister edukacji K. Szumilas nagle zmieniła zdanie, stwierdzając iż należy podjąć rozmowy dotyczące zmian w Karcie nauczyciela, pomimo że wcześniej zapewniała, że żadnych zmian w tej ustawie nie przewiduje. Trzeba przypomnieć, iż jej poprzedniczka K. Hall powołała zespół, który przez kilkanaście miesięcy deliberował nad problemami związanymi z ewentualnymi zmianami w Karcie nauczyciela, nie dochodząc do żadnych konkretnych ustaleń. Prowadzone wówczas w MEN rozmowy były klasycznym pozorowaniem działań, podobnie jak wiele wcześniejszych związanych z Kartą nauczyciela ministerialnych inicjatyw. Czyżby więc nagle premier i jego rządowi stratedzy nabrali odwagi i postanowili rozwiązać kluczowy dla polskiej oświaty problem? Otóż jestem przekonany, że tak nie jest i mamy do czynienia z kolejną odsłoną medialnego przedstawienia, w którym wcale nie chodzi o doprowadzenie do rzeczywistych zmian nauczycielskiej pragmatyki zawodowej, ale raczej o stworzenie kolejnego obszaru zastępczej debaty, mającej odwrócić uwagę Polaków od istotnych problemów związanych z edukacją ich dzieci. Zresztą w tej sprawie obecna minister edukacji zajmuje dziwaczne stanowisko mediatora pomiędzy przedstawicielami środowisk samorządowych a nauczycielskimi związkami zawodowymi, czyli od razu daje do zrozumienia, iż problem nie dotyczy bezpośrednio polityki oświatowej państwa, za którą jest odpowiedzialna.

Już teraz można przewidzieć ton prorządowej propagandy. Oto okaże się, że zamach na Kartę nauczyciela szykują samorządy, a "dobry" rząd będzie starał się łagodzić ich zapędy. Z drugiej strony medialna awantura wokół niej zasłoni wprowadzaną do polskich szkół średnich przez rząd premiera Tuska niebywale szkodliwą reformę programową, która doprowadzi w istocie do likwidacji w Polsce liceów ogólnokształcących. Ta właśnie reforma jest przez tuskowych ministrów edukacji realizowana ze szczególną konsekwencją. Wszelkie odstępstwa od jej założeń mają miejsce po prawdziwych bojach i generalnie nie zmieniają jej istoty.

Analizując politykę oświatową obecnego rządu nie można nie zauważyć, iż skoncentrowana jest ona na obniżaniu wymagań stawianych naszym uczniom, co naturalnie skutkuje ciągłym obniżaniem jakości kształcenia. Kolejnych dowodów na to dostarczyły wyniki tegorocznych egzaminów zewnętrznych. Skądinąd warto zauważyć, iż ich fatalne wyniki zupełnie umknęły uwadze Polaków, a nad komentarzami minister Szumilas można tylko ze smutkiem pomilczeć. Tymczasem rząd ani myśli zrezygnować z demolowania polskich szkół średnich nową koncepcją kształcenia ogólnego, w rzeczywistości ogólnego już tylko w ich pierwszej klasie. Po wiosennych protestach głodowych skierowanych przeciwko nowej podstawie programowej, po zawiązaniu się Obywatelskiej Komisji Edukacji Narodowej, która jako główny cel postawiła sobie obronę dotychczasowego modelu kształcenia ogólnego w naszych szkołach, można było odnieść wrażenie, że wreszcie dojdzie do poważnych rozmów na ten temat. Tymczasem od kilku tygodni te kwestie zostały skutecznie przykryte przez sprawy związane z ewentualnymi zmianami treści Karty nauczyciela. Obserwując rządowe działania w tej materii łatwo można dostrzec, iż są one osadzone w klasycznym dla tej ekipy mechanizmie dzielenia Polaków. Tym razem w roli złych obsadzeni zostali nauczyciele, a "dzielny (dobry)| rząd pragnie pozbawić ich niezasłużonych przywilejów. Skądinąd jest to ten sam rząd, który w poprzednich latach głuchy był na jakiekolwiek sugestie zmian w zasadach wynagradzania nauczycieli i wprowadzał podwyżki płac kompletnie niezwiązane z efektami pracy poszczególnych nauczycieli. Wydaje się, że obecnie rządowi propagandyści skalkulowali, iż korzystne będzie obsadzenie nauczycieli w roli rozsadzających budżet, a rząd będzie mógł pokazać wówczas swoje zatroskanie o jego stan. Pragnę podkreślić, iż będzie to tylko "pokazanie zatroskania", z którego nic nie wyniknie. Finałem rządowych działań będą najpewniej kosmetyczne zmiany w Karcie nauczyciela, które będą miały przekonać samorządowców, iż politycy rządzącej koalicji coś zrobili pomimo potężnego oporu nauczycieli i ich związków zawodowych, a z kolei ci ostatni zostaną ugłaskani niewielkim zakresem zmian. Jednak zanim to nastąpi, będziemy świadkami medialnego spektaklu rządowego teatrzyku i prorządowych mediów o ratowaniu budżetu. W czasie jego trwania sukcesywnie wprowadzana będzie do szkół średnich nowa podstawa programowa, a nauczyciele, zamiast protestować przeciwko niej, będą zajęci obroną Karty nauczyciela.

Nie można nie zauważyć, że problemy rządu z Kartą nauczyciela wynikają z narastającego kryzysu finansów publicznych, a nie z pomysłu na wprowadzenie zasad zatrudniania i wynagradzania nauczycieli, które premiowałyby osoby dobrze pracujące, co naturalnie dawałoby szansę na poprawę jakości pracy naszych szkół. Tymczasem właśnie zmierzenie się przez rządzących z tym problemem winno być jednym z priorytetów ich polityki oświatowej. Ministerialna ekipa duetu Hall-Szumilas na pewno tego nie zrobi. Najlepszą okazję do tego miała ona przygotowując w latach 2008 - 2009 nowe zasady oceny jakości pracy szkół. Niestety powołany przez ówczesną wiceminister Szumilas zespół, którym kierowała obecna wiceminister Berdzik, zmarnował 80 mln zł przygotowując system nie tyle oceny jakości pracy szkół, co zamazywania rzeczywistego obrazu ich pracy. Stąd też trudno oczekiwać, że ta ekipa doprowadzi do rzeczywistych zmian nauczycielskiej pragmatyki zawodowej, szczególnie że takie zmiany nie mieszczą się w świecie, który ukształtował szefostwo tuskowego MEN-u.

Zamiast awantur wokół Karty nauczyciela, do których z całą pewnością dojdzie, potrzebne jest spokojne przygotowanie nowych zasad zatrudniania i wynagradzania nauczycieli, nad którymi pracowano w MEN w latach 2006 - 2007, a wcześniej zobiektywizowanych, opartych o rzeczywiste efekty kształcenia, narzędzi oceny jakości pracy szkół i nauczycieli. To bardzo trudny problem, wymagający spokojnej pracy oraz pozyskania najlepiej i dobrze pracujących nauczycieli, ale bez jego rozwiązania nie mamy co marzyć o lepszej edukacji. Zmierzenie się z nim wymaga ogromnej odwagi intelektualnej i myślenia w kategorii polskiej racji stanu. Tymczasem taka odwaga i takie myślenie obce są ekipie premiera Tuska.            

Doktor nauk humanistycznych, absolwent fizyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Nauczyciel akademicki na Uniwersytecie Jagiellońskim, dyrektor Studium Pedagogicznego UJ. W latach 1990 - 2002 wojewódzki kurator oświaty w Krakowie, były doradca parlamentarnych komisji edukacyjnych, w latach 1998 - 2001 członek Rady Konsultacyjnej MEN ds. Reformy Edukacji, w latach 1990 - 2002 radny Miasta Krakowa, były wiceprzewodniczący wojewódzkiego krakowskiego Sejmiku Samorządowego. Członek zespołu edukacyjnego Rzecznika Praw Obywatelskich /w latach 2003 - 2010/. Kieruje pracami Komitetu Obywatelskiego "Edukacja dla Rozwoju". Autor projektu "Szkoła obywateli". Zajmuje się badaniami efektywności funkcjonowania systemów oświatowych i szkół, jakości pracy nauczycieli, zasad finansowania edukacji ze szczególnym uwzględnieniem możliwości wprowadzenia do niej mechanizmów rynkowych.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości