Joanna Guga Joanna Guga
144
BLOG

Nie straż mnie

Joanna Guga Joanna Guga Społeczeństwo Obserwuj notkę 7

    Nie chciałbym być kobietą. Nie tutaj. Nie dzisiaj. I wcale nie mam na myśli tysięcy pęcherzy na stopach, czego sprawcami są niebotycznie wysokie szpilki. Ani też „dni trudnych”, dyskryminacji, seksizmu i tych wszystkich innych... Zwyczajnie, po ludzku się boję. W tym mieście strach być kimkolwiek.
    Jesień. O dwudziestej jest już właściwie środek nocy. Nie jeżdżą tu tramwaje, ani autobusy. Szkoda, o tej porze nawet „żul” śpiący na siedzeniu byłby mniej straszny od pustej ulicy pokonywanej na piechotę. Więcej się święci, niż świeci – bo tylko co druga latarnia, market czynny jeszcze przez godzinę, ogniki papierosów wyrzucanych przez okna i balkony. Takie miejskie spadające gwiazdy.
    Strach nie ma wielkich oczu, jeśli już to szerokie źrenice, albo w ogóle ledwie widoczne szparki przydymione ziołowymi oparami. Lekko zachrypnięty głos czasem wychynie niespodziewanie: Kierowniczko, poratujesz? Jeśli miałbym wybierać – zdecydowanie bardziej wolę, jak ktoś, jeśli już musi chuchnąć mi „siarą” w twarz mówi: Stary, daj na piwo. Nie chciałbym być kobietą w tym mieście.
    Gorzej. Sport to już nie zdrowie. Nie życie. Śmierć. W biały... no dobrze, szary dzień wychodzę pobiegać i ktoś wali mnie kamieniem w głowę. Taki zabójczy fitness. I stwierdzenie „morderczy trening” nabiera nowego znaczenia. Tak, tutaj to jest możliwe.
    Kobieta to się czasem jeszcze odezwie i w mordę da, ale kilkunastoletnia dziewczynka może co najwyżej wiać przed dewiantem, któremu „się zachciało”. Nie zmyślam, to też z kroniki naszych lokalnych przestępstw.
    Ten „porządek” ma swoje cudowne źródełko. Otwarte manifestowanie bezprawia (przez VIP-ów) porządnym kopem zwaliło z tronu normalność w naszym środowisku. Czołowi politycy są znani z tego, że lubią sobie „wziąć bucha”. Rozrabiają na imprezach tracąc kontrolę nad ilością wlanego w siebie złotego, „wędrującego” trunku. Nie golą się, powodując uzasadnione domysły, że ciągle są wczorajsi. Klną publicznie. Rzucają się z łapami do mieszkańców. – To skrajne przypadki.
Rządzą się w swoich miejscach pracy, jakby to był ich prywatny ogródek (chyba piwny!), a nie publiczny urząd. Żaden nadzór nie istnieje, bo oni go stanowią.
    A jeden trup wte czy wewte... Liczby mówią, statystyki o premiach decydują! Straż nie straży. Straszy. Mandatem za nieprawidłowe parkowanie, za picie w miejscu publicznym. Bezpieka, czy co?

 

Joanna Guga
O mnie Joanna Guga

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo